W tomie znajduje się 51 liryków. Autorkę zajmuje zarówno historia, natura, miasto, literatura i kultura oraz kwestia wiary, z naciskiem na tę ostatnią. Kulisiewicz bawi się spuścizną literacką odwołując się m.in. do antyku, twórczości Wisławy Szymborskiej, Emily Dickinson, Arthura Conana Doyle’a, Thomasa Manna czy Julia Cortazara.

 Często przy tym  sięga po środki poetyckie nie tylko tak oczywiste w poezji jak metafora czy porównanie, ale też tworzy dające do myślenia paradoksy. Przy tym zestawienia słów są tu świeże i oryginalne. Miasto jest „celebrytką w neonowej sukni naszyjniku z limuzyn”, człowiek „błyskiem światła w witrażu”, czas „ciepłym piaskiem”, który można „zamknąć w dłoniach”, a jesień „czasami jest promieniem na który nanizane są srebrne staruszki”. W końcu sama poezja, to nie „licznik słów” tylko „pokątność”, która „przychodzi do ciebie kiedy sama chce”.

W ostatnim wierszu z tomiku autorka stwierdza, że „przetrwają ci, którzy stworzyli własne światy”. Małgorzata Kulisiewicz z pewnością do nich należy.