Czy można manipulować odsłonami stron i ich polubieniami tak, by manipulować opinią publiczną, czyli wyborcami i konsumentami? To pytanie stało się inspiracją do przeprowadzenia eksperymentu przez autorów filmu.
W ciągu jednej minuty internauci z całego świata umieszczają w sieci około 100 godzin nagrań i dają kilkaset tysięcy lajków. Wśród zamieszczających nagrania jest, rzecz jasna, mnóstwo kandydatów na celebrytów. Niektórym sen się ziszcza – jak w przypadku francuskiego duetu – Frero Delavega, którego zamieszczone na youtubie amatorskie nagranie śpiewanej przez siebie piosenki zyskało aż 800 tysięcy odsłon. W konsekwencji firma nagraniowa zaproponowała im profesjonalną sesję, promocję oraz tournée po kraju. Kariera była błyskawiczna – jak w bajce.
Politycy i firmy marzą o takim sukcesie popularności. By pokazać, jak działa mechanizm tworzenia czegoś z niczego, autorzy filmu przeprowadzili eksperyment. W ciągu 48 godzin stworzyli nieistniejący zespół muzyczny „Like us” składający się z czworga młodych aktorów i przy pomocy najprostszych środków przygotowali materiał, który umieścili na youtubie. To proste i nic nie kosztuje.
Po tygodniu mieli jednak zaledwie 18 odsłon na youtubie, nie lepiej było na Facebooku i na Twitterze. Skorzystali wówczas z oferty firm proponujących pomoc w tej sprawie, czyli „sprzedających popularność”. Złożyli m.in. zamówienia na pół miliona odsłon, co kosztowało zaledwie 200 euro. Rezultaty były oszałamiające – pojawiły się nawet entuzjastyczne komentarze internautów.
– Środowisko artystyczne należy do naszych najbardziej zachłannych klientów – przyznaje szef jednej z firm sprzedających popularność w sieci.
Twierdzi, że w ciągu dwóch lat sprzedał firmom ponad 7 milionów fanów, 10 milionów obserwujących na Twitterze oraz 27 milionów odsłon. On sam nie produkuje tej fałszywej sławy, lecz zleca jej wykonanie. Liderem w tej branży jest ponoć Bangladesz, kraj w którym dla wielu to ważne źródło dochodów.