Delegowanie pracowników do innych państw Unii Europejskiej

„Mogło być gorzej" – przedsiębiorcy komentują zmiany w delegowaniu pracowników do Unii.

Aktualizacja: 04.04.2018 08:23 Publikacja: 04.04.2018 07:59

Delegowanie pracowników do innych państw Unii Europejskiej

Foto: Fotolia.com

„Rzeczpospolita" dotarła do oficjalnego dokumentu zawierającego szczegóły zmian w zasadach świadczenia usług przez polskie firmy delegujące co roku ponad 400 tys. pracowników. Okazuje się, że wymuszone głównie przez Francję zaostrzenie przepisów nastawione na pozbycie się firm usługowych z uboższych państw UE nie jest dla nich aż tak surowe, jak zakładano. Niektóre, szczególnie mniejsze firmy, mogą w ogóle nie odczuć zmian.

Pozorne zwycięstwo prezydenta Macrona

– Ostateczny tekst kompromisu oceniam jako pozytywne zaskoczenie. Przegraliśmy walkę o wydłużenie maksymalnego okresu delegowania pracowników, w to samo miejsce do tych samych zadań, ale zyskaliśmy na zawężeniu definicji tzw. zastępowania, która mogła być dużo gorsza dla polskiego biznesu i pracowników – mówi Stefan Schwarz, prezes stowarzyszenia Inicjatywa Mobilności Pracy. – Negocjatorzy Komisji, Rady i Parlamentu Europejskiego na ostatniej prostej postanowili wycofać się z części protekcjonistycznych zapisów. Nawet liczba 12 miesięcy, na którą prezydent Macron postawił cały swój polityczny kapitał, określająca maksymalny okres delegowania wszystkich pracowników do tych samych czynności w to samo miejsce, została zawężona do jednego pracodawcy, a nie, jak postulowano wcześniej, do wszystkich łącznie.

Oznacza to, że polscy przedsiębiorcy budowlani będą mogli wymieniać się przy realizacji podobnych kontraktów na terenie jednego placu budowy.

– Myślę, że dzięki temu polskie firmy będą mogły złagodzić niekorzystne skutki wejścia w życie nowych przepisów – dodaje Schwarz.

Pierwotnie projekt zakładał, że pracownik z zagranicy będzie mógł być objęty przepisami prawa pracy państwa, z którego przyjechał, maksymalnie przez 24 miesiące. W myśl ostatecznego tekstu projektu pracodawca w okresie 12 miesięcy, z możliwością przedłużenia go o dodatkowe sześć miesięcy, będzie mógł delegować do tych samych zadań w tym samym miejscu dowolną liczbę pracowników. Co ważne, do tego okresu będą się wliczały tylko dni faktycznej pracy. Przerwy w pracy nie będą więc wliczane do okresu delegowania.

Porozumienie zostanie teraz zaakceptowane 21 czerwca na posiedzeniu Rady UE, a następnie jeszcze w czerwcu powinno zostać bez zmian przegłosowane przez Parlament Europejski. Wejdzie w życie na przełomie sierpnia i września 2020 r.

– Nowelizacja dyrektywy powinna też uspokoić polityczne napięcia, szczególnie we Francji i Belgii, co może pozytywnie przełożyć się na warunki prowadzenia tam biznesu przez polskie firmy usługowe – przewiduje Stefan Schwarz.

Transport ciągle w zawieszeniu

W czasie negocjacji w Brukseli nie udało się uchronić polskich przewoźników przed zmianami, które są dla nich swoistą pułapką. W myśl pierwotnego komisyjnego projektu zmienione przepisy o delegowaniu miały zacząć być stosowane do wszystkich branż w tym samym czasie. Ostatecznie ustalono, że rewizja dyrektywy o delegowaniu wobec transportu ma wejść w życie od dnia, w którym rozpocznie się stosowanie pakietu mobilności.

– Ten zapis powoduje, że znajdujemy się w klinczu. Z jednej strony, aby oddalić stosowanie zaostrzonych przepisów o delegowaniu, powinno nam zależeć na jak najdłuższych pracach nad pakietem mobilności, a następnie możliwie długim vacatio legis. To pozwoliłoby nam przygotować się do nowych zasad gry na unijnym rynku i nie zagrażałoby zawieranym dzisiaj kontraktom długoterminowym – tłumaczy Maciej Wroński, prezes Transport i Logistyka Polska. – W pakiecie mają znaleźć się jednak przepisy ułatwiające nam spełnienie obecnych obowiązków administracyjno-informacyjnych, a także wyłączenia od stosowania przepisów o delegowaniu. Szybsze wejście w życie pakietu mogłoby więc dać nam odczuwalną ulgę i ułatwiłoby przetrwanie na rynku. Musimy pamiętać, że przepisy o delegowaniu w obecnym brzmieniu są już stosowane do naszej branży w większości państw europejskich.

Opinia

Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej

Generalnie negatywnie oceniamy te zmiany, bo uderzają w swobodę świadczenia usług na terytorium Unii Europejskiej. Ogromne znaczenie będzie miało teraz to, jak poszczególne państwa UE podejdą do stosowania nowych przepisów. Już teraz Francja i Niemcy pokazują, jak można interpretować na swoją korzyść obowiązujące regulacje. Dlatego będziemy się starali wspierać polskich przedsiębiorców poprzez np. udzielanie im pomocy prawnej. Wymagałoby to wzmocnienia polskich konsulatów, a także wsparcia ze strony naszej Państwowej Inspekcji Pracy. Mam też nadzieję, że unijny centralny urząd kontrolny, nad którego utworzeniem się pracuje, nie będzie zajmował się karaniem polskich przedsiębiorców, ale także wesprze ich w przestrzeganiu nowych unijnych przepisów.

„Rzeczpospolita" dotarła do oficjalnego dokumentu zawierającego szczegóły zmian w zasadach świadczenia usług przez polskie firmy delegujące co roku ponad 400 tys. pracowników. Okazuje się, że wymuszone głównie przez Francję zaostrzenie przepisów nastawione na pozbycie się firm usługowych z uboższych państw UE nie jest dla nich aż tak surowe, jak zakładano. Niektóre, szczególnie mniejsze firmy, mogą w ogóle nie odczuć zmian.

Pozorne zwycięstwo prezydenta Macrona

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Praca, Emerytury i renty
Płaca minimalna jeszcze wyższa. Minister pracy zapowiada rewolucję
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Sądy i trybunały
Trybunał Konstytucyjny na drodze do naprawy. Pakiet Bodnara oceniają prawnicy
Mundurowi
Kwalifikacja wojskowa 2024. Kobiety i 60-latkowie staną przed komisjami