12. PZU Półmaraton Warszawski: Medal z błękitną wstążką

Pobiegło ponad 12 tysięcy osób. Coraz wyraźniej widać: w stolicy biega się po zdrowie dla siebie i pomoc dla innych. Do zobaczenia we wrześniu na 39. PZU Maratonie Warszawskim.

Aktualizacja: 28.03.2017 22:36 Publikacja: 28.03.2017 18:28

Start na placu Teatralnym.

Start na placu Teatralnym.

Foto: Rzeczpospolita

Ten widok przy linii startu na placu Teatralnym kolejny raz ucieszył organizatorów: wydali 13 200 pakietów startowych, policzyli 12 247 osób gotowych podjąć trud walki z dystansem i czasem, potem na mecie 12 180 tych, którzy dobiegli do końca. Rekord frekwencji z 2015 roku jest wprawdzie o kilka setek lepszy, ale półmaraton w stolicy wciąż mocno dzierży tytuł najbardziej obleganej imprezy biegowej w Polsce.

Powody są znane: sprawdzona organizacja Fundacji Maraton Warszawski, dystans w zasięgu dużej liczby amatorów, barwna trasa wiodąca przez atrakcyjne dzielnice, pomoc fachowców w przygotowaniach, sporo zachęt w pakiecie startowym, gwarantowane liczne towarzystwo (udział znanych postaci sportu, sceny i ekranu jest zapewniony, pobiec obok Roberta Korzeniowskiego albo Adama Korola też przyjemnie), no i pora – większość miłośników miejskiego biegania ma już dosyć czekania na pierwszy poważny start po zimie. Nie bez powodu zawsze na starcie wybrzmiewa „Sen o Warszawie" Czesława Niemena i Marka Gaszyńskiego.

W kwestii trasy stołeczną tradycją są zmiany. W tym roku wielkich roszad może nie było, trasa była zbliżona do ubiegłorocznej, tylko kierunek przeciwny. Ale kto zna Warszawę, potwierdzi – w drugą stronę też nie jest nudno. Z placu Teatralnego biegacze i biegaczki ruszyli Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem do placu Trzech Krzyży (tam postawiono start/metę w ubiegłym roku), potem Alejami Ujazdowskimi i Belwederską do Gagarina, po skręcie w lewo w Podchorążych kierowali się do Łazienek Królewskich.

Trochę emocji budziła stromizna Agrykoli, potem znów znane ulice: Myśliwiecka, Rozbrat, Ludna, Solec i pierwszy z dwóch mostów: Świętokrzyski, z ładnym widokiem na Stadion Narodowy. Po praskiej stronie było do przebiegnięcia około 8 km – Jagiellońską, Okrzei, Ratuszową koło zoo, skąd po paru zakrętach nastąpił powrót mostem Gdańskim na Słomińskiego, Międzyparkową, Konwiktorską i Bonifraterską. Jeszcze plac Krasińskich, Miodowa i już Senatorska z metą.

Niedziela 26 marca nie była przesadnie gorąca, wiosna odrobinę spóźniła się z dogrzewaniem uczestników (w chwili startu były 4 stopnie Celsjusza), mocna rozgrzewka była konieczna. Kto liczył, że rześkie powietrze osłabi siłę afrykańskiego kontyngentu wysyłanego od lat na ten i inne prestiżowe biegi w Polsce, nie miał jednak racji. Sceny na trasie niewiele różniły się od tych sprzed roku, dwóch i więcej lat: szóstka biegaczy z Afryki na górze klasyfikacji męskiej, szóstka Afrykanek najwyżej w rywalizacji pań.

Trzeba było jednak wpisać do rubryk nowe nazwiska zwycięzców: to John Kipsang Lotiang z Kenii i Ayantu Gemechu Abdi z Etiopii.

Kenijczyk nie jest nowicjuszem w biegach po Warszawie. Doświadczenie kazało mu zaatakować wcześnie, mniej więcej po jednej trzeciej trasy już biegł solo. Zwyciężył w czasie 1:01.11 – tylko 23 sekundy powyżej rekordu trasy. Wyprzedził o pół minuty dwóch Etiopczyków: Masreshę Bisetenga i Hunegnawa Alemu.

W biegu kobiecym walka dwóch potęg z Afryki przyniosła mały rewanż: mistrzyni z Etiopii (czas 1:10.26) wyprzedziła zdecydowanie, o ponad minutę, dwie Kenijki – główną kandydatkę do sukcesu Peninah Arusei oraz Christine Moraa Oigo.

Emocje sportowe pojawiły się w 12. PZU Półmaratonie Warszawskim dość wcześnie, gdyż prowadząca grupka mężczyzn – z najlepszym Polakiem Yaredem Shegumo blisko afrykańskich kolegów – od początku narzuciła niezłe tempo, lecz Lotiang i tak uznał, że może biec szybciej. Zawstydził słabnącego pacemakera, wyrwał do przodu tak zdecydowanie, że po 10. kilometrze przez kilkanaście minut zanosiło się na wynik poniżej godziny, co na klasycznym dystansie półmaratońskim (21 km i 97,5 m) jest powodem do dumy.

Tegoroczny mistrz osiągnąwszy kilkanaście sekund przewagi, poskromił jednak ambicje na rzecz utrzymywania do mety przewagi dającej komfortowe zwycięstwo.

Zwrócił uwagę także biegacz, który zajął czwarte miejsce – Kenijczyk Hillary Kiptum Maiyo Kimayo. Wprawdzie finisz miał nieco gorszy od etiopskich rywali, ale zaledwie przed tygodniem zaliczył zwycięski półmaraton w Gdyni. Najlepszym z Polaków został, żadna niespodzianka, Yared Shegumo. Ledwie w piątek przyleciał z treningu wysokogórskiego w Etiopii, a już w niedzielę biegł – i nie było źle: zajął siódme miejsce, a czas 1:03.45 był tylko sekundę gorszy od rekordu życiowego.

Elita pań zaczęła wyścig mniej więcej tak samo jak panowie. Widzowie szybko zobaczyli z przodu siódemkę Afrykanek biegnących w tempie niedostępnym dla innych. Po 10. kilometrze współpraca się skończyła, przyszła mistrzyni zaczęła ucieczkę, spokojnie budowała przewagę, grupka się podzieliła, różnice wzrosły.

Pierwsza trójka dobiegła do mety w kolejności znanej już w połowie trasy. Ayantu Gemechu Abdi poprawiła rekord życiowy. Polskie powody do satysfakcji zaczęły się od siódmego miejsca Olgi Ochal (wyprzedziła jedną Etiopkę, 1:14.03 to jej najlepszy czas w półmaratonie od ponad pięciu lat).

PZU Półmaraton Warszawski ma tzw. Brązową Etykietę Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF Bronze Label Road Race). Tegoroczne wyniki powinny pomóc w staraniach o Etykietę Srebrną, która nie tylko podnosi prestiż biegu, ale potwierdza wysoki poziom organizacji.

Elita wykonała swoje zadanie, pozostałe tysiące biegaczek i biegaczy także – jeśli uznać, że mieli po prostu dobrze się bawić podczas wiosennego biegania po Warszawie. Sądząc po uśmiechach na mecie – tak właśnie było, nie tylko dlatego, że czekała miska gorącej zupy, chętni do pomocy, liczni masażyści (to dziś norma) oraz kwadratowe medale.

W tym roku warto było o nie walczyć także dlatego, że z okazji Roku Wisły na środku miały specjalną błękitną wstążkę symbolizującą rzekę. Ostatnim zawodnikiem, który odebrał trofeum, był pan Florian Kropidłowski z Polic, rocznik 1935, jedyny w kategorii powyżej 80 lat. Miał czas 4:07.46, chętni mogą się kiedyś z tym wyzwaniem zmierzyć i ocenić, jakie to osiągnięcie.

Dobrym zwyczajem większości biegów miejskich staje się start nie tylko dla siebie, ale też w celu wsparcia innych. 12. PZU Półmaraton Warszawski pod tym względem też się wyróżnia. Aż 882 osoby wystartowały pod szyldem akcji #BiegamDobrze. Wybrały tzw. charytatywną ścieżkę zapisów do startu, co oznaczało, że przed startem zaangażowały się w zbiórkę pieniędzy na szczytny cel.

W tym roku można było pomóc jednej z siedmiu organizacji: fundacjom Dajemy Dzieciom Siłę, Spartanie Dzieciom, Rak'n'Roll, SYNAPSIS, Wcześniak oraz WWF Polska i Amnesty International. Efekty były znakomite: uczestnicy akcji #BiegamDobrze zebrali ponad 650 tys. zł. Najwięcej z tej kwoty zyskała Fundacja Rak'n'Roll.

Na placu Teatralnym, niedaleko startu, powstała szczególna przestrzeń – strefa PZU „Podziel się kilometrem". Bywalcy wiedzą, o co chodzi: pod namiotem stoją rowery treningowe, orbitreki, ergonometry, bieżnie dla dorosłych i dzieci. Gospodarze strefy zapraszali gości, by za każdy przebiegnięty lub przejechany przez nich kilometr móc zapłacić 10 zł na Fundację Dajemy Dzieciom Siłę. Takie wysiłki też się liczyły, tak samo jak te na trasie.

12. PZU Półmaraton Warszawski przebiegł do historii, będą kolejne, za co Fundacja Maraton Warszawski gorąco dziękowała sponsorom, zwłaszcza partnerowi tytularnemu, który jest związany z masowym bieganiem od lat.

Firma PZU wspiera organizatorów półmaratonu w stolicy od 2013 roku. Z racji swych zadań statutowych troszczy się też o stan zdrowia Polaków na wiele sposobów, wśród których jest promowanie aktywnego stylu życia, budowa własnej sieci fachowych placówek i oferowanie opieki medycznej.

Ciąg dalszy każdy zna: będą w Warszawie kolejne biegi, dłuższe i krótsze, indywidualne i drużynowe, będzie we wrześniu 39. PZU Maraton Warszawski, na który na mecie półmaratonu najbardziej niecierpliwi już się umawiali.

12. PZU Półmaraton Warszawski

Mężczyźni:

1. J. Kipsang Lotiang (Kenia) 1:01.11

2. M. Biseteng (Etiopia) 1:01.41

3. H. Mesfin (Etiopia) 1:01.42

4. H. Kiptum Maiyo Kimayo (Kenia) 1:01.44

5. J. Kipkogei Kangogo (Kenia) 1:02.16

6. D. Mailu Musyimi (Kenia) 1:02.51

7. Y. Shegumo (Polska) 1:03.45

8. E. Mwangi Kimata (Kenia) 1:04.30

9. F. Cabada Jr. (USA) 1:07.58

10. Ł. Woźniak (Polska) 1:08.27

Kobiety:

1. A. Gemechu Abdi (Etiopia) 1:10.26

2. P. Arusei (Kenia) 1:11.31

3. C. Moraa Oigo (Kenia) 1:11.50

4. H. Nzembi Musyoka (Etiopia) 1:13.04

5. A. Bekele Wolkeba (Etiopia) 1:13.19

6. A. Kemunto Mogire (Kenia) 1:13.20

7. O. Ochal (Polska) 1:14.03

8. G. Mekuanent Yayeh (Etiopia) 1:14.13

9. A. Szyszka (Polska) 1:18.17

10. M. Mendecka (Polska) 1:19.44

Ten widok przy linii startu na placu Teatralnym kolejny raz ucieszył organizatorów: wydali 13 200 pakietów startowych, policzyli 12 247 osób gotowych podjąć trud walki z dystansem i czasem, potem na mecie 12 180 tych, którzy dobiegli do końca. Rekord frekwencji z 2015 roku jest wprawdzie o kilka setek lepszy, ale półmaraton w stolicy wciąż mocno dzierży tytuł najbardziej obleganej imprezy biegowej w Polsce.

Powody są znane: sprawdzona organizacja Fundacji Maraton Warszawski, dystans w zasięgu dużej liczby amatorów, barwna trasa wiodąca przez atrakcyjne dzielnice, pomoc fachowców w przygotowaniach, sporo zachęt w pakiecie startowym, gwarantowane liczne towarzystwo (udział znanych postaci sportu, sceny i ekranu jest zapewniony, pobiec obok Roberta Korzeniowskiego albo Adama Korola też przyjemnie), no i pora – większość miłośników miejskiego biegania ma już dosyć czekania na pierwszy poważny start po zimie. Nie bez powodu zawsze na starcie wybrzmiewa „Sen o Warszawie" Czesława Niemena i Marka Gaszyńskiego.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości