Mordor – rzeczywistość wirtualna w realu miasta

Mordor, jak filmowe królestwo zła, tutaj też poraża uniformizmem i bezosobowością miejsca.

Aktualizacja: 13.02.2017 05:58 Publikacja: 13.02.2017 05:09

Mordor – rzeczywistość wirtualna w realu miasta

Foto: ROL

W Warszawie to miejsce pracy ponad 20 tysięcy osób. Miejsce dziennego pobytu wielu mieszkańców gmin podwarszawskich.

Codziennie przyjeżdża ich do Warszawy ponad 270 tysięcy. A na Śląsku do Katowic dojeżdża około 120 tysięcy, do Krakowa – prawie 100 tysięcy. Codziennie ponad 3 miliony Polaków wyjeżdża do pracy do innej gminy. Jeżdżą do pracy średnio co najmniej 35 minut w jedną stronę. A pracujemy najdłużej w Europie – ponad 42 i pół godziny na tydzień, a więc prawie 9,5 godz. dziennie spędzamy w pracy i w drodze do niej. Dlatego w pracy chcielibyśmy czuć się jak w domu, w którym jesteśmy tak krótko.

Niektóre firmy to dostrzegają. Google pozwala jeden dzień w tygodniu pracować w domu. To zwiększa innowacyjność pracowników. Bo innowacje nie powstają z przymusu, są z radości – gdy mamy zaufanie do środowiska, w którym działamy, w którym się dobrze czujemy.

Badania opinii publicznej z 2014 r. mówią, że ponad 98 proc. Polaków uważa, że lepiej się pracuje, jeśli miejsce pracy ładnie wygląda. To więcej o kilka punktów procentowych niż w 2010 r. Zatem docenimy jakość w miejscu pracy. Ale co to znaczy ładne miejsce? To zieleń, miejsca spotkań, swojskość, różnorodność otoczenia, indywidualna emocja miejsca.

Skąd więc Mordor, przyszły slums? Jak pojawił się w przestrzeni miasta i stał się pojęciem urbanizacji zła? Temu miejscu brakuje atrybutów miasta. Nie ma tu mieszkańców, są tylko pracownicy. Brakuje miejsc kultury, może szkół, uczelni, promenad, parków, placyków, zaułków. Nie ma również tego, co tworzy miasto, czyli możliwości współdecydowania przez tych, którzy tu pracują. Sam rynek widać nie wystarcza, potrzebny jest aktywny samorząd lokalny, partner w rozwoju.

Jednolitość i jednorodność Mordoru nie inspirują. A miasto jest przecież różnorodnością, wibruje. Co więc robić, aby nowe zespoły wielkich monofunkcyjnych dzielnic biznesu, czy też mieszkaniowych, stały się naszymi miastami, miejscami, z których moglibyśmy być dumni i w których czulibyśmy się przyjaźnie, bezpiecznie, u siebie?

Czy chodzi tylko o prawo i zasady zabudowy określone przez plan miejscowy? Plan, który determinuje, ale nie buduje różnorodności. Ta przecież powstaje poprzez indywidualne działania wielu różnych inwestorów. A więc może lokalne przepisy urbanistyczne, które określałyby standardy i warunki działania, nie determinując sposobu zagospodarowania. A może większa zdolność wpływania przez władze lokalne na sposób zagospodarowania w drodze dialogu urbanistycznego. Coś, co jest krytykowane jako subiektywne działania władzy lokalnej. Ale przecież ta władza działa dla swojej wspólnoty.

Zatem projekt urbanistyczny i transparentny proces decyzyjny. Takie projekty pokazują, jaka może być architektura naszego otoczenia. To plany nieformalne, charakterystyczne dla Niemiec czy Holandii. Pokazały swoją skuteczność w zabudowie centrum Berlina, Potsdamer Platz.

Dają możliwość rzetelnej dyskusji publicznej, bo opisują, obrysowują, jak to miejsce może wyglądać, co się w nim będzie działo, kto może uczestniczyć w jego budowie. A może praktyczny udział władz miejskich w procesie inwestycyjnym w ramach miejskich spółek rozwoju urbanistycznego.

Canary Wharf w Londynie czy Dublin Docklands lub Battery Park City w Nowym Jorku – to przykłady, kiedy władze miejskie mogły i tworzyły spółki inwestycyjne. W ich skład wchodzili zarówno właściciele nieruchomości, banki, jak i władze publiczne, tak aby przygotować szczegółowe propozycje dla poszczególnych deweloperów.

Władza miejska, samorząd miasta, powinna mieć możliwość realnego oddziaływania na jego budowę. Ale czy my, mieszkańcy, użytkownicy miasta, potrafimy jej zaufać? A może trzeba weryfikować zaufanie przez transparentny dialog, konsultacje, a nawet referendum na temat tego, co i jak budować.

Umiejętność życia miejskiego wsparta marzeniem Dobrego Miasta może zmienić również istniejące już Mordory. Jest w końcu rewitalizacją. Bądźmy jednak mądrzy przed szkodą – czyli postawmy na prewencję urbanistyczną, a więc projektowanie otoczenia, oraz dialog urbanistyczny. To są wartości dla naszego samorządu, to wartość dla nas samych i naszego wpływu na nasz samorząd. Budujmy więc miasteczka w mieście, a poczujemy się u siebie.

W Warszawie to miejsce pracy ponad 20 tysięcy osób. Miejsce dziennego pobytu wielu mieszkańców gmin podwarszawskich.

Codziennie przyjeżdża ich do Warszawy ponad 270 tysięcy. A na Śląsku do Katowic dojeżdża około 120 tysięcy, do Krakowa – prawie 100 tysięcy. Codziennie ponad 3 miliony Polaków wyjeżdża do pracy do innej gminy. Jeżdżą do pracy średnio co najmniej 35 minut w jedną stronę. A pracujemy najdłużej w Europie – ponad 42 i pół godziny na tydzień, a więc prawie 9,5 godz. dziennie spędzamy w pracy i w drodze do niej. Dlatego w pracy chcielibyśmy czuć się jak w domu, w którym jesteśmy tak krótko.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu