– Podczas spotkania Porozumienia Organizacji Związkowych (POZ) Wrocław zastanawialiśmy się, jakie kroki podjąć, by ministerstwo i rządzący zauważyli inne grupy zawodowe, nie tylko pielęgniarki i lekarzy. Mamy kilka pomysłów. Na początku zamierzamy załatwić sprawę pokojowo – mówi Iwona Kozłowska, przewodnicząca Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych. Dodaje, że POZ Wrocław, skupiający m.in. diagnostów, ratowników, techników medycznych, fizjoterapeutów i psychologów, skierował do premier Szydło list z propozycją spotkania i rozmowy o podwyżkach. Jeśli ono nie nastąpi, podobnie jak ratownicy, rozważą ogólnopolski protest.
Ratownicy swój protest zapowiedzieli wczoraj, po fiasku wtorkowych rozmów z resortem zdrowia. Wiceminister Marek Tombarkiewicz zaproponował im 400 zł brutto od lipca tego roku i kolejne 400 zł brutto rok później. Związkowcy uznali, że to za mało, i zażądali podwyżek równych tym, które dostały pielęgniarki, czyli łącznie 1600 zł brutto.
Zdaniem Marii Ochman, szefowej sekretariatu służby zdrowia NSZZ „Solidarność", podwyżki dla przedstawicieli kolejnych zawodów medycznych nie rozwiążą problemu.
– Kwestię należy rozwiązać systemowo, podwyższając wynagrodzenia wszystkim zawodom. Widać jednak, że minister Radziwiłł wszedł w buty ministra Zembali i dzieli środowisko, wywołując niepotrzebne konflikty – mówi Maria Ochman.
Z kolei Marcin Pakulski, były prezes NFZ, uważa, że podwyżki dla pracowników medycznych powinny zostać zawarte w zwiększeniu wyceny świadczeń zdrowotnych.