Czeka nas lekkoatletyczne lato bez mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Nie oznacza to nudy na stadionach, w programie są mistrzostwa Europy, trwa już Diamentowa Liga, w Londynie debiutuje drużynowy Puchar Świata (w elitarnej ósemce ekip jest reprezentacja Polski).
Najlepsze mityngi, zwłaszcza w Europie i Azji, mają widzów, ale dyscyplina pod rządami sir Sebastiana Coe jeszcze nie uporała się z większością kłopotów, jakie ujawniły się w niedawnej przeszłości.
Brak Bolta to problem sam w sobie, sprinter z Jamajki przez dekadę zapewniał lekkoatletyce rozgłos za dziesiątki innych sław bieżni lub rzutni. Potrzeba nowych herosów jest oczywista, ale drugiego Usaina Błyskawicy, który nawet uśmiechem zaczaruje trybuny, raczej się nie znajdzie.
Coe i Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) ma wciąż w szafie trupa, którego zostawił skorumpowany poprzedni szef Lamine Diack i jego przyjaciele.
Rosja nadal nie odzyskała zabranego w listopadzie 2015 roku prawa startu w imprezach mistrzowskich. To prawo mogą uzyskać Rosjanie godzący się na start pod flagą neutralną, po spełnieniu licznych nakazów kontroli dopingu. Sir Seb Coe nadal obiecuje twardą politykę wobec Rosji, nawet jeśli widzi pojednawcze gesty ze strony MKOl i innych organizacji.