Targi książki w Londynie: Jak wypromować Polaków

Na londyńskich targach książki trafił nam się prezent w postaci nominacji powieści Wioletty Grzegorzewskiej do nagrody Bookera.

Aktualizacja: 15.03.2017 17:12 Publikacja: 15.03.2017 17:06

Olga Tokarczuk i Zygmunt Miłoszewski (z prawej) na targach.

Olga Tokarczuk i Zygmunt Miłoszewski (z prawej) na targach.

Foto: Instytut Książki

Korespondencja z Londynu

Wchodząc do wielkiej hali Olympia można zwątpić czy w tak gigantycznym natłoku stoisk i ludzi, ktoś zauważy polskich pisarzy i ich książki. To jednak tylko pierwsze wrażenie, bo od samego początku dostrzec można liczne bannery i plakaty reklamujące Market Focus Poland oraz nasz pawilon położony na wysokiej galerii.

Zanim jednak tam dotrzemy, trzeba minąć dziesiątki innych stoisk. M. in. Penguin Random House promujący nowe książki i spotkania z Paulą Hawkins i Robertem Harrisem. Zaraz obok mijamy stoisko scjentologów reklamujących książki ojca założyciela tej sekty. Parę kroków dalej intryguje stanowisko Policyjnej Akademii z Dubaju. Ale wbrew tym ciekawostkom London Book Fair to poważna impreza. Pojawia się nawet pytanie, czy nie nazbyt poważna. Bo branżowe imprezy to zazwyczaj nuda dla kogoś z zewnątrz.

Podobne obawy można było mieć w poniedziałek, podczas wykładów poświęconych Josephowi Conradowi. Brytyjczyków nie przekonamy, że był on polskim pisarzem, bo przecież tworzył w ich języku. Nie znaczy to, że nie mogą wciąż powstać znakomite spektakle, filmy czy książki inspirowane jego dorobkiem.

Poniedziałkowe wykłady w The British Library zbliżały się ku końcowi, gdy wręczono nagrodę polskich instytutów zagranicznych Piotrowi Florczykowi, Polakowi mieszkającemu w Kalifornii, który tłumaczy polską poezję i sam też tworzy, choć po angielsku. Florczyk zaskoczył wszystkich, bo okazał się przeciwieństwem stereotypu humanisty. Były sportsmen, medalista zawodów pływackich, energiczny i dowcipny. Chodząca promocja literatury i poezji. Jeszcze pewnie o nim usłyszymy.

Tłumacze to odrębny temat podczas targów, bo w gruncie rzeczy to oni odwalają kawał dobrej roboty promocyjnej. Wyrazista Antonia Lloyd-Jones, tłumaczka najważniejszych polskich autorów współczesnych mogłaby mieć pomnik przed siedzibą Instytutu Książki. Gdy zaczyna mówić o tłumaczonych przez siebie powieściach, to nie można przestać jej słuchać, tak bardzo jest wyrazista i zaangażowana.

Już we wtorek mało kto pamiętał o Conradzie, bo rozpoczynały się targi. Polski pawilon o powierzchni 500 m2, jeden z większych w Olympii, przecinany jest alejkami i wyłożony jasnymi brzozowymi deskami oraz regałami z polskimi książkami – oryginalnymi i w przekładzie. Między nimi ustawiono niskie sosny, więc atmosfera zachęca do przystawania i siadania na krzesłach.

Pawilon jest podzielony na wydawnictwa i branże. Są tu wydawcy, autorzy, dziennikarze, ale też eksperci od nowych technologii i e-booków. Kręci się sporo Polaków, przyjezdnych i z Londynu, ale na szczęście nie brakuje też obcokrajowców z zaciekawieniem przypatrujących się polskim okładkom.

Nie można też narzekać na brak naszych autorów w targowej prasie. W specjalnych wydaniach m. in. „Bestsellera” ukazały się w kolejnych dniach teksty o Jacku Dukaju i Oldze Tokarczuk oraz wywiady. Polska obecność jest wyraźnie zauważalna na każdym kroku. Wtorkowa Polish Vodka Hour z tytułowej godziny zamieniła się w kwadrans (tak szybko ubywało trunku), w czasie którego przewinęły się tłumy przez polski pawilon.

Na spotkaniach z polskimi pisarzami też bywa gęsto, zwłaszcza gdy w dyskusji biorą udział postacie dużej rangi tj. Tokarczuk czy Sapkowski. Dobre wrażenie robili też nasi intelektualiści – Andrzej Nowak i Dariusz Karłowicz. Niestety wczesna pora ich środowego spotkania na temat mediów nie dawała wielu szans na tłumną widownię.

Kwestie polityczne powracają w dyskusjach i wywiadach, ale wszyscy zdają się mieć świadomość, że londyńskie targi nie są najlepszym polem do rozgrywania naszej rytualnej wojny.

W środowe południe wszystkich Polaków na targach obiegła nowina, że Wioletta Grzegorzewska ze swoim anglojęzycznym przekładem powieści „Guguły” znalazła się wśród autorów nominowanych do Man Booker Prize — najbardziej prestiżowej nagrody w Wlk. Brytanii. Ostatni raz podobnie wyróżniony został Stanisław Lem w 2005 roku. Grzegorzewska występująca za granicą jako Wioletta Greg już w styczniu zebrała znakomite recenzje m. in. w Guardianie. Ta nominacja na pewno nie zaszkodzi Polakom w ostatnim dniu targów.

Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce
Literatura
Nie żyje Ernest Bryll
Literatura
Premiera książki „Emilian Kamiński. Reżyser marzeń”