O rękopisie Juliusza Słowackiego także w czwartek, w poranku radiowej Dwójki
Dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej, nie kryje radości: – Od dawna poszukujemy brakujących fragmentów spuścizny polskich pisarzy. I jeden z takich cennych fragmentów został odnaleziony w Paryżu. To wiersz, o którego istnieniu wiedzieliśmy z listu Słowackiego do matki. Zachowała się druga jego część, pisana przez kopistę. Teraz cały utwór pisany ręką poety możemy podziwiać w niezwykle kunsztownym sztambuchu. Słowacki w Paryżu podarował go Korze Pinard, córce właściciela drukarni, w której wydał swoje zbiory poezji.
Niewinny flirt
W tym sztambuchu jest oryginał wiersza, „Le Cimetiére Pere-Lachaise". – Znaczenie odnalezionego autografu Słowackiego jest ogromne – mówi dyr. Makowski. – Wzbogaca spuściznę po autorze „Balladyny" o dokument oryginalny, bogaty w inne autografy, stanowiący szczególny okaz kultury literackiej okresu romantyzmu, dowód współobecności polskiego poety w paryskim życiu kulturalnym.
– Jest to najprawdopodobniej jeden z dwóch wierszy Słowackiego pisany po francusku – uważa badający rękopis prof. Zbigniew Przychodniak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Utwór pochodzi z wczesnego okresu twórczości – mówi „Rzeczpospolitej". – Jest sierpień 1832, pierwszy rok pobytu Słowackiego w Paryżu. 23-letni poeta jest przed swym książkowym debiutem. Poznaje Korę, córkę drukarza Jeana Baptiste'a Pinarda, u którego za chwilę wyda dwa pierwsze tomy poezji. Drukarnia cieszy się dobrą sławą wśród polskich emigrantów. Tam drukowali Mickiewicz i wielu innych pisarzy. Słowacki więc nie trafia do niej przypadkowo. Zaprzyjaźnia się z rodziną Pinarda, zwłaszcza z córkami, z 16-letnią Korą nawet flirtuje, o czym zwierza się w listach do matki:
„D. 12 sierp. Anais, Kora i Nelly zaprosiły mnie na obiad – potem musiałem z panienkami pójść na spacer – i znów kora mnóstwo mi rzeczy nagadała – przy księżycu, pod pomarańczowymi drzewami Tuilleries ogrodu. Muszę się przyznać mamie, że darowałem jej prześliczny sztambuch – dziwiłem się, że jej siostry nic w nim nie napisały, i dowiedziałem się, że w Paryżu nie znają sztambuchów, tak jak u nas dla przyjaciół poświęconych – starają się tylko o napisy ludzi sławnych, imię w świecie mających. Nawet rysunki powinny być szkicami przez sławnych malarzów robionymi...".