Jak piszemy w „Rzeczpospolitej", wkrótce powstanie nowa komisja badania wypadków lotnictwa państwowego, której głównym celem ma być teoretycznie wyjaśnienie wszystkich okoliczności wydarzeń sprzed blisko sześciu lat. PiS realizuje w ten sposób jedną z wyborczych obietnic.

Polskie państwo po katastrofie nie stanęło na wysokości zadania. Choć politycy PO uwielbiali powtarzać, że „państwo zdało egzamin", kolejne wstrząsające wydarzenia związane z zamianą zwłok, które odkryto dzięki ekshumacjom, czy fakt, że prokuratura nie skończyła śledztwa, nieustannie podważały tę tezę. Polska wykazała się też daleko idącą naiwnością, jeśli chodzi o zaufanie do strony rosyjskiej. Ktoś pamięta jeszcze deklaracje rządu Donalda Tuska o tym, że mamy możliwość odwoływać się na mocy załącznika do konwencji chicagowskiej? Dziś wiemy, ile były warte, podobnie jak twierdzenia, że teren katastrofy przekopano metr w głąb.

Wydarzenia z 10 kwietnia już zdążyły głęboko podzielić Polaków. Nowa komisja fatalnych skutków tego stanu rzeczy jednak nie przezwycięży. Może stać się wręcz przeciwnie. Do komisji powołani zostaną eksperci, którzy wcześniej podczas prac tzw. zespołu Macierewicza bronili tezy, że tragedia była wynikiem zamachu. Nie będzie zaś nikogo, kto pracował nad wnioskami przyjętymi za czasów rządu Donalda Tuska. Rodzą się więc uzasadnione obawy, że komisji nie będzie interesowała prawda, lecz dowiedzenie tezy o zamachu.

Jeśli więc głównym motywem działań nowej komisji będzie chęć politycznej zemsty, zamiast prawdy o Smoleńsku, będziemy mieli jeszcze gorętszy spór i jeszcze głębsze podziały. Byłaby to doskonała wiadomość. Doskonała dla wrogów Polski.