Korespondencja z Londynu
Liczyliśmy, że Kamila Lićwinko, halowa mistrzyni świata z Sopotu (2014), będzie odgrywać istotną rolę w konkursie i odegrała, nawet jeśli nie skoczyła 2 metrów.
Zaczęła dobrze – 1,84 i 1,88 w pierwszych próbach, ale tak samo skuteczne były niemal wszystkie finalistki. Pierwsze drobne potknięcie Polki przyszło na 1,92, trzeba było poprawki. Potem to samo na wysokości 1,95, ale rywalki zaczęły się już wykruszać. Najpierw dobra znajma z Sopotu Ruth Beitia (razem stały na najwyższym stopniu podium), potem przedziwnie wytatuowana Inika McPherson, także Mirela Demirewa – wicemistrzyni olimpijska z Rio i inne.
Gdy Lićwinko skoczyła 1,95, organizatorzy postanowili uhonorować młociarzy – medalistów z piątku. Mazurek Dąbrowskiego dla Pawła Fajdka i Wojciecha Nowickiego wybrzmiał jak należy. Uroczystość wedle londyńskiej mody skromna: bez bukietów, tylko z jednym oficjelem do wręczania krążków, bez wciągania flag na maszt – sztandary wniosła i trzymała w pobliżu podium trójka żołnierzy armii brytyjskiej. Złoty medalista dodał od siebie pocałunek podium.
W skoku wzwyż została szóstka. Maria Lasickene (dawniej Kuczina) i Julia Lewczenko do 1,97 m włącznie doszły bez zrzutki. Dwie Brytyjki, Niemka i Polka poprawiały. To były trzy piękne minuty Kamili Lićwinko na Stadionie Olimpijskim. Skoczyłya za trzecim podejściem, chwilę później, skoro zaczynała następna kolejkę, musiała zmierzyć się z wysokością 1,99. Pokonała ją pięknie i została liderką.