Gdy Księżyc zasłania tarczę Słońca, pojawia się wówczas niepowtarzalna okazja, by zobaczyć obłok plazmy, zwany koroną słoneczną. To zachwycające zjawisko widoczne jest doskonale w zakresie miękkiego promieniowania rentgenowskiego oraz w ultrafiolecie.
Mogłoby się wydawać, że rzedniejąca wraz z oddalaniem się od Słońca materia będzie coraz chłodniejsza. Prawda jest jednak inna. Miękka obwódka wokół gwiazdy jest prawdziwym piekłem. Powierzchnia Słońca, zwana fotosferą, ma temperaturę ok. 5500 stopni Celsjusza. Tuż nad nią rośnie do 10 000 i im dalej, tym goręcej. Niektóre obszary w koronie słonecznej osiągają temperaturę 2 mln stopni. Dlaczego tak się dzieje? Naukowcy nadal nie znaleźli jednoznacznego wytłumaczenia tego zjawiska.
– Jest to jedno z najstarszych pytań pozostających bez odpowiedzi w heliofizyce – mówi Paul Bryans z High Altitude Observatory w Boulder. – Istnieje wiele różnych koncepcji na temat tego, co się dzieje w koronie słonecznej, i wciąż trwają dyskusje. Dane zebrane podczas zaćmienia Słońca 21 sierpnia mogą przybliżyć naukowców do rozwiązania zagadki.
Zjawisko całkowitego zaćmienia Słońca w 1869 r. po raz pierwszy pokazało ten anormalny układ. Niemiecki astronom Walter Grotrian obserwował linie spektralne, które pojawiły się podczas obserwacji światła emitowanego przez koronę. Astronomowie początkowo założyli, że powstały one przez hipotetyczny pierwiastek zwany koronium, ale Grotrian zdał sobie sprawę, że te linie emisyjne powstają z atomów żelaza pozbawionych części elektronów. Zwane są w fizyce atomowej liniami wzbronionymi i mogą być emitowane jedynie w warunkach skrajnego rozrzedzenia gazu. Są one nadal używane do pomiaru temperatury w koronie słonecznej – im więcej elektronów utraconych, tym goręcej.
Hipotezy
Takie ekstremalne temperatury mogą mieć związek z polem magnetycznym korony. Energia ma trudności z wypromieniowaniem, więc gromadzi się wewnątrz materii.