Maciej Szpunar, jeden z tzw. Rzeczników Generalnych Trybunału, wydał decyzję, że w myśl brytyjskich przepisów o VAT brydż jest sportem, choć wymaga tylko "znacznego umysłowego wysiłku oraz treningu". Dodał, że w publicznym interesie jest, by uznać go za sport.
Sprawę wniósł do Trybunału Angielski Związek Brydża, który toczył spór z HMRC, czyli Komisarzem Jej Królewskiej Mości ds. Przychodów i Ceł. Związek chciał odzyskać VAT, wymagany od niego przy opłatach za turnieje, klubowych składkach członkowskich czy zakupie sprzętu sportowego, a ten - wbrew pozorom - także w brydżu jest potrzebny.
Tego zdania nie podzielał brytyjski fiskus, orzekając, że unijna dyrektywa nie definiuje sportu. Wg niego sportem nie mogą być brydż, szachy czy poker, które nie wiążą się z dużą aktywnością fizyczną, a raczej psychiczną.
EBU walczył z HMRC w sądach od 2014 roku, twierdząc, że powinien otrzymać ulgę podatkową dostępną innym związkom sportowym. Dwa lata temu brytyjski sąd orzekł na niekorzyść brydżystów. Jego zdaniem sport musi kojarzyć się z aktywnością fizyczną - psychiczna jest niewystarczająca.
Tymczasem Trybunał Sprawiedliwości zwrócił uwagę, że definicja sportu przeszła sporą ewolucję od czasu pierwszych igrzysk olimpijskich w Atenach w 1896 r. Obecnie za sport uznawane są także wszelkiego rodzaju gry powiązane z aktywnością umysłową, a nie tylko fizyczną. Dodatkowo brydż został uznany za jeden ze sportów umysłowych przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski w 1999 r. To oznacza, że angielski fiskus się mylił i niesłusznie pobierał VAT. "By coś było uznane za sport, nie jest konieczne, by miało aspekt fizyczny. Wystarczy, że aktywność ma istotny element umysłowy, który jest istotny dla wyniku".