Adam Bielan w programie #RZECzoPOLITYCE mimochodem zasugerował, że KOD może być infiltrowany przez rosyjskie służby, a opozycja nieświadomie działa w interesie Rosji. Nie, żeby były jakieś dowody – ot luźne refleksje. Bo nikt nikogo za rękę nie złapał, nikt nikomu judaszowych srebrników z kieszeni nie wyciągnął. Ale przecież rozumiecie - coś jest na rzeczy. My nie oddamy ani guzika – a po drugiej stronie może właśnie odpruwają te guziki dla krawca na Kremlu.
To oczywiście nic nowego. Przecież już Donald Tusk zaprzedawał ojczyznę wolną Władimirowi Putinowi na molo w Sopocie. Nawet autostrady - jak przekonywał jeden z wiceministrów – wytaczano tak przebiegle, by służyły interesom Rosji. A Antoni Macierewicz całkiem niedawno mówił wprost: interesy Rosji i opozycji są zbieżne. Przypadek? Nie ma przypadków, są tylko znaki – jak mawiał ś.p. ksiądz Bronisław Bozowski.
Antoni Macierewicz jest tu zresztą ciekawym przypadkiem, bo choć z jednej strony sam jest znany z rozsupływania politycznych kłębków prowadzących po nitce do Kremla, to jednocześnie jest także dla opozycji i związanych z nią publicystów ulubionym ogniwem łączącym obecną władzę z Rosją. No bo przecież rozwiązanie WSI, nocne wizyty w Centrum Kontrwywiadu NATO, wrzutki o mistralach za dolara… Tomasz Lis nie ma wątpliwości: Macierewicz jest „obiektywnym agentem” – służy Rosji, nawet jeśli o tym nie wie.
Wychodzi na to, że w Polsce „obiektywni agenci” Rosji spierają się z „obiektywnymi agentami” Rosji. I to tak, że aż wióry lecą.
Jako młodemu ojcu, który stara się ostrzec syna za pomocą bajek przed popełnianiem błędów, nieodparcie przychodzi mi w tym momencie na myśl historia o chłopcu, który krzyczał „Wilk”, by wprowadzić nieco zamętu w lokalnej społeczności. Za pierwszym i za drugim razem okrzyk „Wilk” skłonił ludzi do wyjścia z domów w obawie przed drapieżnikiem. Za trzecim razem jednak chłopiec został z wilkiem sam na sam – i oczywiście dopiero wtedy wilk pojawił się naprawdę.