W tym sezonie 26-letni zawodnik z Torunia pokazuje, że jest w stanie wygrać w każdych okolicznościach, w dowolny sposób i z najpoważniejszymi rywalami. Dwa tygodnie temu w rozgrywanym w Toskanii wyścigu Strade Bianche Michał Kwiatkowski przyjechał na metę w Sienie samotnie, jadąc w pojedynkę przez 15 km. O kilkanaście sekund wyprzedził Belgów, mistrza olimpijskiego Grega Van Avermaeta i ubiegłorocznego zwycięzcę Tour de Pologne Tima Wellensa.
W sobotę na wybrzeżu liguryjskim na najważniejszym podjeździe słynnego klasyku – pod Poggio – podążył w ślad za atakującym mistrzem świata Peterem Saganem. Z Polakiem zabrał się jeszcze Francuz Julien Alaphilippe. Trójka przystąpiła do finiszu na Via Roma w San Remo. Sagan był faworytem. Słowak niedawno wygrał dwa etapy Tirreno – Adriatico i belgijski klasyk niższej kategorii Kuurne-Bruxelles-Kuurne. W poprzednim sezonie odniósł 14 zwycięstw.
Ale Kwiatkowski jest dla Słowaka najbardziej niewdzięcznym z przeciwników. Rywalizują ze sobą od wieku juniora, startowali razem jeszcze w młodzieżowym Wyścigu Pokoju. Bywało różnie, ale w bezpośredniej rywalizacji Polak na ogół wygrywa.
Na Poggio Elia Viviani włoski sprinter z zespołu Sky, którego Brytyjczycy wyznaczyli w tym wyścigu do roli lidera, powiedział przez radio Kwiatkowskiemu, żeby to on gonił Sagana, bo jako jedyny ma szansę z nim wygrać. W San Remo Polak wyprzedził Słowaka o kilkanaście centymetrów, rzutem rowerem na taśmę.
Było to piąte zwycięstwo Polaków w klasykach, nie licząc wyścigu o mistrzostwo świata w Ponferradzie. W 2015 roku wygrał Amstel Gold Race, w ubiegłym roku E3 Harelbeke (ograł wtedy Sagana), na początku marca Strade Bianche, w którym triumfował po raz drugi.