Rozpatrywana przez Sąd Najwyższy sprawa dotyczyła sekretarek zatrudnionych w wydziale karnym jednego z sądów rejonowych. Po godzinach pozostawały pod telefonem w ramach tzw. dyżurów aresztanckich. Chodziło o święta i weekendy i możliwość szybkiego przybycia do sądu, gdyby musiał się zebrać ws. tymczasowego aresztowania. Nie mogły więc wyjechać z rodziną czy napić się wina ze znajomymi. Po dyżurze przychodziły rano do pracy.
Do lipca 2014 r. obowiązywało w sądzie zarządzenie prezesa o przebywaniu sędziów i pracowników wyznaczonych do rozpoznawania spraw w trybie przyspieszonym w soboty i dni wolne od pracy w godz. 8–16, w dni robocze w godz. od 15.15–18 poza siedzibą sądu w warunkach stałego kontaktu telefonicznego. W rzeczywistości to zarządzenie ponoć nie było respektowane i powódkom przekazano, że dyżury mają charakter całodobowy. Kobiety zwróciły się do prezesa o zwiększenie obsady dyżurów aresztanckich, bo dotychczasowa praktyka ich organizacji była uciążliwa dla codziennego życia. Dyżurowały tylko we cztery. Zmodyfikowano więc plan dyżurów, zwiększając liczbę osób do siedmiu. Zmieniono też zasady pełnienia dyżuru, zarządzając przebywanie sędziów i pracowników sądu wyznaczonych do rozpoznania sprawy w trybie przyspieszonym w soboty i dni wolne od pracy w godz. 8–18 oraz w dni robocze od 15.15 do 18 poza siedzibą sądu w warunkach stałego kontaktu telefonicznego. W latach 2011–2014 zaledwie kilkakrotnie wyznaczono posiedzenie sądu do rozpoznania sprawy w trybie pilnym poza godzinami pełnienia dyżurów. Kobiety musiały przyjechać do sądu w weekend lub święto w pojedynczych sytuacjach. W tym okresie powódki pełniły po kilkadziesiąt dyżurów, lecz efektywnie bardzo rzadko świadczyły na nich pracę.
Sąd Najwyższy uznał, że dyżury nie naruszały ich prawa do wypoczynku w sposób wymagający rekompensaty. Właśnie ze względu na to, że rzadko musiały stawiać się w sądzie po godzinach. Najczęściej po prostu były pod telefonem.
– Kobiety były jednak nierówno traktowane w porównaniu z pracownicami innych wydziałów. Wszyscy sekretarze, ale też wszyscy sędziowie i asystenci sędziego powinni być wyznaczani do spraw aresztanckich – zauważył sędzia Zbigniew Myszka.
Kobiety mogły więc domagać się zadośćuczynienia, ale z tytułu naruszenia zasad nierównego traktowania, nie zaś ze względu na naruszenie ich dób osobistych.