Rz: Komisja Europejska i Parlament Europejski pracują obecnie nad daleko idącymi zmianami, które dotkną przedsiębiorców delegujących setki tysięcy polskich pracowników do innych państw UE. Czego mają się spodziewać nasi przedsiębiorcy?
Joanna Jasiewicz: Zmiany są pewne, pytanie, w jakim nastąpią zakresie. Już we wrześniu zeszłego roku przewodniczący UE Jean-Claude Juncker stwierdził, że priorytetem dla Unii jest wdrożenie zasady, że za taką samą pracę w tym samym miejscu powinna przysługiwać taka sama płaca. Rewizja przepisów regulujących zasady delegowania pracowników do innych państw UE oznacza dla nich zamknięcie swojej działalności, bo nie będzie ich po prostu stać na spełnienie nowych warunków. Po zmianach, jakie są planowane, pracownicy z Polski nie będą już mogli otrzymywać minimalnego wynagrodzenia w danym państwie, które i tak jest dużo wyższe od wynagrodzeń w Polsce, ale zatrudniający ich przedsiębiorcy będą musieli zapłacić im pensje w wysokości porównywalnej do zarobków obywateli danego państwa na podobnym stanowisku – niezależnie od różnych kosztów życia i delegowania. Wielu firm nie będzie na to stać. Będą się musieli wycofać lub znacznie ograniczyć swoją działalność.
Wychodzi na to, że po zmianach nie będzie lepszego miejsca dla polskich pracowników niż wyjazd na saksy?
Pytanie, czy po zmianach polscy pracownicy nadal będą mile widziani za granicą. Jeśli zarobki zostaną wyrównane, polski przedsiębiorca szybciej zatrudni lokalnego pracownika – będzie to mniej skomplikowane. Pytanie, też czy chętni na stanowiska zajmowane dotychczas przez Polaków się znajdą.
Czy Komisja Europejska ma pomysł, skąd polscy przedsiębiorcy mają czerpać wiedzę, w jakiej wysokości pensje przyznawać delegowanym pracownikom?