Postać tę można by śmiało postawić w jednym rzędzie z Aleksandrem czy Temudżynem, gdyby chodziło wyłącznie o podboje. Jednak tym, co w przypadku przyszłych losów Chin miało dużo większe znaczenie, były reformy, jakich dokonał Shi Huang. W sposób całkowicie bezwzględny najpierw rozbroił podbite królestwa, potem przeprowadził nowoczesny podział administracyjny kraju, stworzył niedziedziczną kadrę urzędniczą, zunifikował język, pismo, system miar i wag, monetę, a nawet tak abstrakcyjny na pozór standard jak rozmiary osi kół wozów. A w roku 216 przed Chrystusem na terenie całego królestwa zniósł pańszczyznę, zastępując ją podatkiem agrarnym. Tak zrodziła się cywilizacja, która mimo wielu epok zamieszania i chaosu trwa z powodzeniem do dzisiaj. Dziś państwo, którego podwaliny położył Shi Huang, jest największą potęgą gospodarczą świata. Produkt krajowy brutto ma większy od USA, zasoby siły roboczej trzy razy takie, rezerwy niewyobrażalne. Mimo ideologicznego epizodu, jakim był marksizm, Chiny rozwijają się w tempie niemal na świecie niespotykanym. Dość powiedzieć, że w ciągu ostatnich 30 lat ich dochód narodowy wzrósł ponad 20-krotnie. W drugiej dekadzie XXI wieku po zgrzebnym bolszewizmie praktycznie nic nie zostało i choć w Państwie Środka wciąż formalnie rządzi partia komunistyczna, jej aktualny kurs można utożsamiać z państwowym pragmatyzmem. Efekty są powszechnie znane, a rokowania jeszcze lepsze.

Nie trzeba być wybitnym ekonomistą, by mieć świadomość, jakie gospodarka chińska kryje jeszcze rezerwy. Po co o tym wszystkim piszę? By udowodnić, że Chiny to nie żaden azjatycki tygrys, ale prawdziwy smok, który ma potencjał, by zdominować światową gospodarkę. Czy my, Polacy, to rozumiemy? Rzekomo tak, ale jak to często bywa nad Wisłą, z rozumienia niewiele wynika. Prócz słów, bo tych na linii Warszawa–Pekin pada bardzo wiele. Gorzej z czynami. Trudno nie mieć wrażenia, że oprócz fatalnego dla nas bilansu handlu zagranicznego nie umiemy dostatecznie wykorzystać chińskiego zainteresowania inwestycjami. Wyprzedzają nas w tej dziedzinie nawet Węgry i Rumunia. Nieudolność? Brak koordynacji? A może świadoma kalkulacja, za którą stoi przekonanie, że przyjdą inni? Wszystko to błędy. Chiny są skazane na zdominowanie świata. Wobec takiej potęgi musimy mieć przemyślaną i konsekwentną strategię współdziałania. Pierwszy krok to natychmiastowe odblokowanie zamrożonych projektów, jak choćby budowa terminala dla linii kolejowej Łódź – Chengdu. W kolejce czekają następne i tylko od naszej kreatywności zależy wymyślenie, co będzie dalej. Chiny czekają na oferty. Taka jest logika gigantów z rezerwami. Zatroszczmy się o nie już dzisiaj, bo po wyczerpaniu się środków z unijnych funduszy spójności chiński kapitał może stać się kołem napędowym polskiej gospodarki.