Konstrukcja czasu pracy określonego wymiarem zadań (art. 140 kodeksu pracy), w praktyce nazywanego zadaniowym, nie zawsze bywa właściwie rozumiana przez pracodawców. Najczęściej popełnianym błędem jest ustalanie pracownikom objętym tym systemem rozkładu czasu pracy, tj. godzin rozpoczynania i kończenia pracy w poszczególnych dniach tygodnia. Tak być nie powinno.
Jak sama nazwa wskazuje, czas wykonywania pracy określają tu właściwości zadań wykonywanych przez pracownika, a nie rozkład narzucany przez pracodawcę. Inaczej rzecz ujmując, pracownik powinien pozostawać do dyspozycji zadania w tym czasie, gdy zadanie wymaga jego aktywności. Jest to zupełnie odmienna filozofia niż w klasycznych systemach czasu pracy, w których zatrudnieni muszą pozostawać w dyspozycji pracodawcy w określonych przez niego dniach i godzinach.
Sam zapis to za mało
Nie wystarczy zatem napisać w regulaminie pracy, że określona grupa pracowników (np. przedstawiciele handlowi) jest objęta zadaniowym czasem pracy, a w dalszych krokach ustalić system nakładania skonkretyzowanych zadań i określania ich czasochłonności (po porozumieniu z pracownikiem), zaś na koniec rozliczać takie osoby z wykonanych zadań. Oczywiście nie wyklucza to wyznaczania pracownikowi godzin kontaktowych czy stawiania się w firmie w określonym czasie, ale powinno to mieć charakter incydentalny, a nie permanentny.
Korzyść, jaką daje zadaniowy czas pracy, to wysoka elastyczność, efektywne wykorzystanie czasu pracy (brak okresów „zakonspirowanego" odpoczynku charakterystycznego dla klasycznego, rozkładowego systemu), wykonywanie pracy wtedy, gdy jest ona po prostu potrzebna. Dodając do tego zwolnienie pracodawcy z obowiązku ewidencjonowania godzin pracy (art. 149 § 2 k.p.), mądrze zastosowany system zadaniowy może przynieść korzyści zarówno pracodawcy jak i pracownikowi. Temu ostatniemu np. w postaci możliwości harmonizowania pracy z potrzebami prywatnymi, rodzinnymi.
Nieodparta potrzeba kontroli
W praktyce różnie to bywa. Pracodawcy seryjnie przegrywają procesy o wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych z osobami objętymi zadaniowym czasem pracy, głównie ze względu na niemożliwość udowodnienia, że zadania nałożone na pracownika mogły być wykonane w ramach obowiązujących norm. Płacą grzywny za nieewidencjonowanie godzin pracy w systemach, które wprawdzie nazwali zadaniowymi, ale które w istocie takimi nie są. Cytując zapis w regulaminie pracy pewnej firmy: „Pracownicy działu handlowego pracują w zadaniowym czasie pracy (art. 140 k.p.) od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 16.00". To niemal klasyka u niektórych pracodawców, którzy nie mogą się wyzbyć przyzwyczajenia do ustalania rozkładu w przypadkach, gdy nie ma to najmniejszego sensu. Rozliczają „zadaniowców" z obecności, wyciągają surowe konsekwencje z tytułu nieobecności.