W poniedziałek jako pierwszy zrezygnował ze swojej funkcji w PZKol Marek Kosicki. Dwa dni później do dymisji podało się czterech kolejnych członków zarządu: Piotr Kosmala, Adam Wadecki, Franciszek Harbacewicz i Tadeusz Jasionek. W piątek podobny krok uczynili Lucjusz Wasielewski i Arkadiusz Jałowski. Rafał Jurkowlaniec o swojej decyzji poinformował dopiero wieczorem na Facebooku.
"Sytuacja wzajemnych pomówień, niedomówień, kłótni, prześcigania się w medialnych rewelacjach i odgrażania się za pomocą mediów społecznościowych to nie jest poziom, który powinien towarzyszyć dyskusji o przyszłości kolarstwa. Nie jest to też atmosfera, która pozwala w normalnych warunkach pracować zawodnikom czy trenerom" - wyjaśnił w swoim oświadczeniu Jurkowlaniec.
"Aferami muszą się zająć prokuratury i sądy" - podkreślił. "To one powinny też chronić osoby poszkodowane, które dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniami nie w blasku fleszy, lecz przed przedstawicielami instytucji, którym ufają. Granice przyzwoitości zostały w tym przypadku przekroczone" - stwierdził.
W tej sytuacji w zarządzie PZKol pozostał tylko prezes Dariusz Banaszak. Wcześniej w piątek minister sportu Witold Bańka mówił, że "Siedmiu członków zarządu Polskiego Związku Kolarskiego zrezygnowało na prośbę MSiT, dwóch nie posłuchało".
"Tym samym nie zostały spełnione warunki dalszej współpracy. Nie będzie zmiany stanowiska z naszej strony. Wszyscy muszą odejść. Musi nastąpić całkowity reset, całkowite katharsis" - powiedział Bańka podczas briefingu w siedzibie MSiT.