Trudno budować mocną pozycję Polski w technologiach

Jeszcze większy problem to kształcenie zawodowe, które zostało praktycznie zdemontowane - mówi Krystyna Boczkowska, prezes spółki Robert Bosch, reprezentantka Grupy Bosch w Polsce.

Publikacja: 27.11.2017 20:24

Trudno budować mocną pozycję Polski w technologiach

Foto: materiały prasowe

Rz: Wicepremier Mateusz Morawiecki mówił niedawno, że Polska, jako wiodący rynek w zakresie produkcji AGD, może być ważnym ogniwem w rozwoju technologii smart. Mamy potencjał, by stać się istotnym punktem transformacji cyfrowej?

Uważam, że Polska nie jest jeszcze na to w pełni gotowa. Oczywiście współczesny sprzęt AGD mieści się w definicji „smart home" i jest elementem ekosystemu internetu rzeczy (IoT), ale nie stosuje się tam bardzo zaawansowanych technologii. Technologie kluczowe dla światowej transformacji cyfrowej dziś są wykorzystywane przede wszystkim w takich dziedzinach, jak autonomiczne samochody, telemedycyna oraz przemysł 4.0 (tzw. I 4.0).

Wspomniała pani o przemyśle 4.0. To ma być nowy napęd dla gospodarek wielu krajów. Polska też będzie jego beneficjentem?

Mam nadzieję, że tak. Ale niestety nasz kraj w tej dziedzinie dopiero raczkuje, podczas gdy inni, zwłaszcza Niemcy, USA i Chiny, są już bardzo zaawansowani. Wie o tym Ministerstwo Rozwoju, które podejmuje szereg działań mających na celu promowanie I 4.0. Ministerstwo musi zrozumieć, że ważna jest szybkość działań. Bosch jest w ministerialnym projekcie jako firma, która chce się dzielić z innymi swoją wiedzą.

Dlaczego jesteśmy tak daleko w tyle w tej cyfrowej transformacji?

Powodów jest kilka, ale przede wszystkim to wina systemu kształcenia. Edukacja, zwłaszcza techniczna, w ostatnich latach była bardzo zaniedbana. Pamiętamy przecież, że z egzaminu maturalnego na wiele lat wyłączono matematykę. A matematyka i fizyka to podstawa wszelkich transformacji technologicznych.

Choć te negatywne zjawiska zadziały się już jakiś czas temu, to ta luka w wiedzy trwa w społeczeństwie po dziś dzień. Dopiero od niedawna zaczęła się moda na politechniki i wykształcenie techniczne. A stało się tak, ponieważ rodzice zorientowali się, że po takich kierunkach można szybko dostać dobrą pracę. W efekcie nietrafionych reform brakuje w Polsce wykształconej kadry technicznej. Producenci na polskim rynku muszą ostro walczyć o każdego absolwenta kierunku technicznego wychodzącego z naszego systemu kształcenia.

Ale jeszcze większy problem to kształcenie zawodowe, które zostało praktycznie zdemontowane. Od 1998 r. każdy kolejny rząd zmieniał system edukacji, zmieniając również proporcje między szkolnictwem zawodowym a ogólnym. Powszechnie wiadomo, że aby zapewnić dobre funkcjonowanie gospodarki, potrzebnych jest nam 60 proc. uczniów, którzy kontynuują naukę nie w gimnazjach i liceach, tylko w szkołach technicznych i zawodowych. Kiedyś podjęto jednak decyzję, że ta proporcja zostanie odwrócona i tylko 30 proc. uczniów będzie kończyć szkoły techniczne. Konsekwencje widzimy; dziś mamy więcej szkół wyższych niż Niemcy, ale niestety od kilkudziesięciu lat w Polsce nie powstała żadna nowa wyższa uczelnia techniczna ani nie została aktywowana średnia szkoła zawodowa. Co więcej, z 8,1 tys. szkół zawodowych w latach 2005–2015 zlikwidowano około 4,8 tys. Trudno budować na takich słabych podstawach mocną pozycję Polski w sektorze technologii.

Ale czy nowoczesna gospodarka nie opiera się głównie na naukowcach? Osoby po szkole zawodowej wykonują z reguły proste czynności techniczne, a transformacja cyfrowa zmierza ku zautomatyzowaniu takich prac. Zatem taka siła robocza może być nam już niepotrzebna.

Rzeczywiście czeka nas ogromna zmiana na rynku pracy. McKinsey przeprowadził niedawno badania, z których wynika, że szkolnictwo zawodowe wkrótce przestanie być potrzebne w obecnej postaci. Ale mówimy dopiero o latach 2040–2050. To odległa perspektywa. Teraz potrzebujemy absolwentów szkół zawodowych. Trudno wyobrazić sobie, by nawet w świecie robotów nie było personelu, który w kompetentny sposób będzie obsługiwał wszystkie nowe technologiczne rozwiązania. Oczywiście potrzebne będą zupełnie inne kompetencje, ale nadal niezbędni będą pracownicy fabryk produkujących roboty, służby serwisowe i osoby wykonujące stosunkowo proste czynności w zakresie tzw. utrzymania produkcji. Świata nie zdominują naukowcy.

Ale naukowców też potrzebujemy.

Naturalnie. Jednak i pod tym względem Polska nie wygląda najlepiej. Brakuje w Polsce uniwersytetów tzw. naukowych technicznych, w których naukowcy wymyślają technologie, a dzięki ścisłej współpracy z przemysłem szybciej można je komercjalizować. Dziś wyższe uczelnie nie są rozliczane z myśli, która jest tam tworzona. To raczej produkcja inżynierów z przestarzała wiedzą i wypchnięcie ich na rynek pracy.

Uważam, że powinny powstać w naszym kraju dwa mocne uniwersytety naukowe techniczne, dotowane przez państwo, które stałyby się ośrodkami rozwoju technologii. Takie polskie odpowiedniki bostońskiego MIT. Jestem w ścisłym kontakcie z wyższymi technicznymi uczelniami, które już dzisiaj borykają się z bardzo niebezpiecznym dla naszej edukacji problemem, czyli „wychowywaniem" kadry naukowej, która będzie przejmowała funkcje edukacyjne na uczelniach. Kiedy ja studiowałam na politechnice, uczelnia proponowała najlepszym studentom stanowisko asystenta i zapewniała dalszy rozwój naukowy. To gwarantowało ciągłość poziomu nauczania. Obecnie żaden ze studentów, a szczególnie ci najlepsi, mający kuszące oferty z rynku, nie jest zainteresowany pracą na uczelni. A już na pewno nie pozycją asystenta. Na uczelni pozostają ci, których rynek nie zaakceptował.

Mówimy o kształceniu zawodowym, ale czy w kontekście przemysłu 4.0 nie zabraknie dla absolwentów takich szkół miejsca do pracy?

Chyba nie. Boston Consulting Group szacuje, że wprowadzenie przemysłu 4.0 we wszystkich obszarach produkcji spowoduje, np. w Niemczech, wzrost dochodów narodowych, o 1,2 mld euro i stworzy 390 tys. nowych miejsc pracy. Zatem przemysł 4.0 nie dość, że wpłynie pozytywnie na PKB, to jeszcze – wbrew obawom – nie spowoduje wzrostu bezrobocia.

Obawy są więc bezzasadne?

Kiedyś, gdy wprowadzano do przemysłu maszyny parowe, również były podobne obawy. Jak wiemy, niesłuszne. Z pewnością zmieni się profil niezbędnych zawodów. Przemysł 4.0 wymaga bowiem dziewięciu zupełnie nowych kompetencji, m.in. takich jak analityk Big Data, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa czy systemów IoT. To kompetencje, które musimy zacząć wprowadzać do systemu edukacji. Niestety, w Polsce system edukacji o nich jeszcze nie słyszał.

Jakie – poza edukacją – stoją przed nami wyzwania w kontekście cyfrowej transformacji?

Problemem jest fakt, że polscy przedsiębiorcy są ofiarami polityki niskich cen, co jest efektem niskich kosztów. To powodowało, iż przez lata nie przeznaczali żadnych środków na badania i rozwój, a więc na własny rozwój. To poważna bariera. Dziś zasoby przedsiębiorców i świadomość, że muszą wypracować zysk, który zainwestują w R&D, są bardzo niskie. Spójrzmy na statystyki: wydatki rodzimych firm na badania i rozwój wyglądają wręcz żenująco. Nie możemy polskich przedsiębiorców za to winić; konkurowali ceną, a nie myślą techniczną. Aby tę sytuację zmienić, musimy konkurować innowacją.

Myślę, że przedsiębiorcy powinni inspirować się historią takich firm, jak np. Bosch. Koncern od samego początku przeznaczał pokaźne sumy na swój rozwój. Z roku na rok te nakłady rosły i rosną. Dziś jesteśmy w stanie wydawać na R&D ok. 7 mld euro rocznie. To około 10 proc. naszych przychodów. Polskie przedsiębiorstwa niestety nie mają takiego potencjału. Taka polityka pozwala naszej firmie być prekursorem i tzw. trendsetterem rozwiązań w zakresie cyfrowej transformacji.

Jak przemysł 4.0 odmieni dotychczasowy obraz przemysłu?

To rewolucja. Kiedyś, przed I 4.0, produkowało się masowo i tanio, teraz produkować się będzie indywidualnie i szybko. Zwiększa się efektywność procesów o ok. 30 proc., a szybkość produkcji o 25 proc. Nowoczesne systemy potrafią monitorować zużycie elementów maszyn, przewidywać, kiedy się zepsują, kiedy potrzebny będzie serwis. W konsekwencji koszty utrzymania maleją, bo wyklucza się sytuacje, w których trzeba wstrzymać linie produkcyjne. Bosch ma w tym doświadczenie, bo występuje w podwójnej roli: jako wiodący użytkownik i dostawca tego typu rozwiązań. Fabryki o podobnym profilu produkcji są włączone w jeden system, który pozwala na komunikowanie się ze sobą i porównywanie podstawowych wskaźników efektywności. Lepsze napędzają te trochę gorsze. To przyszłość przemysłu. W USA w kontekście przemysłu 4.0 mówi się o reindustrializacji gospodarki. Chiny oszalały na punkcie I 4.0. Od tego nie ma ucieczki.

Jak w kontekście przemysłu 4.0 wygląda sytuacja w Polsce?

Brak nowoczesnych rozwiązań obniża konkurencyjność rodzimej gospodarki. Nie możemy już konkurować ceną i niskimi kosztami produkcji, bo wiemy, że ci, którzy to rozwiązanie zastosują, będą o 25 proc. wydajniejsi i o 30 proc. szybsi.

Idea przemysłu 4.0, która narodziła się w Niemczech, miała się przyczynić do tego, że przemysł, który przez lata uciekał do Azji, miał wrócić wreszcie do Europy. Da się taki efekt osiągnąć?

Na razie głośno o reindustrializacji dzięki I 4.0 mówią Amerykanie. Niemcy wprowadzają te technologie z myślą o poprawie konkurencyjności własnych produktów. Patrząc na aktywność Chin w procesie wdrażania nowych technologicznych rozwiązań z obszaru I 4.0, nie wiem, czy uda się zmienić decyzje inwestycyjne i odzyskać fabryki lokowane w Azji. Jedno jest pewne; I 4.0 to nowy standard i niezależnie od dodatkowych efektów należy go jak najszybciej wdrażać.

Innowacje napędzają Boscha?

To faktycznie nasze paliwo. I to od 1886 r., od początku historii firmy, czyli od momentu, gdy jej założyciel Robert Bosch poznał siłę wynalazku. Wówczas firma Bosch była typowym startupem, który czasem musiał walczyć o przetrwanie. Działo się tak do czasu, w którym nie został wynaleziony iskrownik. To rozwiązanie zrewolucjonizowało tworzący się wtedy przemysł motoryzacyjny. Iskrownik pociągnął firmę do góry, stał się trampoliną do dalszego rozwoju.

Ale sukces Boscha to nie tylko wynalazki, ale również umiejętność jego skomercjalizowania. Bosch umiał wyciągnąć projekt z garażu i wdrożyć go w przemyśle, do masowego zastosowania. Kluczem było wyskalowanie biznesu. Już w 1906 r. firma miała przedstawicielstwa w USA czy Anglii, bo tam byli producenci samochodów, którzy potrzebowali tych iskrowników. Siła wynalazku wpisała się w DNA firmy. Owa mocno zakorzeniona kultura innowacji pozwala też nam być jednym z motorów przemysłu 4.0. Proszę zauważyć, że dziś Bosch to nie tylko przemysł motoryzacyjny i AGD, ale również wiele nowych technologii.

Jakich?

Aktualnie siłą napędową naszego rozwoju jest integracja z internetem, rozwój sztucznej inteligencji oraz nowe wizje mobilności i zmieniające się modele transportu. Na przykład rynek produktów wykorzystujących IoT będzie miał w 2020 r. wartość 230 mld dol., a kluczem do jego rozwoju jest wykorzystanie sztucznej inteligencji. Dlatego inwestujemy 300 mln euro w centra sztucznej inteligencji, które już działają w Renningen, Palo Alto i Bangalore. Zatrudniamy na świecie 20 tys. specjalistów IT, którzy pracują nad oprogramowaniem do naszych produktów.

Jesteśmy największym na świecie producentem mikrosensorów dla elektroniki samochodowej i użytkowej, które są kluczową technologią umożliwiającą komunikację między przedmiotami, niezbędnych w koncepcji IoT. Już więcej niż co drugi smartfon na świecie wyposażono w czujniki Boscha.

CV

Krystyna Boczkowska, prezes spółki Robert Bosch i reprezentantka Grupy Bosch w Polsce, od 25 lat współtworzy sukces firmy w naszym kraju. Działa w Polsko-Niemieckiej Izbie Przemysłowo-Handlowej i Kongresie Kobiet. Nagradzana tytułami Kobieta Roku czy osoby zasłużonej dla rozwoju rynku motoryzacyjnego. Ukończyła Wydział Mechaniki Precyzyjnej PW, MBA Executive Studies in Finance.

Rz: Wicepremier Mateusz Morawiecki mówił niedawno, że Polska, jako wiodący rynek w zakresie produkcji AGD, może być ważnym ogniwem w rozwoju technologii smart. Mamy potencjał, by stać się istotnym punktem transformacji cyfrowej?

Uważam, że Polska nie jest jeszcze na to w pełni gotowa. Oczywiście współczesny sprzęt AGD mieści się w definicji „smart home" i jest elementem ekosystemu internetu rzeczy (IoT), ale nie stosuje się tam bardzo zaawansowanych technologii. Technologie kluczowe dla światowej transformacji cyfrowej dziś są wykorzystywane przede wszystkim w takich dziedzinach, jak autonomiczne samochody, telemedycyna oraz przemysł 4.0 (tzw. I 4.0).

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Ekonomia
Wierzyciel zlicytuje maszynę Janusza Palikota i odzyska pieniądze