Luksusowa pensja dla dziewcząt z dobrych domów

Gmach prywatnej szkoły dla panien przy ulicy św. Barbary 4 był w swoim czasie najbardziej luksusowym budynkiem szkolnym w Warszawie.

Aktualizacja: 16.03.2018 08:40 Publikacja: 16.03.2018 08:34

Kamienica Tołwińskiej – kiedyś była tu szkoła, dziś apartamenty.

Kamienica Tołwińskiej – kiedyś była tu szkoła, dziś apartamenty.

Foto: Rzeczpospolita, Robert Gardziński Robert Gardziński

Obiekt powstał w 1903 r. na zlecenie Stefanii Tołwińskiej, właścicielki i dyrektorki Zakładu Naukowego. Uczennice przeniosły się do świeżo wzniesionej kamienicy, prosto z ulicy Chmielnej, gdzie do tej pory – w dość ciasnych salach – placówka oświatowa działała od 1882 r. Była to najdroższa pensja dla dziewcząt w mieście, czesne wynosiło 120 rubli rocznie. W nowym, pięknym budynku utrzymanym w stylu neobarokowym powstały dobrze wyposażone sale dydaktyczne, przestronna hala gimnastyczna i specjalistyczny gabinet chemiczny. Na ostatnim piętrze utworzono pokoje dla wychowanek spoza Warszawy.

Architektem kamienicy przeznaczonej na szkołę i pensjonat był Mikołaj Tołwiński, bliski krewny pani Stefanii. Była to jego pierwsza realizacja na ziemiach polskich po powrocie z Odessy, gdzie projektował budynki użyteczności publicznej m.in. wydział uniwersytetu czy budynek sądu miejskiego. W nowoczesnym gmachu przy ul. św Barbary artysta wykształcony na Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu zastosował współczesne innowacje, m.in. rozsuwane ściany w klasach, stwarzające możliwość dzielenia pomieszczeń na mniejsze lub większe w zależności od potrzeby. Szkoła miała system centralnego ogrzewania oraz dodatkowe ogrzewanie gazowe. Z kolei w Konstancinie-Jeziornie powstała modernistyczna willa Este (1905), którą architekt stworzył dla siebie.

Nowy rozdział życia warszawskiej kamienicy otwiera rok 1920, kiedy prywatną pensję dla panien przekształcono w Państwowe Żeńskie Gimnazjum im. Marii Konopnickiej. Pierwszą dyrektorką została wówczas Jadwiga Barszczewska-Michałowska. W jej wspomnieniach z tego okresu czytamy: „Wygląd zewnętrzny klas uległ zmianie, uczennice ozdabiały swe klasy według własnych upodobań. Dla zniwelowania różnic majątkowych pomiędzy uczennicami wprowadziliśmy obowiązkowe fartuszki na co dzień oraz zorganizowaliśmy wspólne odżywianie. Uczennicom nie wolno było przynosić do szkoły własnych śniadań, nawet słodyczy czy owoców. Wszystkie otrzymywały w szkole jednakowe śniadania".

W 1939 r. budynek przy św. Barbary 4 został lekko zniszczony. Od tego czasu nie miał części okien. Budynek wyglądał na opuszczony. Ale był to tylko pozór, który mógł zmylić niemieckiego okupanta. W rzeczywistości w salach i podziemiach szkoły odbywało się tajne nauczanie. Celem było przygotowanie uczennic do matury. Rok w rok – mimo oficjalnego zakazu – szkoła im. Konopnickiej przeprowadzała egzaminy dojrzałości.

Bez prawa powrotu

W latach 1939–1944 do matury przystąpiło pięć kolejnych roczników. 5 sierpnia 1945 r. w ruinach Śródmieścia zorganizowano podniosłą uroczystość wręczenia wszystkich matur z okresu tajnego nauczania. Zabrakło wielu dziewczyn. Poległy w powstaniu warszawskim, wśród nich wieloletnia dyrektorka szkoły Helena Bartosiewicz.

Po kapitulacji powstania, na niegdyś pełnej uroku uliczce św. Barbary, spalono wszystkie domy. Po wojnie większość budynków rozebrano doszczętnie, mimo że niektóre z nich nadawały się jeszcze do rekonstrukcji. Ten najtrudniejszy okres przetrwała jedynie kamienica Tołwińskiej. Wydawało się więc oczywiste, że po remoncie do murów dawnej szkoły powrócą uczennice i nauczyciele. Jednak Biuro Odbudowy Stolicy podjęło decyzję, że liceum Konopnickiej nie ma prawa powrotu do dawnej siedziby. Budynek przekazano pod zarząd Okręgowej Dyrekcji Poczty. Kilka lat później, w 1951 r., na mocy decyzji stalinowskiego Ministerstwa Oświaty Liceum Konopnickiej zostało zlikwidowane: po prawie 70 latach nieprzerwanego istnienia.

Okres PRL nie był dla przedwojennej kamienicy łaskawy. Neobarokowy gmach odbudowano bez efektownego zwieńczenia i pilastrów, dodając jedno niskie piętro. Na skutek kolejnego remontu z lat 70. zasłonięte zostały oryginalne pozostałości fasady – projektowanej z kunsztem przez Tołwińskiego. Budynek 100 lat po wybudowaniu – w 2003 r. – nie przypominał już tej architektonicznej perełki, którą był na początku. Imię patronki dawnej szkoły przyznano pierwszej tysiąclatce na Mokotowie. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że więź między starą szkołą a nową, która powstała około roku 1966, została przerwana. Dzisiejsze warszawskie LO im. M. Konopnickiej przy Madalińskiego 22 to już inna szkoła.

Dopiero w 2015 r. prywatny inwestor zdecydował się na przywrócenie dawnej świetności budynkowi przy ulicy św. Barbary 4. Deweloper zapewniał, że bardzo zależało mu na zachowaniu dawnego charakteru kamienicy. „Spółka rozpoczęła żmudny proces przywracania perły z ulicy św. Barbary 4 do jej wyglądu z lat świetności. Już w niedługiej przyszłości jej przyszli mieszkańcy będą mogli się cieszyć niesamowitymi wnętrzami odtworzonymi z pietyzmem i pasją oraz tą samą wizją, jaką miała Stefania Tołwińska ponad 100 lat wcześniej" – pisano na oficjalnej stronie przed zakończeniem remontu. Trudno się jednak zgodzić z ostatnim zdaniem, ponieważ wizja Tołwińskiej dotyczyła szkoły i pensjonatu dla kształcących się panien, nie zaś tworzenia prywatnych apartamentów.

Sala klubowa, stal i szkło

„To pierwsza butikowa kamienica w Warszawie" – zapewnia deweloper. Udało się przywrócić elewacji oryginalny wygląd, zaś stropy wymienione na nowe. Na klatkach schodowych pojawił się marmur, a charakteru wystroju wnętrz dopełniły mosiężne lampy, drewniane sztukaterie i żeliwne grzejniki.

Infrastruktura zabytkowej kamienicy została unowocześniona dzięki zamontowaniu windy ze stali i szkła. Pod podwórkiem wybudowano parking dla samochodów. Pomieszczenia w kamienicy podzielono na zaledwie osiem apartamentów, z których najmniejszy ma 80 mkw., a największy 270 mkw. Każde mieszkanie w odnowionej kamienicy ma wysokość 3,5 m. Lokatorzy mogą dodatkowo korzystać z recepcji oraz sali klubowej.

Uliczka św. Barbary powstała pod koniec XIX w. Przez wiele powojennych lat nazywana była ulicą Barbary. Dopiero uchwała Rady Miasta st. Warszawy z 8 listopada 2012 r. ustaliła oficjalną nazwę, utrwalając tytuł świętej przed imieniem. Podobne kosmetyczne zmiany spotkały wówczas inne warszawskie adresy. Nazwę ulicy Krzysztofa-Kamila Baczyńskiego zmieniono urzędowo na Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, bez myślnika między imionami, zaś ulicę Bohaterów Ghetta zastąpiono oficjalną nazwą Bohaterów Getta, już bez anachronicznej litery „h". Zmianie uległo też brzmienie ulicy Antoniego Corazziego, wybitnego architekta włoskiego, działającego na terenie Polski, aktualnie poprawna nazwa ulicy brzmi: Antonia Corazziego.

Historia zapisana w murach

W maju „Rzeczpospolita" już po raz drugi zaprasza do Gdyni na Real Esatate Impactor. W tym roku tematem głównym konferencji będzie tożsamość miast. Bez niej trudno zabiegać dziś m.in. o przychylność inwestorów, którzy są niezbędni dla rozwoju metropolii XXI wieku. Pielęgnowanie tożsamości nierozerwalnie łączy się z dbaniem o autentyczność i historię. Ta zapisana jest chociażby w tysiącach pięknych kamienic rozsianych w najróżniejszych miejscach Polski. Stąd nasz cykl o kamienicach z duszą.

Obiekt powstał w 1903 r. na zlecenie Stefanii Tołwińskiej, właścicielki i dyrektorki Zakładu Naukowego. Uczennice przeniosły się do świeżo wzniesionej kamienicy, prosto z ulicy Chmielnej, gdzie do tej pory – w dość ciasnych salach – placówka oświatowa działała od 1882 r. Była to najdroższa pensja dla dziewcząt w mieście, czesne wynosiło 120 rubli rocznie. W nowym, pięknym budynku utrzymanym w stylu neobarokowym powstały dobrze wyposażone sale dydaktyczne, przestronna hala gimnastyczna i specjalistyczny gabinet chemiczny. Na ostatnim piętrze utworzono pokoje dla wychowanek spoza Warszawy.

Pozostało 91% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu