35 tysięcy osób na trybunach to najwięcej na Stadionie Narodowym podczas zawodów lekkoatletycznych. O pięć tysięcy więcej niż przed rokiem. Ludzie przyszli żeby zobaczyć największe gwiazdy lekkoatletyczne na świecie: Anitę Włodarczyk, Pawła Fajdka, Piotra Małachowskiego, Renaud Lavillenie, Piotra Liska, Pawła Wojciechowskiego, Roberta Hartinga, Gerda Kantera, Marię Lasitskene, Kamilę Lićwinko, Ryana Crousera oraz Malwinę Kopron czy bohaterki ze sztafety 4x400 metrów mistrzostw w Londynie: Igę Baumgart i Małgorzatę Hołub, które tym razem wystartowały w biegu na 100 metrów, bo czterystumetrowej bieżni na SN ułożyć nie można.

Lavillenie wygrał z wynikiem 5.91, bez powodzenia atakował 6.01. Anita Włodarczyk, mimo że wciąż odczuwa skutki kontuzji palca rzuciła młotem w kolorze różowym 79.80 m, o dwa metry dalej niż w Londynie, kiedy zdobywała tytuł mistrzyni świata. Także Paweł Fajdek popisał się dalszym rzutem: 81.50 metra.

Lotto Warszawski Memoriał Kamili Skolimowskiej po raz kolejny stał się znakomitą reklamą lekkiej atletyki. Startowali najwięksi mistrzowie, sportowcy niepełnosprawni, dzieci, mężczyźni razem z kobietami. Był jak zwykle bardzo dobrze zorganizowany, bardzo kompetentni konferansjerzy przybliżali zawody mniej zorientowanym widzom.

Pamiętam stare Memoriały Janusza Kusocińskiego i mecze międzypaństwowe ze Stanami Zjednoczonymi na Stadionie Dziesięciolecia, na miejscu którego stanął Stadion Narodowy. Wróciła atmosfera sprzed kilkudziesięciu lat. Znów jesteśmy lekkoatletyczną potęgą światową, kibice są sercem z Polakami, ale dopingują wszystkich jednakowo. Jest przyjemnie, bez podziałów. Bo czym powinien być sport jak nie przyjemnością.

Przydałby się lekkoatletyczny stadion w stolicy.