Dobijanie Platformy przez Petru, to dla Kaczyńskiego przyspieszony prezent gwiazdkowy. Nowoczesna, partia programowo i wyborczo wąsko sprofilowana, nie jest i nie będzie poważną konkurencją dla PiS. Dzisiaj Petru może stanowić konkurencję tylko dla PO.
Sytuacja pozostałych partii opozycyjnych wygląda jeszcze gorzej. PSL nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji politycznej. Ludowcy pod przywództwem Władysława Kosiniaka- Kamysza wciąż nie mają pomysłu na to, jaką partią mają być i jak chcą odzyskać elektorat wiejski utracony na rzecz PiS.
Lewica jest jeszcze bardziej niemrawa niż przed wyborami. Jedynym formą aktywności Leszka Millera i SLD jest organizowanie konferencji, które cieszą się coraz mniejszą popularnością. Adrian Zandberg i Partia Razem sprawiają wrażenie, jakby jeszcze nie zdecydowali się na pełne zaangażowanie w politykę i działalność publiczną. Nie widać, żeby Zandbergowi chciało się chcieć. Barbara Nowacka powoli znika. Nawet Robert Biedroń pytał publicznie, gdzie podziewa się wczorajsza twarz Zjednoczonej Lewicy. Janusz Palikot całkowicie roztrwonił swój potencjał polityczny oraz resztki wiarygodności. Lewicy jak nie było, tak nie ma. I dzisiaj wiele wskazuje na to, że ten stan szybko się nie zmieni.
Z ponad 30,7 miliona uprawnionych do głosowania Polaków, na wybory poszło ponad 15,5 milionów obywateli. Do zagospodarowania wciąż jest duża grupa wyborców zniechęconych do polityki. Szansą PO na odbicie się, jest zaktywizowanie biernej części wyborców. Chyba, że PO chce osiągnąć dno, żeby móc się od niego odbić. Jeśli tak, to trzeba Platformę pochwalić w stopniowym realizowaniu planu. Pewne jest, że gdyby wybory odbyły się dzisiaj sytuacja dla partii Ewy Kopacz byłaby jeszcze gorsza niż 25 października.