Szpitale podkupują lekarzy specjalistów

Zapowiedź podwyżek dla specjalistów zaowocowała podkupywaniem lekarzy przez lecznice.

Aktualizacja: 08.05.2018 07:28 Publikacja: 07.05.2018 18:36

Szpitale podkupują lekarzy specjalistów

Foto: Adobe Stock

Od 6,5 do 8 tys. zł trzeba zaoferować specjaliście przyjmowanemu do pracy w szpitalu. To o blisko 80 proc. więcej niż przeciętne wynagrodzenie lekarza ze specjalizacją z grudnia 2017 r.

Na początku kwietnia podwyżkę podstawy do 7 tys. zł wynegocjowali psychiatrzy ze szpitala w podlaskiej Choroszczy, którzy zagrozili masowymi zwolnieniami z pracy. Dyrekcja przystała na ich warunki. Pod ścianą został postawiony także dyrektor szpitala w Kluczborku w województwie opolskim. Żeby przywrócić działalność oddziału internistycznego, starosta powiatowy gotów jest zapłacić kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Oferuje też służbowe mieszkanie.

Jest podwyżka, jest personel

Stawki takie wymusił zeszłoroczny protest rezydentów oraz porozumienie z nimi, w którym zapisano mającą obowiązywać od lipca 2017 r. podwyżkę dla specjalistów pracujących w jednym szpitalu. Porozumienie zakłada, że etatowe wynagrodzenie specjalisty z lojalką wzrośnie do 6,75 tys. zł brutto. Podwyżka kwoty bazowej zwiększy też stawkę za dyżury. Lekarze nie będą więc musieli dorabiać w innych miejscach.

– Mniejsze szpitale, które dziś korzystają ze specjalistów z zewnątrz, mogą nie zapewnić obsady dyżurowej – mówi Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego. Nie spodziewa się odejść u siebie. Po podwyżce do 6,75 tys. zł specjaliści raczej zostaną, bo jako jeden z największych w Warszawie Szpital Bielański cieszy się dobrą opinią. Podwyżki za lojalkę są niebezpieczne szczególnie dla mniejszych szpitali miejskich czy powiatowych, które niedobory kadrowe łatają dyżurantami z większych ośrodków – mówi Dorota Gałczyńska-Zych.

Nic dziwnego, że samorządy już dziś wykrwawiają się na niebotyczne wynagrodzenia dla specjalistów.

– Kilkanaście tysięcy, jakie proponują w Kluczborku, to przykład skrajny, ale w całej Polsce lekarzy kusi się wynagrodzeniem o 20 proc. wyższym niż w macierzystym szpitalu – zdradza jeden z dyrektorów.

Rynek pracownika

Sytuacja w mniejszych szpitalach już dziś jest katastrofalna, bo kolejni specjaliści zwalniają się z pracy, kuszeni wyższymi zarobkami w mieście.

– Mogę wymieniać kierowników oddziałów, którzy tak jak ja zwolnili się z pracy, bo nie chcieli brać na siebie odpowiedzialności za bezpieczeństwo pacjentów przy zbyt małej liczbie personelu – mówi prezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Maciej Hamankiewicz, który miesiąc temu, po 25 latach, zrezygnował z pracy w szpitalu powiatowym w Będzinie. Powiedział „dość" po tym, jak w marcu z jego oddziału zwolnił się kolejny specjalista, a na 53 łóżka internistyczne zostały na dyżurze nocnym tylko dwie pielęgniarki. – Znam szpital w województwie mazowieckim, w którym przez cały miesiąc dyżurują trzy osoby: kierownik oddziału przez pierwsze dziesięć dni, asystent drugie dziesięć, a trzecie – pediatra z innego oddziału. Takich przypadków jest pewnie więcej. Nie sprzyjają bezpieczeństwu ani lekarzy, ani ich pacjentów – mówi prezes NRL.

Zdaniem Hamankiewicza podwyżka na mocy porozumienia z rezydentami uwypukli tylko problemy, z którymi polska służba zdrowia zmaga się od dawna. 26 proc. z blisko 180 tys. polskich lekarzy może w każdej chwili iść na emeryturę.

– Gdyby zdecydowali się skorzystać z tego prawa choć przez miesiąc, służbę zdrowia czekałaby zapaść – mówi. I dodaje, że Polska nie odczuwa najniższego w krajach OECD współczynnika lekarzy na tysiąc mieszkańców (2,3) tylko dlatego, że większość z nich pracuje w dwóch lub trzech miejscach, wyrabiając trzy etaty. Przyznaje jednak, że zamrożone przez rząd PO podwyżki dla specjalistów były nieuniknione, razem z wszystkimi konsekwencjami.

Wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Damian Patecki podkreśla, że 6,75 tys. zł nie jest stawką wygórowaną dla specjalisty, który na swoje kwalifikacje pracował 12 lat.

– Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że w warszawskich korporacjach zarabia się po kilkanaście tysięcy. Mamy rynek pracownika i nie rozumiem, dlaczego nie ma to dotyczyć także służby zdrowia – mówi.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Jakub Szulc, ekonomista,  były wiceminister zdrowia

Zawarta w porozumieniu rezydentów z ministrem zdrowia zmiana statusu finansowego lekarza specjalisty zatrudnionego na etacie w jednym miejscu pracy będzie miała wpływ na wszystkie osoby, które mają status specjalisty. Niezależnie od formy zatrudnienia, każdy z nich będzie bowiem oczekiwał podwyżki w co najmniej proporcjonalnej wysokości. Ministerialna podwyżka spowoduje także eskalację żądań innych grup zawodowych zatrudnionych w szpitalach. Jeśli resort nie skieruje dodatkowych pieniędzy na podwyżki dla specjalistów z pieniędzy Narodowego Funduszu Zdrowia, to wprost będzie to uderzało w budżet szpitala i uszczupli środki na świadczenia zdrowotne, czyli na leczenie pacjentów.

Od 6,5 do 8 tys. zł trzeba zaoferować specjaliście przyjmowanemu do pracy w szpitalu. To o blisko 80 proc. więcej niż przeciętne wynagrodzenie lekarza ze specjalizacją z grudnia 2017 r.

Na początku kwietnia podwyżkę podstawy do 7 tys. zł wynegocjowali psychiatrzy ze szpitala w podlaskiej Choroszczy, którzy zagrozili masowymi zwolnieniami z pracy. Dyrekcja przystała na ich warunki. Pod ścianą został postawiony także dyrektor szpitala w Kluczborku w województwie opolskim. Żeby przywrócić działalność oddziału internistycznego, starosta powiatowy gotów jest zapłacić kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Oferuje też służbowe mieszkanie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe