We wtorek Sąd Najwyższy zajął się sprawą jednej z największych spółek z Zabrza produkujących sprzęt górniczy. Spółka wystąpiła do sądu pracy o sprostowanie wystawionego przez siebie protokołu powypadkowego, w którym wypadek jednego z pracowników uznała za ciężki.
Wypadek faktycznie początkowo wyglądał poważnie. Poszkodowany doznał obrażeń, gdy odprysk łańcucha wbił mu się w oko. Został on natychmiast przewieziony do szpitala, gdzie lekarze usunęli mu odłamek. Po kilku miesiącach rehabilitacji pracownik wrócił na dotychczasowe stanowisko z zaleceniem lekarza, aby zakładał okulary ochronne. Spółka wyliczyła, że zmiana kwalifikacji wypadku z ciężkiego na zwykły pozwoliłaby na cofnięcie podwyżki składki wypadkowej i oszczędności rzędu 166 tys. zł.
W czasie rozprawy Bartosz Kasprzyk, radca prawny reprezentujący spółkę, dowodził, że zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami przedsiębiorca ma dokładnie 19 dni od wypadku na wystawienie protokołu powypadkowego i przepisy nie przewidują procedury jego zmiany, choćby stan zdrowia pracownika uległ znaczącej poprawie, co miałoby wpływ na wysokość składki wypadkowej.
Sąd Najwyższy, do którego trafiła ta sprawa, uznał w wyroku z 20 października 2016 r., że sąd pracy nie powinien zajmować się prostowaniem protokołu powypadkowego, bo jest to dokument prywatny.
– Pracodawca może sprostować protokół powypadkowy we własnym zakresie – powiedział Zbigniew Myszka, sędzia SN. – Musiałby jednak zrobić to na swoje ryzyko.