Był Pistorious, może będzie Rehm

Startujący z protezą nogi niemiecki skoczek w dal Markus Rehm chce walczyć w igrzyskach w Rio de Janeiro. Skacze bardzo daleko, ale musi udowodnić, że nie pomaga mu technologia

Aktualizacja: 23.02.2016 06:48 Publikacja: 23.02.2016 06:18

Był Pistorious, może będzie Rehm

Foto: AFP

Niedawny mityng z cyklu Indoor Grand Prix w Glasgow znów był okazją do pokazania możliwości Rehma – mistrz paraolimpijski skoczył 8,10 m, nie pierwszy raz wygrał rywalizację z mocnymi skoczkami bez ułomności fizycznych.

Start olimpijski chodzi mu po głowie od dawna. W paraigrzyskach w 2012 roku, w kategorii T44 (amputacja jednej kończymy dolnej poniżej kolana) skoczek nie miał sobie równych – wygrał w Londynie z wynikiem 7,35 m, to było względnie mało, lecz rok później w Lyonie poprawił rekord świata – uzyskał 7,95. W następnym sezonie startując w mistrzostwach Niemiec (ze zdrowymi sportowcami) wygrał zawody skacząc 8,24 m.

Podczas mistrzostw świata IPC (Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego) w październiku 2015 roku w Katarze doprowadził najlepszy wynik na świecie do granicy 8,40 m i mógł zacząć marzyć o złocie w igrzyskach i paraigrzyskach. Greg Rutherford został mistrzem olimpijskim w Londynie osiągając 8,35 m.

Po udanym starcie w Glasgow Rehm ponownie przypomniał o swych aspiracjach, lecz wciąż nie może znaleźć sprzymierzeńców tam, gdzie wsparcie jest najważniejsze – w IAAF, czyli Międzynarodowym Stowarzyszeniu Federacji Lekkoatletycznych. Napisał list do federacji w sierpniu 2015 roku, poprosił o wytyczne co może i musi zrobić, by pojechać do Rio.

Dostał odpowiedź, w której przeczytał, że organizacja ma mnóstwo zajęć i brak jej czasu na rozpatrywanie tego szczególnego przypadku. – Chciałem po prostu porozmawiać z kimś twarzą w twarz, przede wszystkim przedyskutować możliwości dobrej reklamy sportu paraolimpijskiego, ale nikogo to nie zainteresowało – mówił w Glasgow.

Wedle obecnych przepisów IAAF głównym warunkiem startu Markusa Rehma w zawodach olimpijskich w Rio de Janeiro jest udowodnienie, że specjalna proteza nogi, z którą startuje, nie daje mu technologicznej przewagi.

– Jeśli moja sztuczna noga daje mi tak wielką moc, to czemu żaden inny atleta paraolimpijski nie skacze tak samo daleko, jak ja? W mistrzostwach świata w stolicy Kataru mój najbliższy rywal stracił 1,14 m, a miał przecież taką samą sztuczną nogę, którą się odbijał, taką samą technikę i identyczny sprzęt. Jeśli to byłoby takie proste, to każdy skakałby 8 m – twierdzi Niemiec.

Koszty wykazania przewagi lub braku przewagi sprzętu są duże. Rehm podał w wywiadzie dla BBC, że takie testy oznaczają wydatek około 300 000 euro. – Sam nie dam rady, to dla mnie góra pieniędzy. Poza tym najpierw potrzebuję informacji. Nie ma sensu poddawać się tak drogim badaniom, a potem usłyszeć od IAAF, że nie o takie wskaźniki chodziło. Tak naprawdę z wielką chęcią dałbym się pomierzyć, by wszyscy mieli pewność, że startuję z równymi szansami. Po prostu chcę walczyć fair, bo to dla wszystkich jest dobra droga – wyjaśniał.

Markus Rehm stracił prawą nogę, gdy miał 14 lat. Ucięło mu ją śmigło motorówki. Lekkoatleta ma teraz niespełna 28 lat, na międzynarodowych stadionach pojawił się w 2009 roku, dwa lata później został pierwszy raz mistrzem świata w kategorii T44. Biega także na 100 m i w sztafecie 4x100 m, ale w tych konkurencjach żadnych rekordów nie bije.

Są rywale, tacy jak Brytyjczycy Chris Tomlinson i Dan Bramble, którzy w pełni popierają olimpijskie starania kolegi ze skoczni i nie widzą w tej rywalizacji żadnych problemów. Są tacy, jak Australijczyk Fabrice Lapierre (przegrał w Glasgow z Rehmem o 2 cm), którzy nie chcą paraolimpijczyka na igrzyskach.

Działacze niemieckiej lekkoatletyki nie bardzo wiedzą, co robić. W mistrzostwach kraju pozwolili na start, ale na mistrzostwa Europy w Zurychu w 2014 roku nie pozwolili skoczkowi pojechać, bo obawiali się sprzeciwu innych – przecież sztuczne więzadła i wygięte węglowe ostrze to inna sprawa, niż naturalne mięśnie i stawy.

Tę dyskusję już znamy – przeszedł przez nią Oscar Pistorius, kiedyś „Blade Runner" – sławny sprinter bez nóg z RPA, dziś budzący kontrowersje skazaniec, bohater głośnego procesu o morderstwo narzeczonej. Pistorius po wielu bojach formalnych i sportowych w końcu przetarł szlak olimpijski, wystartował na 400 m w Londynie, odpadł w półfinale.

Markus Rehm, „Blade Jumper", jest w nieco innej sytuacji, bo ma realne szanse na medal, może dlatego opór działaczy jest większy. – Byłbym szczęśliwy, gdybym tylko pojawił się na stadionie i skoczył nieoficjalnie, poza konkursem, nawet bez prawa wejścia na podium, ja po prostu chcę pokazać światu, że obok głównego nurtu istnieje też coraz lepszy sport paraolimpijski – powtarza.

Niedawny mityng z cyklu Indoor Grand Prix w Glasgow znów był okazją do pokazania możliwości Rehma – mistrz paraolimpijski skoczył 8,10 m, nie pierwszy raz wygrał rywalizację z mocnymi skoczkami bez ułomności fizycznych.

Start olimpijski chodzi mu po głowie od dawna. W paraigrzyskach w 2012 roku, w kategorii T44 (amputacja jednej kończymy dolnej poniżej kolana) skoczek nie miał sobie równych – wygrał w Londynie z wynikiem 7,35 m, to było względnie mało, lecz rok później w Lyonie poprawił rekord świata – uzyskał 7,95. W następnym sezonie startując w mistrzostwach Niemiec (ze zdrowymi sportowcami) wygrał zawody skacząc 8,24 m.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska
LEKKOATLETYKA
Ewa Swoboda wreszcie dojrzała i zdradziła tajemnicę sukcesu
Lekkoatletyka
Dzień Kobiet przyszedł wcześniej. Co wiemy po MŚ w Glasgow?
Lekkoatletyka
Pia Skrzyszowska medalistką halowych mistrzostw świata! Brąz podlany łzami
Lekkoatletyka
Ewa Swoboda halową wicemistrzynią świata. Kim jest dziewczyna z tatuażami