– Chciałbym wprowadzić kontraktowanie leczenia bólu jako niezależnego produktu rozliczeniowego w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ) – zapowiada minister zdrowia Łukasz Szumowski. Oznacza to, że ból będzie można leczyć nie tylko w specjalnej poradni, ale i u lekarza rodzinnego.

To odpowiedź na zatrważające doniesienia, zgodnie z którymi większość cierpiących nie ma szansy na odpowiednie leczenie. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli z maja 2017 r. wynika, że poradni leczenia bólu z kontraktem z Narodowym Funduszem Zdrowia jest zaledwie 181. W niektórych województwach, np. w opolskim, tylko trzy. Po cztery poradnie mają woj. świętokrzyskie, lubuskie i warmińsko-mazurskie. Nic dziwnego, że na terenie 70 proc. skontrolowanych powiatów (266 z 380) mieszkańcy nie mieli możliwości skorzystania z bezpłatnej wizyty u specjalisty leczenia bólu. Aż w ośmiu województwach (m.in. łódzkim, świętokrzyskim, pomorskim czy warmińsko-mazurskim) na jedną poradnię leczenia bólu mającą kontrakt z NFZ przypada ponad 300 tys. mieszkańców. W pięciu województwach (m.in. mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim) na jedną poradnię przypada od 200 do 300 tys. osób. Poniżej 100 tys. mieszkańców na poradnię jest tylko w woj. kujawsko-pomorskim, na Podkarpaciu i na Śląsku.

Dziś leczeniem bólu zajmują się anestezjolodzy, ale lekarze innych specjalności mogą się dokształcić w tej dziedzinie, kończąc studia podyplomowe prowadzone przez Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Trwające dwa semestry studia medycyna bólu, za które trzeba zapłacić ponad 5 tys. zł, uczą kompleksowej opieki nad pacjentem z bólem, obejmującej diagnostykę, leczenie i rehabilitację chorych z zespołami bólu przewlekłego, uśmierzania bólu ostrego i pozwalają absolwentowi na udzielanie konsultacji lekarzom innych specjalności medycznych.

Szef resortu zdrowia chciałby, by podobne programy uruchomiły co najmniej dwa kolejne ośrodki – jeden w Polsce północnej, drugi w centralnej, np. Gdański Uniwersytet Medyczny i Warszawski Uniwersytet Medyczny.

Lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej do leczenia pacjentów z bólem zachęcać by miała osobna wycena takiej usługi. Szef resortu zdrowia nie chce, by weszła ona do ich obowiązków, opłacanych na zasadzie ryczałtowej za pomocą tzw. stawki kapitacyjnej.