Bardzo często polityka przestaje być głównym tematem, gdy w lipcu i sierpniu miliony rodaków szturmują bałtyckie plaże, wyposażeni w nieodzowne parawany. Dlatego przed nami ostatnie tygodnie walki o to, jaki przekaz polityczny pozostanie w głowach przeciętnego zjadacza chleba na początku sezonu wakacyjnego.
Powody do satysfakcji może mieć PiS. Według najnowszego badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej” partia Jarosława Kaczyńskiego odzyskuje poparcie po sondażowym dołku. Wpadła w niego po szczycie Unii Europejskiej, na którym – wbrew PiS – odnowiono kadencję Donalda Tuska. Ani problemy Jacka Kurskiego z festiwalem w Opolu, ani skandal, jaki wybuchł po ujawnieniu nagrania z tortur, którym był poddawany przed śmiercią Igor Stachowiak w toalecie wrocławskiego komisariatu, nie obniżyły poparcia dla rządzącej partii. Jak widać, jej wyborcy, zgodnie z przekazem PiS, uważają, że zarówno bojkotowanie przez artystów TVP, jak i tragiczna śmierć 25-latka na komendzie są wykorzystywane przez przeciwników politycznych Kaczyńskiego. Uderzenie zaś przez panią premier w populistyczne nuty na kanwie antyislamskich i antyuchodźczych nastrojów po zamachu w Manchesterze, jakkolwiek dwuznaczne moralnie, przyniosło władzy polityczne korzyści – 2 punkty procentowe.
Co ciekawe, na zaostrzeniu antyimigranckiej retoryki zyskał też Paweł Kukiz. Ale to niejedyna zmiana w najnowszym sondażu. Wyborcy Platformy okazują się surowi i najwidoczniej uznali, że po tym, gdy PiS zadał PO cztery pytania, największa partia opozycyjna potknęła się o własne nogi i musiała poświęcić trzy tygodnie, by wyjaśniać, że jest za, a nawet przeciw 500+, podwyższeniu wieku emerytalnego czy przyjmowaniu uchodźców do Polski.
Być może część dawnych wyborców PO popłynęła w kierunku Ryszarda Petru, który w ubiegłym tygodniu przedstawił swój program i próbował wyjść z polityczną inicjatywą. Ale wzrost do 8 proc. poparcia to z pewnością znacznie mniej, niż sięgają ambicje Nowoczesnej. Choć jej ostro wolnorynkowy program połączony z dryfem w kierunku lewicy obyczajowej nie powinien dawać nadziei na powrót do 20-proc. wyniku, którym Nowoczesna cieszyła się rok temu.
Z pewnością elementem przesilenia jest też rezygnacja Mateusza Kijowskiego. Charyzmatyczny lider KOD podobnie jak Petru potrzebował aż pół roku, by zrozumieć, jaką krzywdę wyrządził kierowanej przez siebie organizacji. Petru postanowił walczyć o drugą szansę, Kijowski zrezygnował, zostawiając Komitet na drodze w nieznane.