Od 6,5 do 8 tys. zł trzeba zaoferować specjaliście przyjmowanemu do pracy w szpitalu. To o blisko 80 proc. więcej niż przeciętne wynagrodzenie lekarza ze specjalizacją z grudnia 2017 r.
Na początku kwietnia podwyżkę podstawy do 7 tys. zł wynegocjowali psychiatrzy ze szpitala w podlaskiej Choroszczy, którzy zagrozili masowymi zwolnieniami z pracy. Dyrekcja przystała na ich warunki. Pod ścianą został postawiony także dyrektor szpitala w Kluczborku w województwie opolskim. Żeby przywrócić działalność oddziału internistycznego, starosta powiatowy gotów jest zapłacić kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Oferuje też służbowe mieszkanie.
Jest podwyżka, jest personel
Stawki takie wymusił zeszłoroczny protest rezydentów oraz porozumienie z nimi, w którym zapisano mającą obowiązywać od lipca 2017 r. podwyżkę dla specjalistów pracujących w jednym szpitalu. Porozumienie zakłada, że etatowe wynagrodzenie specjalisty z lojalką wzrośnie do 6,75 tys. zł brutto. Podwyżka kwoty bazowej zwiększy też stawkę za dyżury. Lekarze nie będą więc musieli dorabiać w innych miejscach.
– Mniejsze szpitale, które dziś korzystają ze specjalistów z zewnątrz, mogą nie zapewnić obsady dyżurowej – mówi Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego. Nie spodziewa się odejść u siebie. Po podwyżce do 6,75 tys. zł specjaliści raczej zostaną, bo jako jeden z największych w Warszawie Szpital Bielański cieszy się dobrą opinią. Podwyżki za lojalkę są niebezpieczne szczególnie dla mniejszych szpitali miejskich czy powiatowych, które niedobory kadrowe łatają dyżurantami z większych ośrodków – mówi Dorota Gałczyńska-Zych.
Nic dziwnego, że samorządy już dziś wykrwawiają się na niebotyczne wynagrodzenia dla specjalistów.