Grupa Sky wkroczyła do tego sportu z ogromnymi pieniędzmi potężnego sponsora pod hasłem „zero tolerancji dla dopingu”. Organizatorzy Tour de France twierdzili, że jej szef Dave Brailsford pojednał Brytyjczyków z ich wyścigiem. Po zwycięstwach jego kolarzy królowa przyznała Walijczykowi tytuł szlachecki, a w roku 2014 start Touru w Anglii był wielkim sukcesem. Ale największe nadzieje związane były z dopingiem, gdy sir Dave zapewniał, że jego kolarze są i będą czyści, chciało się mu wierzyć po czasach armstrongowej zarazy.

Dziś w Anglii słychać głosy, że Brailsfordowi należy szlachecki tytuł odebrać po tym co działo się z tajemniczą paczką dla jego pierwszego asa, zwycięzcy Touru z roku 2012 i pięciokrotnego mistrza olimpijskiego Bradleya Wigginsa (do dziś niewyjaśniona afera dopingowa). Teraz wpadł czterokrotny triumfator Touru Chris Froome i z pozytywnego wizerunku grupy Sky nic nie zostało.

Szefowie brytyjskiego teamu chcieli nas przekonać, że można zwyciężać dzięki doskonałej organizacji pracy, a rywale dodawali: i pieniądzom, o których inni mogli tylko marzyć. Wiara w to, że idzie nowe była potrzebna kolarstwu, które wychodziło z wieków ciemnych i choć bezkrytycznie wierzyli chyba tylko nieliczni, jakaś nadzieja jednak była. Dziś Sky to już nie brzmi dumnie i bogato, raczej smutno i kłamliwie. Nasz mistrz świata Michał Kwiatkowski jest jednym z kolarzy tej grupy. Przeszedł pod skrzydła Brailsforda, by dojrzewać do wielkich zwycięstw. Od dziś będziemy czekać w strachu.