Korespondencja z Cannes
Największe zaskoczenie wieczoru? Jak to się stało, że jury w ogóle nie zauważyło niezwykłego filmu Jima Jarmuscha „Paterson”. Największa radość? Że w tej sytuacji Złota Palma przypadła Kenowi Loachowi. Bo kto jeszcze potrafi robić filmy tak ostentacyjnie i przepięknie szlachetne?
Loach opowiedział o bezduszności brytyjskiej biurokracji, wyrzucającej na margines ludzi pozbawionych pracy. I o solidarności na dnie, o próbie zachowania godności przez tych, których życie skazuje na przegraną.
- To dziwne odbierać Złotą Palmę za taki film. Kino żyje wyobraźnią, a my filmujemy świat, w którym żyjemy - wyznał Ken Loach i dodał, że świat zmierza dzisiaj ku katastrofie, pogrążając miliony ludzi w potwornej nędzy i rozpaczy.
- Dlatego potrzebna jest nadzieja. Inny świat jest możliwy. I potrzebny - skończył Loach.