Łatwiej będzie wtedy, gdy szef naruszył zasady przy przekazaniu mienia kilku etatowcom. Takie uchybienia często skutkują tym, że gdy zatrudnieni spowodują manko, nic nie można od nich wyegzekwować.
Zgoda ważniejsza niż parafka
- Podpisując umowę z pracownikiem, pracodawca przeoczył brak jego podpisu na deklaracji o przyjęciu odpowiedzialności za powierzony mu laptop. Komputer zginął, firma wytoczyła proces, a pozwany powołuje się na brak deklaracji i żąda oddalenia powództwa. Czy sąd uwzględni ten zarzut? – pyta czytelnik.
Nie. Pracownik, któremu powierzono mienie w prawidłowy sposób, ponosi odpowiedzialność na podstawie art. 124 kodeksu pracy, choćby nawet nie podpisał deklaracji o przyjęciu tej odpowiedzialności. Istotna jest bowiem rzeczywista zgoda pracownika na przyjęcie tej odpowiedzialności, wynikająca wprost lub pośrednio z uzgodnienia rodzaju pracy w umowie o pracę, a wyrażona na tyle wyraźnie, aby nie budziła wątpliwości. Istotne jest też to, aby powierzenie mienia nastąpiło w taki sposób, że pracownik wszedł w jego rzeczywiste posiadanie i mógł nim dysponować w warunkach zapewniających możliwość jego ochrony przed dostępem osób nieupoważnionych i utrzymania go w stanie zgodnym z jego przeznaczeniem, a następnie dokonać jego zwrotu lub wyliczyć się z niego (postanowienie Sądu Najwyższego z 9 stycznia 2014 r., I PK 178/13).
Od tej zasady istnieje jeden istotny wyjątek. Dotyczy on wspólnej odpowiedzialności materialnej pracowników. Umowa o wspólnej odpowiedzialności materialnej pracowników za mienie zakładu powierzone im łącznie jest nieważna, jeżeli nie zawarto jej na piśmie (uchwała SN z 18 kwietnia 1988 r., III PZP 62/87). Szef nie będzie mógł zatem skutecznie powołać się na ustną umowę o wspólnej odpowiedzialności materialnej.
Nieistotny właściciel
- Pracodawca powierzył etatowcowi auto przewłaszczone na zabezpieczenie kredytu bankowego. Podwładny nie zadbał o nie należycie i skradziono je. Pracodawca spłacił bank. Firma dochodzi teraz odszkodowania, a pozwany twierdzi, że nie ma do tego prawa, ponieważ samochód nie był jego własnością. Czy sąd mimo to uwzględni roszczenie?