Jest o 17 lat starszy od Wimbledonu i ma renomę porównywalną ze sławnym turniejem tenisowym w Londynie. Od lat jest jedynym europejskim przystankiem golfowego Wielkiego Szlema. Turniej British Open, znany powszechnie jako The Open – to kolejne udane połączenie tradycji i współczesnego sportu zawodowego.
Wystartowało w nim jak od lat 156 golfistów, runda otwarcia przebiegła w pięknej słonecznej pogodzie, wiatr dokuczał grającym tylko chwilami, wyniki były więc niezłe. Obecność trzech amerykańskich golfistów na górze tabeli wyników nikogo nie dziwi. Jordan Spieth, mimo młodego wieku wygrał już dwa turnieje wielkoszlemowe, Brooks Koepka to mistrz US Open sprzed paru tygodni, Matt Kuchar wygrał wiele zawodów, wśród nich 7 turniejów PGA Tour (w tym The Players Championship), jest też brązowym medalistą olimpijskim z Rio.
Za plecami liderów jest tłok, na dzielonym czwartym miejscu z wynikiem -4 jest dwóch graczy, na dzielonym szóstym (-3) już sześciu, wśród tych, którzy niewiele tracą widać mnóstwo sławnych nazwisk, więc wróżenie z wyników pierwszej rundy wiele dać nie może. Trzeba jednak zauważyć, że Koepka zaczął świetnie, jeśliby wygrał The Open i US Open w jednym roku, to dołączyłby z tym wyczynem do legend. Tak wygrywali jedynie Bobby Jones, Gene Sarazen, Ben Hogan, Lee Trevino, Tom Watson i Tiger Woods.
Można zauważyć, że niektórzy wielcy obecnego golfa: Dustin Johnson, Rory McIlroy, Justin Rose mają już pewną stratę: ich rundy 71 oznaczają wynik +1 i sześć uderzeń do liderów. Mistrz Masters Sergio Garcia miał +3 (73), tak samo jak weterani Phil Mickelson i Padraig Harrington.