Kwiatkowski już jechał w Norwegii w czasówce. W barwach zespołu Sky wystartował w jeździe drużynowej i zdobył brązowy medal. Uznał jednak, że nie ma co się przemęczać, i odpuścił start w środę. Oszczędza siły na wyścig ze startu wspólnego, w którym zamierza walczyć o zwycięstwo. To kolarz, który wie, co robi, ze ściśle określonymi celami, profesjonalista. Nie ma co żałować jego dzisiejszej absencji.
Bodnar zastosował odmienną taktykę. Obsadza każdą konkurencję tegorocznych mistrzostw. Pojechał już w drużynówce (zajął 10. miejsce), wystartuje w indywidualnej jeździe na czas i w wyścigu ze startu wspólnego, w którym – z reprezentacyjnego i koleżeńskiego obowiązku – będzie pomagał Kwiatkowskiemu. Drugim Polakiem w czasówce jest Mateusz Taciak. Zastąpił chorego Marcina Białobłockiego, ale nie ma co się oszukiwać, uwagę skupia Bodnar.
Dotychczas był w cieniu dwóch naszych najbardziej znanych kolarzy. Podczas gdy Kwiatkowski i Rafał Majka odnosili spektakularne sukcesy, 32-letni kolarz z Chrząstawy, wychowanek Moto-Jelcz Laskowice, pracował w swoich grupach zawodowych dla innych – Petera Sagana, Vincenza Nibalego, Majki, a w kadrze dla Kwiatkowskiego. Już w ubiegłym roku pokazał, że w pojedynkę również świetnie sobie radzi. Na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro zajął w czasówce szóste miejsce, na mistrzostwach świata w Katarze – czwarte. Potwierdził umiejętności, z których od dawna znany był w Polsce. W tej specjalności czterokrotnie zdobywał mistrzostwo kraju.
W lipcu na przedostatnim etapie Tour de France ze startem i metą na Stade Velodrome w Marsylii Bodnar jako pierwszy Polak odniósł zwycięstwo w czasówce wielkiego touru. Zaledwie o sekundę wyprzedził Kwiatkowskiego, o sześć zwycięzcę wyścigu Christophera Froome'a. Po latach pierwszy raz w karierze odegrał pierwszoplanową rolę, wyszedł z cienia. I to w jakiej scenerii.
Mistrzostwa świata są równie atrakcyjnym polem walki dla czasowców. W Bergen stawka jest doborowa – zwycięzca tegorocznego Tour de France i Vuelty (w Hiszpanii był pierwszy w jeździe na czas) Froome, trzykrotny złoty medalista Niemiec Tony Martin, mistrz sprzed dwóch lat Białorusin Wasilij Kiryienka, zwycięzca Giro i srebrny medalista olimpijski Holender Tom Dumoulin. W takim zestawie Bodnar nie jest faworytem, ale od etapu w Marsylii wiadomo, że potrafi wygrywać z najlepszymi. Niedawno mówił „Rz" o trasie, która niezbyt mu odpowiada.