Przerwy w grze z powodu ulew i błyskawic to nie jest nowość w golfie, ale w turniejach PGA Championship zdarza się wyjątkowo często. Przeniesienie ostatniej lewy Wielkiego Szlema z sierpnia na maj może poprawić sytuację (o tej porze w USA gra się zwykle w mniej burzowych warunkach), choć pewności nie ma. Na razie jednak przerwy pogodowe to norma, obecna passa trwa już szósty rok z rzędu.
W piątek na polu Quail Hollow nieopodal miasta Charlotte w stanie Karolina Północna zagrzmiało koło 5. po południu. Ta część golfistów, która startowała wcześniej, zdążyła jednak skończyć pracę, niektórzy po stuminutowej przerwie.
Golfistami rundy zostali Hideki Matsuyama i Francesco Molinari. Japończyk i Włoch zaliczyli po 64 uderzenia. Matsuyama awansował na pierwsze miejsce wespół z Kevinem Kisnerem, który powtórzył wynik z czwartku (67). Amerykanin nigdy jeszcze nie był w pierwszej dziesiątce turnieju wielkoszlemowego. Molinari jest na dzielonym piątym miejscu.
Dobrze zagrał także Jason Day (66), podobnie Justin Thomas, pierwsza dziesiątka tablicy wyników jest pełna znanych w tym sezonie nazwisk, nie ma w niej także wielu sław, którym długie pole i trudne greeny Quail Hollow sprawiły poważne trudności.
Awansował do finałowych rund Rory McIlroy, ale rezultat +2 (72+72) wrażenia na nikim nie zrobił. Irlandczyk tłumaczył, że to wynik wielu zmian, jakie zrobiono na polu, posiania trawy typu Bermuda, przeprojektownia dołków, zwężenia fairway'ów – Kiedyś można tam było grać świetne rundy po 61, 62 uderzenia, teraz dobra norma to 67, 68 – mówił. Nie dał rady zbliżyć się do liderów także Jordan Spieth – rundy 72 i 73 (+3) ledwie dały mu awans. Szlem kariery młodego teksańczyka na razie się oddala.