Jak widać na zdjęciu z meczu drużyn mikstowych Polski i Szwecji (w polskich barwach Danuta Kazmucha i Cezary Serek), partnerzy nie widzą się nawzajem – po przekątnej stołu ustawiona jest zasłona, która sięga do samej podłogi, aby uniemożliwić nie tylko patrzenie na partnera, ale i kopanie się pod stołem.
Nie używa się też głosu – licytacja odbywa się za pomocą karteczek z symbolami odzywek, które gracze kładą na specjalnej tacy, przesuwanej z jednej strony zasłony na drugą. W ten sposób wyeliminowane są podstawowe grzechy, może tylko grzeszki, jakie niejednokrotnie tolerowane są w brydżu towarzyskim – spoglądanie na partnera, czasem badawcze, czasem sugestywne, akcentowanie odzywek głośnością bądź intonacją – każdy, kto grywa w brydża nie raz słyszał kontrę gromką, a nie raz nieśmiałą.
Nie ma też zwykle informacji o tempie licytacji – jeżeli licytacja zwalnia, w zasadzie nie wiadomo, kto myśli po drugiej. Czy to wystarcza? Najwyraźniej nie, bo co jakiś czas dochodzą informacje o parach, które są dyskwalifikowane za używanie nielegalnych sygnałów.
Podejście władz brydżowych do takich wykroczeń jest analogiczne jak do dopingu w sportach klasycznych. Przykładem może być niedopuszczenie przez Światową Federację Brydżową do mistrzostw teamów we Wrocławiu jednej z par miksta, zgłoszonych w reprezentacji Włoch.
Tyle o zasadach brydża sportowego. Poniedziałkowe mecze reprezentantów Polski we wrocławskiej olimpiadzie mogły się podobać. Reprezentacja open zremisowała z Anglią 10:10 (był to rewanż za półfinał ubiegłorocznych mistrzostw świata, gdzie nasi wyeliminowali wyspiarzy), potem wygrała z USA 12,55:7,45 i z Norwegią 15,92:4,08. Po dwóch dniach Polska prowadzi w grupie B turnieju open przed Islandią i Japonią. W pozostałych dwóch grupach prowadzą Włochy i Austria.