Wpierw było tournée po mediach, a Robert Górski – trochę jak Maciej Maleńczuk – mówił w każdej gazecie to, co jej czytelnicy chcieliby usłyszeć. W jednej robił amatorską psychoanalizę Jarosława Kaczyńskiego, podkreślając jego domniemaną samotność. W innych krytykował reformy PiS, jego zakusy na wolność i demokrację. W tych cieplej patrzących na rząd deklarował, że podziwia skuteczność polityczną Kaczyńskiego i przede wszystkim chce, żeby było „trochę weselej". Narzekał też, że żadna telewizja nie chciała od niego kupić praw do emisji „Ucha Prezesa", a jednocześnie deklarował, że stawia na niezależność i dlatego internet jest dla niego najlepszym miejscem.
Dziennikarze rozchwytywali Górskiego, bo wiedzieli, że temat będzie się „klikał". Nie dość, że kabareciarz jest popularny i lubiany, to ma doświadczenie w przedrzeźnianiu polityków. W TVP prowadził przecież popularną i zabawną polityczną satyrę o gabinecie Donalda Tuska – „Posiedzenie rządu". Na dodatek kojarzony jest z sympatiami prawicowymi, w wywiadach prezentował się jako konserwatysta, więc dochodził też wątek „zdrady". Krótko mówiąc – gorący temat. Górski z kolei chciał, żeby wszyscy w kraju dowiedzieli się, że powstało „Ucho Prezesa", które można oglądać na kanale YouTube. Miał darmową promocję, media miały sprzedaż oraz odsłony w internecie i wszyscy byli zadowoleni.
Potwierdza to oglądalność serialu. Odsłony internetowe każdego z czterech dotychczasowych odcinków wahają się od 5 do 7 milionów. Jeśliby porównać te wyniki do oglądalności programów telewizyjnych (co jest grubym uproszczeniem), to Górski z zespołem osiągnęli spektakularny sukces. Najpopularniejsze serwisy informacyjne – „Fakty" czy „Wiadomości" – gromadzą średnio od 2 do 4 milionów telewidzów. Serial „M jak miłość" ogląda ponad 6 milionów, a „Na dobre i na złe" ponad 4 miliony widzów.
„Ucho Prezesa" spotkało się z mieszanymi reakcjami. Jest to jednak wydarzenie. Od początku też Górski i jego zespół mieli duży kredyt zaufania, wszyscy gorąco im kibicowali. Skoro bowiem opozycja nie potrafi przygwoździć PiS, a wręcz sama wydaje się przez nich zapędzana w kozi róg, to przynajmniej niech kabareciarze im dowalą. To zdrowy odruch. Rządzący mają tyle władzy nad nami, że śmiech, nie tylko ciepły, subtelny i lekko ironiczny, ale nawet szyderczy i nieżyczliwy, dobrze nam zrobi, a im nie zaszkodzi. Politycy bowiem powinni mieć grubą skórę.
Nie ma z kim przegrać
Po pierwszych zachwytach, że „Górski genialnie naśladuje Kaczyńskiego" i „mocno im dowalił", zaczęły się pojawiać wątpliwości: „Może się jeszcze rozkręci", „Jest nieźle, ale mogłoby być bardziej śmiesznie", „Pierwsze koty za płoty, teraz już będzie tylko lepiej".