W niepewnych czasach nie czas na igrzyska

Dirk Meyer, ekonomista z Uniwersytetu im. Helmuta Schmidta w Hamburgu

Aktualizacja: 30.11.2015 20:37 Publikacja: 30.11.2015 20:00

W niepewnych czasach nie czas na igrzyska

Foto: 123RF

Rzeczpospolita: Dlaczego hamburczycy nie chcą olimpiady w swoim mieście?

Prof. Dirk Meyer: Jest kilka przyczyn, ale najważniejsza to sprawa kosztów. Mowa była o astronomicznych wydatkach, których znaczną część musiałoby pokryć miasto. Chodziło przede wszystkim o lokalizację miasteczka olimpijskiego i części obiektów sportowych na jednej z wysp na Łabie, aby teren igrzysk nie był zbyt oddalony od centrum. Wiązała się z tym konieczność przeniesienia istniejących już tam obiektów, firm, instytucji. Wielu mieszkańców było zdania, że to zbyt wielki wysiłek finansowy. Tym bardziej że gdzie jak gdzie, ale w Hamburgu obserwujemy przez ostatnie lata wspaniały przykład tego, jak astronomiczne mogą być rzeczywiste koszty inwestycji w porównaniu z zakładanymi. Słynna opera na Łabie okazała się o 400 proc. droższa, niż planowano.

Nie godząc się na organizację igrzysk letnich, Hamburg poszedł więc za przykładem Monachium, które nie zgodziło się na olimpiadę zimową.

W przypadku Monachium zasadniczą rolę odegrały inne czynniki. W mniejszym stopniu chodziło o pieniądze, a bardziej o zakłócenie równowagi życia codziennego, co jest konsekwencją organizacji igrzysk zarówno na etapie przygotowań, jak i w czasie ich trwania. Mieszkańcy musieliby się dostosować do wielu ograniczeń i utrudnień – wystarczy wspomnieć choćby o kłopotach komunikacyjnych. Innymi słowy, musieliby przejściowo zmienić styl życia, a na to się nie godzili.

Takiego problemu mieszkańcy Hamburga nie widzieli?

W nieznacznym stopniu. Hamburczycy są zdecydowanie bardziej otwarci na świat niż Bawarczycy. Choć chodzi o wydarzenie, które ma nastąpić dopiero za osiem lat, to znaczący wpływ na decyzję mieszkańców miały obawy związane z dniem dzisiejszym. Napływający do miasta uchodźcy są wyraźnie widoczni na dworcu i w innych miejscach Hamburga, nie wspominając już o miasteczkach namiotowych, w których zostali skoszarowani. To wszystko kosztuje i wielu przeciwników igrzysk wyrażało pogląd, że nie czas na wielkie przedsięwzięcia w chwili, gdy cały kraj boryka się z największym problemem ostatnich dekad. Dla wielu mieszkańców Hamburga po zamachach w Paryżu decydującą kwestią okazała się sprawa bezpieczeństwa. Nie brakowało opinii, że istnieje ryzyko powtórki z wydarzeń na olimpiadzie w Monachium w 1972 roku.

Wygląda na to, że Niemcy zapomnieli już o „letniej bajce", jak nazywano mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2006 roku. Były one wielkim świętem w całym kraju, który po zjednoczeniu i wiele lat po nazizmie pragnął się zaprezentować światu z jak najlepszej strony.

Nie zapomnieli, ale zdają sobie sprawę, że obecny czas nie jest najlepszy do promowania Niemiec. Nie został rozwiązany kryzys strefy euro, nie wiadomo, co będzie dalej z napływem uchodźców i co czeka Niemcy. Obywatele tego państwa czują się nieco zagubieni, co nie mogło nie mieć wpływu na wynik referendum w sprawie olimpiady.

Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości