Rz: Jest pan jednym z dwóch lekarzy w Polsce dyżurujących w Medical Radio, udzielających nieodpłatnych porad medycznych polskim załogom na morzu.
Dyżur nie jest tak intensywny jak w szpitalu – czasem trafiają się trzy konsultacje na dobę, czasem żadna. Śpię czujnie, bo telefony zdarzają się w środku nocy.
Jakie problemy zgłaszają załogi?
Od najzwyklejszych – jak półpasiec – po udary, zawały, zatrzymania krążenia czy obrzęki płuc. Kiedyś kapitan zgłosił mi objawy rozpoczynającego się udaru, innym razem marynarz był tak chory, że nie doczekał transportu do najbliższego szpitala. Najbardziej niezwykła była jednak interwencja na promie do Szwecji. Kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży dostała skurczów, a moją rolą było opóźnić akcję porodową. Udało się dzięki pomocy kolegi ginekologa.
Dyżurny Medical Radio nie musi znać się na ginekologii?