Presidents Cup: Ameryka postraszyła Europę

Puchar Prezydentów pozostanie na kolejne dwa lata w rękach drużyny USA. Dwunasty mecz golfowy z Resztą Świata (bez Europy) Amerykanie wygrali 19:11

Publikacja: 02.10.2017 12:33

Presidents Cup: Ameryka postraszyła Europę

Foto: AFP

Cudu na rzeką Hudson nie widziano. Do sukcesu Amerykanów wystarczał tylko jeden punkt – jeden wygrany mecz z dwunastu starć singlowych (lub dwa remisy). Prezydent Donald Trump przybył zatem helikopterem w słoneczną niedzielę na pole Liberty National Golf Club, by wręczyć trofeum kapitanowi USA Steve'owi Strickerowi i, odczekawszy do ostatniej piłki, zrobił to, przy wiwatach kilkunastotysięcznej publiczności.

Finałową sesję wygrała jednak 7,5:4,5 drużyna międzynarodowa, odzyskując pewną część dumy straconej po wyraźnych porażkach w grze parami od czwartku do soboty. – Mieliśmy przed sobą dzień wolny od stresów, coś, co się rzadko zdarza w meczach tego typu, może dlatego trudno było o koncentrację – mówił jeden z bohaterów ekipy USA, Phil Mickelson. – Byliśmy w stanie oczekiwania na to, co nieuchronne, czekaliśmy na tę chwilę – tłumaczył się Jordan Spieth.

Decydujący o amerykańskim sukcesie punkt wywalczył Daniel Berger, grał w czwartej parze przeciw Koreańczykowi Si Woo Kimowi. Na 17. dołku miał przewagę wystarczającą, by zakończyć pracę i przyjmować gratulacje od kolegów.

Grano dalej, ale już tylko dla widzów, może o indywidualne przewagi i dobre samopoczucie. 12. Presidents Cup pozostawi jednak sporo w pamięci: przede wszystkim siłę młodego pokolenia amerykańskich golfistów, którą zobaczono już w tegorocznym cyklu PGA Tour.

Spieth, Berger, Thomas mają zaledwie po 24 lata, Brooks Koepka i Patrick Reed po 27, Rickie Fowler 28. Berger został najmłodszym w historii golfistą, który przyczynił się do zdobycia Pucharu Prezydentów. Jeśli zdrowie i forma im dopisze, mogą wygrywać dla USA jeszcze przez dekadę. Są już głosy, że wyrwa po Tigerze Woodsie została zasypana, że tworzy się najlepsza drużyna amerykańska w kronikach golfa, sam Tiger – w Jersey City w roli wicekapitana – chyba się z tym zdaniem zgadza.

Indywidualne oceny można wystawiać różne, ale tak naprawdę w ekipie USA nie było słabego punktu. Statystycznie – najlepszy był Dustin Johnson (w końcu lider światowego rankingu golfistów zawodowych), w pięciu meczach zdobył 4,5 punktu.

Zdaniem wielu, główne honory należy jednak oddać 47-letniemu Philowi Mickelsonowi – kapitan Striker powołał go z własnej inicjatywy i wiedział co robi. Mickelson zdobył 3,5 punktu, wspierał młodszych jak nikt inny, przy okazji ustanowił rekordy trudne do pobicia: zagrał równo 100 meczów dla reprezentacji USA – łącznie w Pucharze Rydera i Pucharze Prezydentów.

W Presidents Cup był obecny od początku, czyli 1994 roku, nie opuścił żadnego terminu i przez 23 lata zwyciężył w 26 meczach (o dwie wygrane wyprzedził Tigera Woodsa). Wielki Phil zapowiedział, że zakończy występy w reprezentacji po przyszłorocznym Ryder Cup we Francji, więc jeszcze trochę braw dostanie.

W ekipie Reszty Świata też będzie pożegnanie – po trzech cyklach kapitańskich odchodzi Nick Price (Zimbabwe), jego miejsce zajmie w 2019 roku Ernie Els (RPA) lub Geoff Ogilvy (Australia). Drużyna międzynarodowa udowodniła swoją wartość ostatniego dnia, zwycięstwa Jhonattana Vegasa i Hideki Matsuyamy, remis Anirbana Lahirii też miały wartość.

Następny, 13. mecz o Puchar Prezydentów, odbędzie się od 11 do 15 grudnia 2019 roku w Australii. Wydarzenie wróci na jubileusz 25-lecia w prestiżowe miejsce – do Royal Melbourne Golf Club. Grano tam wcześniej w 1998 i 2011 roku.

Przy okazji okazałego zwycięstwa w Liberty National GC najbardziej podkreślano, że Amerykanie wysłali mocny sygnał – będą niezwykle silni za niespełna rok, gdy na podparyskim polu Le Golf National rozpocznie się walka o Puchar Samuela Rydera, czyli wielki golfowy mecz Europa – USA.

> Presidents Cup 2017. USA – Reszta Świata (bez Europy) 19:11.

Mecz 19: K. Chappell (USA) – M. Leishman (Australia) remis

Mecz 20: J. Day (Australia) – C. Hoffman (USA) 2&1

Mecz 21: H. Matsuyama (Japonia) – J. Thomas (USA) 3&1

Mecz 22: D. Berger (USA) – S. W. Kim (Korea Płd.) 2&1

Mecz 23: C. Schwartzel (RPA) – M. Kuchar (USA) 1 up

Mecz 24: L. Oosthuizen (RPA) – P. Reed (USA) 1 up

Mecz 25: D. Johnson (USA) – B. Grace (RPA) remis

Mecz 26: A. Scott (Australia) – B. Koepka (USA) 3&2

Mecz 27: J. Vegas (Wenezuela) – J. Spieth (USA) 2&1

Mecz 28: K. Kisner (USA) – A. Lahiri (Indie) remis

Mecz 29: P. Mickelson (USA) – A. Hadwin (Kanada) 2&1

Mecz 30: R. Fowler (USA) – E. Grillo (Argentyna) 6&4

Cudu na rzeką Hudson nie widziano. Do sukcesu Amerykanów wystarczał tylko jeden punkt – jeden wygrany mecz z dwunastu starć singlowych (lub dwa remisy). Prezydent Donald Trump przybył zatem helikopterem w słoneczną niedzielę na pole Liberty National Golf Club, by wręczyć trofeum kapitanowi USA Steve'owi Strickerowi i, odczekawszy do ostatniej piłki, zrobił to, przy wiwatach kilkunastotysięcznej publiczności.

Finałową sesję wygrała jednak 7,5:4,5 drużyna międzynarodowa, odzyskując pewną część dumy straconej po wyraźnych porażkach w grze parami od czwartku do soboty. – Mieliśmy przed sobą dzień wolny od stresów, coś, co się rzadko zdarza w meczach tego typu, może dlatego trudno było o koncentrację – mówił jeden z bohaterów ekipy USA, Phil Mickelson. – Byliśmy w stanie oczekiwania na to, co nieuchronne, czekaliśmy na tę chwilę – tłumaczył się Jordan Spieth.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości