NBA: Jeszcze bardziej Dziki Zachód

Gwiazdy zmieniły kluby, na strojach pojawiły się reklamy i logo firmy Nike. Sezon rusza w nocy z wtorku na środę.

Aktualizacja: 15.10.2017 20:10 Publikacja: 15.10.2017 19:25

Marcin Gortat – jedyny Polak w NBA.

Marcin Gortat – jedyny Polak w NBA.

Foto: AFP

Największe zamieszanie zrobił Kyrie Irving, kiedy oświadczył, że nie chce już dłużej grać w Cleveland Cavaliers, bo nie czuje się tam szczęśliwy. Co unieszczęśliwiało jednego z najlepszych rozgrywających ligi, nie do końca wiadomo. Być może pozostawanie w cieniu większej gwiazdy, ale trudno, by było inaczej, kiedy się gra u boku LeBrona Jamesa.

Irving odszedł do Boston Celtics, a w odwrotną stronę do Cleveland powędrował Isaiah Thomas, też znakomity rozgrywający. W ubiegłym sezonie nie zrezygnował z gry w play-off po śmierci siostry, która zginęła w wypadku samochodowym, a potem grał z kontuzją biodra. Teraz jest rozgoryczony tym, jak potraktowali go w Bostonie. Poza Irvingiem Celtics pozyskali Gordona Haywarda z Utah Jazz, skrzydłowego, który już jest znakomity, a będzie jeszcze lepszy.

Żeby dotrzeć do finałów, Celtics będą musieli pokonać Cavaliers. Ci poza Thomasem (na razie ma kontuzję i szybko na parkiet nie wróci) ściągnęli Derricka Rose'a. Kiedyś to był numer 1 draftu i najmłodszy MVP w historii NBA. Ale potem jego karierę zrujnowały kontuzje. Do drużyny dołączył też były kolega LeBrona z Miami Heat, Dwyane Wade. Razem budowali potęgę klubu z Florydy, wygrali dwa mistrzostwa, ale to było parę lat temu.

Czy uda im się oszukać czas? LeBron ma 32 lata, Wade – 35, Rose – 29, ale po tylu kontuzjach czuje się chyba starszy. To drużyna gwiazd (a przecież jest jeszcze Kevin Love), ale pytanie brzmi, czy i jak ułoży się ich współpraca oraz czy ominą ich kontuzje.

Innych kandydatów do zwycięstwa na Wschodzie nie widać. W czołówce znowu powinny być ekipy z Waszyngtonu (Wizards) i Toronto (Raptors), ale nie wydaje się realne, żeby w decydującej fazie rozgrywek mogły pokonać faworytów z Cleveland i Bostonu.

Wschód jest od lat słabszy od Zachodu, drużyny z tej konferencji wchodzą do play-off ze znacznie gorszym bilansem. Pojawiła się koncepcja, żeby do decydującej fazy nie wchodziło po osiem najlepszych drużyn z obu konferencji, tak jak to ma miejsce teraz, tylko po prostu szesnaście rzeczywiście najlepszych, niezależnie od konferencji. Mówił o tym głośno komisarz ligi Adam Silver, ale na razie wszystko pozostaje po staremu.

Wojownicy nie chcą Trumpa

Na Zachodzie najbardziej wzmocnili się Oklahoma City Thunder. W ubiegłym sezonie drużynę ciągnął osamotniony Russell Westbrook, po tym jak z klubu odszedł Kevin Durant. Fani Thunder ciągle nie dają mu spokoju. Jeden z memów: obok siebie stoją Kevin Durant i bohater filmu „Kevin sam w domu". Podpis pod obrazkiem: „Jeden obroni swój dom, drugi to Kevin Durant".

W ostatnim sezonie Westbrook wszystko robił sam – rozgrywał, rzucał, zbierał (aż pobił rekord triple-double Oscara Robertsona z lat 60.) i tylko meczów nie potrafił sam wygrywać, a przynajmniej nie wszystkie.

Teraz władze klubu postanowiły mu pomóc: obok niego zagrają Paul George, który przyszedł z Indiany Pacers, oraz Carmelo Anthony, który marzył o odejściu z New York Knicks. Powstała kolejna drużyna gwiazd, tylko czy to przyniesie pożądane efekty? Gwiazdy są trzy, a piłka tylko jedna...

Jeszcze silniejsi niż w ubiegłym roku będą Houston Rockets – do najsłynniejszego brodacza w lidze, czyli Jamesa Hardena, dołączył jeden z najlepszych rozgrywających Chris Paul, w poprzednich latach w Los Angeles Clippers. To oznacza, że Clippers prawdopodobnie wypadną z czołówki Zachodu, w której byli od lat.

Pozostaną w niej natomiast niezniszczalni San Antonio Spurs. W drużynie z Teksasu tradycyjnie niewiele się zmieniło. Trener Gregg Popovich na ławce i Kawhi Leonard (chyba nie będzie gotowy na początek sezonu) na parkiecie to gwarancja jakości. Spurs co roku są wysyłani na emeryturę, a potem robią swoje i są groźni dla najlepszych.

W ubiegłym sezonie z walki o tytuł wyeliminowali ich Warriors, ale kto wie, jak potoczyłaby się ta rywalizacja, gdyby nie kontuzja Leonarda.

Faworytami do tytułu pozostają aktualni mistrzowie, czyli Golden State Warriors, którzy prawie nic nie zmienili, bo i po co? W czasie tournée po Chinach rzucali 140 punktów w meczu, a Stephen Curry z miejsca podbił serca chińskich kibiców.

Wojownicy nie spotkali się z prezydentem Donaldem Trumpem w Białym Domu, za to spotkali się z Rogerem Federerem. W ten sposób doszło do spotkania artystów sportu. W ostatnich trzech latach Warriors trzy razy grali w finałach i dwa razy wygrali.

W przedsezonowej ankiecie aż 93 procent generalnych menedżerów klubów NBA postawiło, że Warriors obronią tytuł. Żadne transfery u rywali tego nie zmienią.

W Minnesocie co roku są duże oczekiwania, a potem przychodzi rozczarowanie w postaci braku awansu do play-off. Teraz do młodych zdolnych Karla-Anthony'ego Townsa i Andrew Wigginsa dołączyli Jimmy Butler i Taj Gibson, byli zawodnicy Chicago Bulls.

Zakupy byłego trenera Bulls, a obecnie Timberwolves, Toma Thibodeau pokazują, że w Minnesocie mają dosyć czekania na wyniki. Głodni sukcesów są też Milwaukee Bucks z niesamowitym Giannisem Antetokounmpo. Grek nigeryjskiego pochodzenia nie grał na EuroBaskecie, więc jest wypoczęty. Niektórzy widzą w nim kandydata do tytułu MVP, jeżeli nie w tym sezonie, to na pewno w przyszłości. Najlepsi młodzi zawodnicy co roku trafiają do Philadelphii. W tym sezonie to rozgrywający Markelle Fultz (numer 1 tegorocznego draftu), w poprzednich latach Kameruńczyk Joel Embiid i Australijczyk Ben Simmons. Kibice liczą, że wreszcie zobaczą zespół, który nie wlecze się w końcu stawki. O ile koszykarzy oszczędzą kontuzje, bo klub 76-ers w ostatnich latach przypominał szpital.

Łotysz gwiazdą w Nowym Jorku

Polskim kibicom tradycyjnie pozostaje śledzić poczynania Marcina Gortata, czyli naszego rodzynka w najlepszej lidze świata. Washinghton Wizards znowu mają mocny skład oparty na dwójce Bradley Beal – John Wall. Gortat jest ważnym elementem tej układanki. Wizards powinni być w ścisłej czołówce Wschodu, ale na więcej chyba ich nie stać. Z innych polskich akcentów: Los Angeles Lakers na koszulkach będą mieli reklamę firmy Wish, której właścicielem jest Polak Piotr Szulczewski. To pierwszy sezon z reklamami i logo firmy Nike na koszulkach zawodników.

Lakers tęsknią do wielkiej koszykówki, ale będą musieli jeszcze poczekać, chociaż do drużyny dołączył nr 2 tegorocznego draftu Lonzo Ball, 19-latek, który budzi ogromne nadzieje. Pod niebiosa wychwala go sam Magic Johnson.

Niewesoło będzie w Chicago, gdzie urządzono wyprzedaż. Rose, Butler, Rajon Rondo (trafił do New Orleans Pelicans). Do składu Byków dołączył Lauri Markkanen z Finlandii, który błyszczał na mistrzostwach Europy, ale NBA szybko raczej nie zawojuje.

Spektakularną porażkę zaliczył legendarny trener Byków Phil Jackson. Nie udało mu się zbudować silnej drużyny w Nowym Jorku i został zwolniony po ubiegłym sezonie. Trener – zdobywca 11 mistrzowskich pierścieni nie poradził sobie w roli prezydenta klubu. Teraz Knicks to będzie klub jednej gwiazdy – Kristapsa Porzingisa. Co za czasy – w Nowym Jorku rządzi młody Łotysz! Knicks chcą, by w przyszłym roku dołączył do niego inny młodzian z Europy, ale kto by nie chciał? Słoweniec Luka Doncić już typowany jest jako numer 1 w przyszłorocznym drafcie.

Rekordowa liczba transferów nie wszystkim się podoba, ale to już nie te czasy, kiedy koszykarze całe życie spędzali w jednym klubie. W piłce nożnej ta epoka skończyła się dawno temu, ale w NBA to nieodległe czasy. Michael Jordan całą zawodową karierę związał z Chicago Bulls i zanim wygrał sześć tytułów, poznał, jak smakują porażki. Teraz krytykuje zakupowe szaleństwo, bo – jak tłumaczy – powstają jedna czy dwie drużyny pełne gwiazd i cała reszta byle jakich.

Charlotte Hornets Jordana będą w gronie tych byle jakich, chociaż pozyskali gwiazdę, tyle że upadłą: świetny kiedyś center Dwight Howard popadł w przeciętność i ma chyba ostatnią szansę, żeby się odbudować.

Sezon zaczyna się w nocy z wtorku na środę. Na dobry początek hity: Cleveland Cavaliers – Boston Celtics i Golden State Warriors – Houston Rockets.

Transmisje w Canal+ Sport.

Autor jest dziennikarzem „Kroniki Beskidzkiej".

Największe zamieszanie zrobił Kyrie Irving, kiedy oświadczył, że nie chce już dłużej grać w Cleveland Cavaliers, bo nie czuje się tam szczęśliwy. Co unieszczęśliwiało jednego z najlepszych rozgrywających ligi, nie do końca wiadomo. Być może pozostawanie w cieniu większej gwiazdy, ale trudno, by było inaczej, kiedy się gra u boku LeBrona Jamesa.

Irving odszedł do Boston Celtics, a w odwrotną stronę do Cleveland powędrował Isaiah Thomas, też znakomity rozgrywający. W ubiegłym sezonie nie zrezygnował z gry w play-off po śmierci siostry, która zginęła w wypadku samochodowym, a potem grał z kontuzją biodra. Teraz jest rozgoryczony tym, jak potraktowali go w Bostonie. Poza Irvingiem Celtics pozyskali Gordona Haywarda z Utah Jazz, skrzydłowego, który już jest znakomity, a będzie jeszcze lepszy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Koszykówka
Marcin Gortat na świeczniku. Docenił go nawet LeBron James
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów
Koszykówka
Reprezentacja polskich koszykarzy czeka na lwa. Czy będzie nim rewelacyjny debiutant NBA?