W oświadczeniach o wypowiedzeniu umów o pracę na czas nieokreślony, nierzadko zajmujących nawet kilkanaście stron, nie zawsze znajdziemy faktyczne powody zwolnienia. W takich przypadkach zwykle zna je niewielkie grono osób.
Pracownikowi najczęściej trudno udowodnić rzeczywistą przyczynę zwolnienia, chyba że mamy do czynienia z aktem dyskryminacji (bezpośredniej lub pośredniej), której istnienie można wyprowadzić z logiki faktów poprzedzających lub towarzyszących rozwiązaniu umowy. Faktów, z których można wyprowadzić domniemanie dyskryminacji. Wówczas na pracodawcę przechodzi ciężar dowodu, że przy wypowiedzeniu kierował się obiektywnymi, usprawiedliwionymi powodami.
Działania ważniejsze niż deklaracje
Jedną z postaci niedozwolonego różnicowania sytuacji pracowników (m.in. przy rozwiązywaniu umowy o pracę) jest dyskryminacja ze względu na poglądy polityczne (art. 183a § 1 k.p.). Nigdy nie słyszałem, aby ktokolwiek przyznawał się do takich praktyk. Najczęściej spotykamy się ze zdecydowanym odcinaniem się od aktów dyskryminacji. Ale to tylko słowa. Ocenie podlegają działania pracodawcy lub konkretnych osób działających w jego imieniu, czasami głoszona przez nich niechęć czy dezaprobata dla odmiennych poglądów. W efekcie działania podejmowane przez te osoby, takie jak np. wypowiadanie umów, mogą budzić podejrzenie o stosowanie praktyk dyskryminacyjnych.
Monopol na rację
Ciekawą tezę na ten temat sformułował Sąd Najwyższy w wyroku z 8 czerwca 2017 r. (II PK 177/16). W jej myśl "przepis art. 183b § 1 k.p. należy interpretować w ten sposób, że uprawdopodobnienie dyskryminacji politycznej powinno polegać na wskazaniu oświadczenia pracodawcy lub osoby reprezentującej pracodawcę, które eksponowało poglądy lub przekonania polityczne, odmienne od poglądów pracownika; zwłaszcza gdy nacechowane było niechęcią lub brakiem akceptacji dla odmiennych poglądów albo przekonań. Każdy ma wprawdzie prawo do wolności uzewnętrzniania indywidualnie lub wspólnie z innymi, publicznie lub prywatnie, swoich przekonań politycznych, jednak uzewnętrznianie swoich przekonań politycznych przez kierownictwo zakładu pracy nie może stwarzać u podwładnych pracowników poczucia zagrożenia o stabilność zatrudnienia lub dyskomfortu psychicznego. Wolność uzewnętrzniania przekonań powinna w takich sytuacjach podlegać ograniczeniom, które są konieczne w społeczeństwie demokratycznym z uwagi na ochronę praw i wolności pracowników".
Wprawdzie w sprawie chodziło o przekonania polityczne, ale powyższą tezę śmiało można odnieść do innych kryteriów dyskryminacyjnych, do niechęci czy wręcz wrogości wobec odmienności. Głoszenie przez menedżera wrogości wobec tego, co jest niezgodne z jego przekonaniami, to wcale nierzadka sytuacja. Niektórzy wręcz obnoszą się z takimi poglądami, wywołując popłoch wśród pracowników i skutecznie utrwalają postawy oportunistyczne.