Korczyński: Guardiola mówi, że futsal jest fantastyczny

Niewątpliwie potrzeba nam sukcesu, tego, żeby Polska grała w lidze mistrzów. Potrzeba też zaangażowania FIFA, UEFA, związków krajowych w rozpropagowanie futsalu - mówi Błażej Korczyński, asystent trenera reprezentacji Polski w futsalu. Polska drużyna zagra we wtorek z reprezentacją Kazachstanu w drugim meczu barażowym eliminacji do Mistrzostw Świata.

Aktualizacja: 10.04.2016 15:07 Publikacja: 10.04.2016 14:44

Błażej Korczyński, obecnie asystent trenera reprezentacji Polski w futsalu. Na zdjęciu po prawej str

Błażej Korczyński, obecnie asystent trenera reprezentacji Polski w futsalu. Na zdjęciu po prawej stronie, w 2011 roku jako zawodnik grający w barwach klubu Wisła Krakbet. Fot. Mikimati/ lic. Attribution-ShareAlike 3.0 Unported (CC BY-SA 3.0)

Foto: Wikimedia Commons

"Rzeczpospolita": Jak udało się zremisować z reprezentacją Kazachstanu w pierwszym meczu barażowym eliminacji do Mistrzostw Świata w futsalu? Do ostatnich minut wynik (0:1 dla Kazachów - red.) wydawał się przesądzony...

Błażej Korczyński, asystent trenera reprezentacji Polski w futsalu: "Udało się" to takie stwierdzenie, które świadczy o tym, że sprawstwo nie było po naszej stronie, a ktoś nam ten remis podarował.

A tak nie było?

Wypracowaliśmy ten remis. Mieliśmy przygotowany stały fragment gry, strzeliliśmy bramkę, na którą - uważam - zasłużyliśmy w przebiegu meczu.

Czy ten stały fragment to element scenariusza gry przygotowanego na baraże z Kazachami?

Jeden ze stałych elementów, jak momenty w przewadze (z piątym zawodnikiem zamiast bramkarza w polu - red.), które chcieliśmy w tym meczu stosować. Stawka meczu i ranga przeciwnika spowodowały jednak, że zawodnicy nie grali ich na takim pełnym luzie, jak podczas treningu, nie były one tak dobre, jak byśmy chcieli, chociaż zagraliśmy według scenariusza i graliśmy dobrze. Reprezentacja to nie jest klub, w którym można trenować pewne elementy gry przez dłuższy czas. W kilka dni zgrupowania trzeba wcielić konkretny plan w życie. Zawodnicy reprezentacji Polski nie grają ze sobą na co dzień w klubie, nie znają się na pamięć. Kazachstan ma pod tym względem lepiej, bo ośmiu zawodników reprezentacji gra i trenuje w jednym klubie Kairat Ałmaty, który rok w rok grał w lidze mistrzów final four. Jako reprezentacja grali teraz na Mistrzostwach Europy. To jest drużyna ograna międzynarodowo. My ostatni raz na Mistrzostwach Europy byliśmy w 2001 roku. Wszystkie eliminacje od tego czasu aż do Portugalii były przegrane. Brakuje nam spokoju w grze, pewności siebie.

Ile razy oglądał pan pierwszy baraż z Kazachami?

10 razy. Myślę, że to wystarczy. Newralgiczne momenty mam wycięte, więc nie muszę go całego oglądać w nieskończoność.

Oglądał pan kawałek po kawałku, zatrzymywał co chwila, patrzył na detale?

Podzieliłem to na zagadnienia - od podstawowych, czyli nasza przewaga, ich przewaga, nasze stałe fragmenty gry, ich stałe fragmenty, poprzez to, jak w naszym stałym elemencie gry wygląda ich obrona i na odwrót, oraz gdzie tkwią ich słabe punkty. Później analizowałem naszą grę - gdzie popełniliśmy błąd, gdzie się źle ustawiliśmy w obronie, gdzie w ataku się zamknęliśmy poprzez niewykorzystanie danych momentów. Na podstawie takiej analizy przedstawiam zawodnikom to, co musimy poprawić na treningu. Jednego dnia na przykład poprawiamy stałe fragmenty gry i naszą przewagę. Najpierw zawodnicy oglądają skrót na wideo, by wiedzieć, co zrobiliśmy źle, potem staramy się to poprawić. Na drugi dzień poprawiamy kolejne rzeczy i tak krok po kroku.

Dostrzegliście nowe elementy gry u Kazachów? Myślę, że znacie ich sposób gry, chociażby z Mistrzostw Europy i wiecie, że dużo grają z lotnym bramkarzem.

Na tym etapie zaczynają się szachy, bo Kazachowie robią teraz to samo, co my - analizują nasze słabe punkty z meczu w Szczecinie i zastanawiają się, jak je wykorzystać. Dlatego musimy przewidzieć ich reakcje - co poprawią, jak zmienią ustawienie i na przykład na jakie nasze błędy przygotowali odpowiedź. Spodziewam się, że trener Cacau mówi swoim zawodnikom: "To nam wychodziło, to będziemy teraz z tego korzystać". Teraz my musimy przewidzieć ten element, który im wychodził i popracować nad tym, by następnym razem im nie wyszedł.

Czy nie boi się pan tego, że w Szczecinie odkryliście karty i teraz Kazachowie wykorzystają je przeciw wam?

Gdybyśmy się bali, to byśmy zostali w domu. Uważam, że mamy dobry zespół. Myślę, że zasłużyliśmy na to, gdzie jesteśmy, nie dostaliśmy tego przypadkiem. Pewnie nas zanalizują, ale my też ich analizujemy. Nie czuję, że ja czy trener Bianga jesteśmy gorsi od trenera Cacau. Uważam, że zawodników mamy też nie gorszych. Wojna będzie polegała na tym, że kto popełni mniej błędów, wygra. To nie jest tak, że do czasu meczu w Szczecinie byliśmy schowani za potrójną gardą, a Kazachowie nie wiedzieli w ogóle, co to jest Polska. Zagraliśmy mecz, a oni teraz pomyśleli: "Acha, to Polska tak, gra, to my zagramy tak i wygramy 10:0". Myślę, że tak nie będzie, aczkolwiek życie pokaże, jaki będzie wynik. Gramy na wyjeździe. Ale myślę, że wiemy, gdzie popełniliśmy błędy i je poprawimy. Oni będą chcieli je wykorzystać, a my będziemy na to przygotowani. Nie boję się tego, że wiedzą, jak gramy. Widzieli prawdopodobnie nasze mecze z Rosją czy z innymi drużynami. Może widzieli grę tej reprezentacji sprzed roku na eliminacjach do Mistrzostw Europy. Ale nie oszukujmy się - to też nie jest kosmos, w futsalu nie ma wielu rozwiązań. Jak ktoś jest lepszy, to po prostu wygrywa. Pojechaliśmy zimą do Hiszpanii, Hiszpanie też nie wiedzieli, jak gramy i wygrali mecz towarzyski 9:2. To nie jest kwestia tego, czy ktoś kogoś rozpracował, ale mocy reprezentacji. A dzisiaj Kazachstan widocznie jest na naszym pułapie. Zagrali na Mistrzostwach Europy dobry turniej, szczęśliwy, ominęły ich kontuzje, dlatego są trzecią drużyną kontynentu. Ale jak ktoś jest lepszy, to w dwumeczu powinno to wyjść, nawet jeśli nie miał rozpracowanego rywala.

Przygotowaliście coś nowego w stosunku do pierwszego meczu z Kazachstanem?

Nie wprowadziliśmy wielu nowych elementów. Poprawiliśmy te, które już mieliśmy. Sporo z elementów zaplanowanych na pierwszy baraż z Kazachstanem nam nie wyszło, bo inna jest gra na treningu, a inna na meczu pod presją kibiców, telewizji i ze stawką meczu z tyłu głowy. Mam nadzieję, że te elementy, które udoskonaliliśmy, zafunkcjonują w meczu w Ałmatach.

Na samych zgrupowaniach czasu na trenowanie jest mało. Czy stałe elementy gry testuje pan w klubie AZS UŚ Katowice, którego jest pan trenerem? Mówił pan o tym w rozmowie z Futsal Ekstraklasą przed pierwszym meczem barażowym z Kazachstanem.

Czasem tak. Elementy, które uważam za dobre i przydatne, sprawdzam z zawodnikami AZS-u i wcielam w życie. Nie można zaprzeczyć, że jest to trochę poligon doświadczalny. Jednak przygotowanie do gry reprezentacji nie może się odbywać kosztem klubu i staram się, by tak nie było.

Miałam okazję obserwować ławkę trenerską przed i w trakcie meczu z Kazachstanem w Szczecinie. W wielu momentach to pan udzielał zawodnikom rad odnośnie tego, jak mają grać. Kto więc trenuje zawodników: pan czy trener Andrzej Bianga?

Trener Bianga miał trochę rozbrat z codzienną pracą w klubach, która jest trochę inna niż w reprezentacji, gdzie się powołuje zawodników, mówi co mają grać i gra. Mnie, z racji tego, że pracuję w klubie od kilku lat, łatwiej jest sprawdzać i wprowadzać różne rozwiązania. Trener uznał, że chce wykorzystać moją wiedzę, umiejętności analizy i przewidywania. Przyjął taką rolę angielskiego menadżera, który nadzoruje pracę moją oraz analityka, fizjoterapeuty, lekarza i spina wszystko do kupy. Bierze pod uwagę moje sugestie dotyczące składu drużyny i gry zawodników na określonych pozycjach, ale w ostatecznym rozrachunku to trener decyduje o tym, kto gra. Uważam, że selekcjoner nie powinien biegać po treningu, przestawiać pachołków, tylko robić drobne korekty na boku. Dlatego ja prowadzę trening, a trener, jeśli chce coś skorygować w grze zawodników, najczęściej prosi mnie na bok, daje wskazówki, które potem wcielam w życie. Uważam, że to zdrowy układ. Selekcjoner ma dużo innych rzeczy na głowie i trudnych decyzji do podjęcia - na przykład kogo powołać.

Czy widzi pan siebie w przyszłości na stanowisku selekcjonera reprezentacji?

Każdy chce kiedyś być trenerem reprezentacji, ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Nie wiem, czy nie jest dla mnie za wcześnie. Chyba jestem jeszcze zbyt młody i za mało doświadczony, żeby prowadzić reprezentację.

Dlatego zdecydował się pan, by zacząć od bycia asystentem?

Zostać selekcjonerem z marszu nie jest tak łatwo. Teraz poznaję to od podszewki i myślę, że za parę lat będę gotowy do tej roli. Ciągle mam tylko wątpliwości, czy będę umiał pracować raz na trzy miesiące. Czy ten rozbrat z codziennym treningiem, codziennym wprowadzaniem swoich pomysłów w życie nie będzie mi przeszkadzał.

Teraz trochę też pan tak pracuje.

Myślę, że nie jest to z korzyścią dla klubu. Teraz mnie nie było dziewięć dni w klubie, co się na nim odbija. Dlatego jest takie prawdopodobieństwo, że po tym sezonie nastąpi mój chwilowy rozbrat albo z reprezentacją albo z klubem.

Chyba z klubem? Reprezentacja daje większy prestiż.

Nie chodzi o prestiż, w rachubę wchodzą inne, bardziej osobiste sprawy. Mieliśmy taką umowę z trenerem Biangą, że będę drugim trenerem do grudnia 2015, do eliminacji w Portugalii. W eliminacjach przeszliśmy dalej, więc podjęliśmy współpracę na kolejne cztery miesiące, do baraży. Zobaczymy, jeśli się uda... "Uda się" to znowu sprawstwo powierzone komuś innemu. Jeżeli zapracujemy i awansujemy, to bardzo bym chciał pojechać do Kolumbii jako drugi trener na mistrzostwa świata. Jeżeli coś się nie powiedzie, usiądziemy i zastanowimy się, czy będę dalej poświęcał się w klubie, czy pracował z reprezentacją w tym układzie, jaki jest.

Polska reprezentacja w futsalu na Mistrzostwach Świata grała w 1992 roku w Hongkongu, na Mistrzostwach Europy w 2001 roku w Moskwie, wówczas grał pan w jej barwach jako zawodnik. Co może dać zakwalifikowanie się Polski do mistrzostw w Kolumbii dla polskiego futsalu, który w naszym kraju wciąż jest dyscypliną niszową i przez wiele osób mało znaną?

Da rozpoznawalność, a zawodnikom i prezesom klubów pozytywnego kopniaka. Może też sponsorów. Chociaż nie wierzę, że zapewni to jedna impreza. Musielibyśmy na niej wysoko zajść. Sam wyjazd do Kolumbii to nie wszystko. Musielibyśmy tam zaistnieć. Wystarczy przywołać przykład piłkarzy ręcznych z turnieju w Niemczech, od którego się wszystko zaczęło. Gdyby przegrali trzy mecze, tyle by się o nich nie mówiło. A to, że tak daleko zaszli, bardzo pomogło temu sportowi.

Dlatego sam wyjazd do Kolumbii jest dla futsalu świetną sprawą, dla zawodników i całego futsalowego środowiska. Dałby dużo możliwości. Na pewno to, że byśmy się podnieśli w rankingu, bylibyśmy losowani z drugiego koszyka w następnych eliminacjach Mistrzostw Europy. To też duży plus.

Co do futsalu jako dyscypliny niszowej, myślę, że to fenomen. Wszyscy mówią, że piłka halowa jest niszowa, a wszyscy w nią grają. Jechałem kiedyś z taksówkarzem, który mnie spytał, w co gram. Odpowiedziałem, że w futsal. On na to: "A co to jest?" Mówię: "To jest taka piłka pięciu na pięciu w hali". A on: "Acha, to my w to gramy z kolegami". Lekarze, studenci w to grają...

Ale o tym nie wiedzą...

Tylko dlatego futsal nie jest tak popularny, że to nie jest dyscyplina olimpijska. Siatkówka plażowa nie jest dużo bardziej widowiskowa, oprócz tego, że jest słońce, wszyscy są ładnie opaleni, są kibice, pieniądze. Tym różni się od niej futsal. Ale czy jest niszowy? Jak wchodzimy do sklepu z butami, jest tam więcej halówek niż korków na trawę. Dlaczego? Bo dzieci uczęszczające na wf czy studenci oczekują halówek, bo większość roku grają na hali, a nie na boisku trawiastym. Jak byśmy porównali liczbę ludzi grających na hali a na trawie, to wyjdzie na pewno na korzyść futsalu. Gdy dzieci mają na podwórku zagrać mecz, łatwiej im się zebrać w pięciu na pięciu i pójść na boisko szkolne, które notabene jest boiskiem do futsalu lub do piłki ręcznej, niż grać w jedenastu na jedenastu na duże bramki. Umówmy się jednak, że piłka ręczna w tym przypadku nie ma w ogóle szans. Bo ile osób na takim szkolnym boisku gra w halówkę, a ile w piłkę ręczną? Nieporównywanie więcej gra w futsal. Lekarze, studenci, kominiarze, jak robią sobie zawody branżowe, mistrzostwa Polski, grają raczej w futsal, a nie w piłkę trawiastą. Mówienie o tym, że ta dyscyplina jest niszowa, to dziwne zaciemnianie obrazu. W sklepie ze sprzętem sportowym liczba piłek do futsalu jest, podejrzewam, taka sama, jak piłek do gry na trawie...

Ale jak pan powie, że chce piłkę do futsalu, usłyszy pan pytanie: co to jest futsal albo jak to się pisze.

Świadomość się już trochę zmienia. Jeszcze w latach 2005-2006 kupowałem halówki w Hiszpanii czy w Portugalii, bo w Polsce można było znaleźć dwie-trzy pary na krzyż i to najniższe modele. Dzisiaj jest już całkowicie inaczej, choć świadomość ludzi zmienia się nie tak szybko, jak byśmy chcieli. Niewątpliwie potrzeba nam sukcesu, tego, żeby Polska grała w lidze mistrzów. Potrzeba też zaangażowania FIFA, UEFA, związków krajowych w rozpropagowanie tej dyscypliny. Tymczasem jeżeli zwycięzca ligi mistrzów nie dostaje od UEFA pieniędzy, to co ten klub i sponsor ma zrobić? Pompuje kasę, a nie dostaje nic w zamian. Puchar i uśmiech prezesa UEFA. Choćby było i tysiąc euro nagrody za wygranie ligi mistrzów, symboliczne, ale zawsze coś.

Czyli widzi pan nadzieję dla młodych chłopców, którzy teraz zaczynają swoją przygodę ze sportem od gry w hali? Na przykład w Hiszpanii, we Włoszech czy w Portugalii dzieci zaczynają od gry w futsal, a dopiero później przenoszą się na trawę. Tyle, że tam piłka w ogóle jest na innym poziomie niż w Polsce.

Jadąc jako młody chłopak na mistrzostwa Europy do Moskwy, mówiłem: "Teraz już pójdzie". I tak minęło 15 lat. Świadomość ludzi oczywiście zmieniła się na korzyść, co widać po tych piłkach, czy sportowych butach, albo po tym, że więcej ludzi wie, co to futsal. Nasza liga leci w stacji Orange Sport co tydzień, a na meczach ligowych jest mata do futsalu, o której zawsze marzyliśmy, żeby była taka, jak na mistrzostwach Europy. Nie chcę jednak dziś mówić, że przed młodymi ludźmi grającymi w futsal stoi świetlana przyszłość. Kiedyś nastąpi moment przełomowy dla futsalu, jestem o tym przekonany, bo to jest dyscyplina widowiskowa, pada dużo bramek, parkiet jest blisko widza, któremu udzielają się emocje.

W Polsce, niestety, większość trenerów z trawy traktuje futsal jako coś gorszego. Mówią: "Tego nie róbcie, bo będziecie mieli złe nawyki". Ostatnio się wypowiadali Teixeira z Szachtaru Donieck czy Douglas Costa, który jest w Bayernie, że oni wszyscy w Brazylii zaczynają od futsalu. To jest naturalne, że dzieciak będzie zaczynał nie od gry w jedenastu na jedenastu, ale czterech na czterech. Czego to uczy? Odpowiedzialności za zespół. Na trawie jest jedenastu zawodników, nie czuć odpowiedzialności za to, co się dzieje po drugiej stronie. A gdy gra czterech na czterech, żaden zawodnik nie może się wyłączyć. Futsal uczy też umiejętności dryblingu na małej przestrzeni i szybkiego myślenia, bo rywal jest bliżej, trzeba szybciej reagować, szybciej szukać rozwiązań. Zawodnik w młodym wieku w hali uczy się tego, czego nie da mu duże boisko, albo może da, ale nie tak szybko, jak hala.

Dla zawodnika grającego w futsal nie jest problemem przejście do piłki trawiastej. To jest kwestia adaptacji na dwóch treningach. Wojciech Kędziora, który gra w Termalice, swoją przygodę zaczynał w PA Nova Gliwice, a dopiero potem poszedł do Piasta do 3. ligi, a z Piasta do Zagłębia. Choć niewielu piłkarzy z trawy da sobie radę na hali, wielu futsalistów może grać i tu i tu. W Polsce klimat wymusza to, że przez kilka miesięcy zawodnicy grają w pomieszczeniu. Czemu tego nie wykorzystać?

W Hiszpanii, Portugalii czy Brazylii dzieciaki grają i w futsal i w piłkę na trawie. A autobus portugalskiej reprezentacji jest obklejony twarzami Cristiano Ronaldo z piłki trawiastej i Ricardinho z futsalu. Tam nikt nie deprecjonuje żadnej z dyscyplin, wszystkie są równe. W Brazylii był taki cykl w telewizji, gdzie Ronaldinho i Robinho grali z Falcao. Falcao w Brazylii jest tak poważany, jak u nas Lewandowski.

Na pożegnanie Pepa Guardioli Barcelona też zagrała mecz na hali.

To prawda. Poza tym Guardiola, z tego co wiem, został twarzą futsalu na Youth Olimpic Games, która jest wstępem na drodze danej dyscypliny na olimpiadę. Poza tym Guardiola chciał wprowadzać sekcję futsalu w Bayernie. Zresztą mówi o futsalu, że jest fantastyczną dyscypliną. Brazylijczycy - Douglas czy Andre, którzy grali w futsalowej Wiśle Kraków, znają osobiście niektóre gwiazdy brazylijskiej piłki trawiastej, bo kiedyś razem z nimi grali w hali w Porto Alegre czy Sao Paulo.

Rozmawiała Michalina Mikulska

"Rzeczpospolita": Jak udało się zremisować z reprezentacją Kazachstanu w pierwszym meczu barażowym eliminacji do Mistrzostw Świata w futsalu? Do ostatnich minut wynik (0:1 dla Kazachów - red.) wydawał się przesądzony...

Błażej Korczyński, asystent trenera reprezentacji Polski w futsalu: "Udało się" to takie stwierdzenie, które świadczy o tym, że sprawstwo nie było po naszej stronie, a ktoś nam ten remis podarował.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości