Od początku tego roku trwa rewolucja w rozstrzyganiu pracowniczych sporów sądowych: na każdym etapie postępowania sąd może skierować sprawę do mediacji. Dlaczego taka forma rozstrzygania sporów może być lepsza? - zapytał gościa programu #RZECZoPRAWIE Mateusz Rzemek.
Anita Kochanowska-Cydzik, mediator:
Chodzi m.in. o czas. Sąd kieruje sprawę do mediacji na 3 miesiące, choć w praktyce może ona trwać tylko 3 albo 30 dni. Można także przedłużyć termin 3-miesięczny. Ale i tak mediacja daje szansę zakończenia sporu szybciej niż postępowanie przed sądem, które trwa średnio 2 lata.
Na mediację muszą wyrazić zgodę obie strony sporu, ale jeśli się na to zdecydują, mogą wziąć sprawy w swoje ręce. Mediator jest bowiem bezstronny, pracownik i pracodawca sami dochodzą do porozumienia i rozstrzygają spór. Nie wiąże ich procedura, jest dużo czasu na wyjaśnienie wszystkich punktów spornych i dojście do ugody. Poza tym mediacja jest prowadzona w taki sposób, by kłaść nacisk na to, co zbliży do porozumienia, a nie na to, co dzieli strony.
Pracodawcy na ogół godzą się na mediację. Zgody nie wyrażają zwykle duże korporacje, a także organizacje z zasady wykluczające ugodowość w swej działalności. Mediacje stosuje się najczęściej w sprawach o mobbing, o rozwiązanie umowy o pracę, o sprostowanie świadectwa pracy, czy o przywrócenie do pracy. Mediacje pozwalają skrócić czas na rozwiązanie sporu powodu, zaoszczędzić w związku z tym na wypłacanych odszkodowaniach, a poza tym są korzystniejsze z PR-owego punktu widzenia: lepiej mediować niż się sądzić.