Łomanowski: Mundialowy worek bez dna

Nikt nie wie, ile pieniędzy wydała Rosja w ciągu sześciu lat na przygotowania do mundialu.

Aktualizacja: 14.06.2018 20:27 Publikacja: 14.06.2018 19:31

Łomanowski: Mundialowy worek bez dna

Foto: AFP

Oficjalnie było to 12 mld euro. Ale przygotowania do zimowych igrzysk w Soczi w 2014 r. miały pochłonąć 50 mld dolarów (jak twierdzi Bloomberg), gdy budowano w jednym miejscu. Teraz zaś w 11 miastach powstały stadiony, w dodatku – znów oficjalnie – ponad połowę wydatków pochłonęła infrastruktura komunikacyjna między nimi.

Dlatego rządowe podsumowania mundialowych wydatków wydają się całkowicie niewiarygodne. Tym bardziej że poza budżetowymi pieniędzmi użyto pod przymusem nieznanej ilości zasobów prywatnych. Z drugiej strony to osobliwe partnerstwo publiczno-prywatne obejmowało też wspólne (urzędniczo-biznesowe) rozkradanie pieniędzy wydzielonych z budżetu na przygotowania. Stąd na przykład siedmiokrotne przekroczenie kosztorysu budowy stadionu w Petersburgu. Sam diabeł tego ani nie rozplącze, ani nie policzy.

Czy te ogromne sumy mogą się kiedykolwiek zwrócić? Prezydent Putin zapewnia, że poolimpijskie obiekty w Soczi – którym prognozowano upadek – bez przerwy są wynajmowane na różne imprezy i zarabiają na siebie. Ale one znajdują się w jednym i to specyficznym miejscu. W pobliżu jest ulubiona rezydencja prezydenta Boczarow Rucziej. A pańskie oko konia tuczy.

Tymczasem mundialowe stadiony rozrzucone są od Uralu po Kaliningrad i już dziś można mieć pewność, że w mniejszych ośrodkach (takich jak, powiedzmy Sarańsk czy tenże Kaliningrad) nie będzie pieniędzy na ich utrzymanie. Popadną w ruinę albo będą bez przerwy dotowane z centralnego budżetu.

Moskwa liczy, że efektem mistrzostw będzie wzrost ruchu turystycznego i to częściowo pokryje wydatki. Piłkarskie święto ma bowiem pokazać inną, przyjazną Rosję (jak mówią sami gospodarze: „Może niezbyt trzeźwą, ale za to bardzo gościnną"). Spory z Zachodem uniemożliwią jednak Moskwie skorzystanie na tym.

W samej Rosji mistrzostwa budzą nieokreślony niepokój: po letnich igrzyskach w Moskwie w 1980 r. była wojna w Afganistanie, po zimowych w Soczi – napad na Ukrainę. A po mundialu?

Oficjalnie było to 12 mld euro. Ale przygotowania do zimowych igrzysk w Soczi w 2014 r. miały pochłonąć 50 mld dolarów (jak twierdzi Bloomberg), gdy budowano w jednym miejscu. Teraz zaś w 11 miastach powstały stadiony, w dodatku – znów oficjalnie – ponad połowę wydatków pochłonęła infrastruktura komunikacyjna między nimi.

Dlatego rządowe podsumowania mundialowych wydatków wydają się całkowicie niewiarygodne. Tym bardziej że poza budżetowymi pieniędzmi użyto pod przymusem nieznanej ilości zasobów prywatnych. Z drugiej strony to osobliwe partnerstwo publiczno-prywatne obejmowało też wspólne (urzędniczo-biznesowe) rozkradanie pieniędzy wydzielonych z budżetu na przygotowania. Stąd na przykład siedmiokrotne przekroczenie kosztorysu budowy stadionu w Petersburgu. Sam diabeł tego ani nie rozplącze, ani nie policzy.

Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?