Rosyjska Federacja Lekkiej Atletyki została zawieszona w listopadzie 2015 roku w wyniku serii skandali dopingowych ujawnionych przez dziennikarzy. Decyzję tę uwiarygodnił raport Richarda McLarena opublikowany w ubiegłym roku, z którego wynikało, że w Rosji w latach 2011–2015 istniał doping zorganizowany przy akceptacji władz państwowych.
Rune Andersen, szef powołanej przez Międzynarodową Federację Lekkoatletyczną (IAAF) komisji zajmującej się sprawą dopingu w Rosji, postawił sprawę jasno. Nałożona kara zawieszenia może zostać cofnięta po spełnieniu kilku warunków. Najważniejszy to wznowienie działalności Rosyjskiej Agencji Antydopingowej. Według najnowszych informacji, które otrzymał Andersen, będzie to możliwe według optymistycznej wersji w maju, ale najprawdopodobniej dopiero w listopadzie. Oznacza to, że start lekkoatletów z Rosji pod flagą ojczyzny w najważniejszych imprezach jest do tego czasu wykluczony.
Norwega jednomyślnie poparli uczestnicy 208. posiedzenia rady IAAF, które odbyło się w Monako, w tym prezes federacji Sebastian Coe. Zadecydował argument o widocznej wciąż w Rosji opieszałości w walce z dopingiem. Andersen przytoczył przykłady z ostatnich miesięcy. Mówił o małej liczbie kontroli antydopingowych przeprowadzonych w imprezach rangi krajowej, o pięciu zawodnikach, których wycofano z rywalizacji, gdy ci dowiedzieli się, że na zawodach są kontrolerzy antydopingowi, i o cieszącym się złą sławą trenerze Władimirze Kazarinie, sfilmowanym przez niemiecką telewizję ARD, kiedy prowadził treningi na Uralu.
Ale IAAF dostrzega także wolę zmian. Reformy zgodnie z wytycznymi światowej federacji wprowadza Dmitrij Szliachtin, który ponad rok temu zastąpił głównego nadzorcę dopingowego procederu w rosyjskiej lekkiej atletyce, skompromitowanego i zawieszonego dożywotnio Walentina Bałachniczewa.
Są też sportowcy, którzy żyli poza chorym systemem. Stale podkreśla to Coe. Prezes IAAF mówi, że nie wolno wykluczyć takich jednostek z udziału w najważniejszych zawodach.