Gdy Maksymilian opuszczał swój ukochany zamek Miramare pod Triestem, by wsiąść na pokład statku „Novara", który miał go zabrać do Meksyku, wciąż targały nim wątpliwości. Decyzję o wyprawie do dawnej kolonii imperium Habsburgów, założonej w czasach panowania jego pradziada Karola V, podjął w zasadzie pod przymusem. Nie był osobą o silnym charakterze i zdecydowanej woli. Gdyby to zależało tylko od niego, raczej pozostałby w swoim ukochanym zamku, pędząc tam nieco próżniaczy żywot drugiego w kolejności następcy tronu Austro-Węgier. Zewsząd był jednak naciskany. Nachodzili go przebywający w Europie przedstawiciele meksykańskich konserwatystów, na podjęcie pozytywnej decyzji nalegał pomysłodawca restytucji cesarstwa w Meksyku – cesarz Francuzów Napoleon III, pomysł ten spodobał się także spragnionej realnej władzy żonie Charlotcie. Determinacja małżonki w połączeniu z wynikami plebiscytu, który – jak twierdził Napoleon III – przeprowadzono w Meksyku, a który przyniósł zdecydowane zwycięstwo monarchistów, sprawiły, że Maksymilian ostatecznie zgodził się przyjąć propozycję francuskiego monarchy i zostać cesarzem Meksyku. Arcyksiążę nigdy się nie dowiedział, że referendum zostało sfałszowane, a jego wynik był zgoła inny.
Pierwsze zetknięcie z Meksykiem nie było dla cesarskiej pary przyjemne. Przedstawiciele meksykańskiej delegacji nieustannie zapewniali, że ich rodacy czekają na książęcą parę z utęsknieniem, tymczasem w porcie w Veracruz zjawiła się jedynie garstka miejscowych, którzy dodatkowo dość apatycznie wiwatowali na widok „błękitnokrwistych" przybyszów zza wielkiej wody. W trakcie podróży do stolicy w mieście Orizaba przywitały ich ulotki z napisem „Niech żyje republika". Maksymilian przypomniał sobie wtedy o niemiłym incydencie sprzed kilku tygodni – kiedy „Novara" zawinęła do portu w Gibraltarze, otrzymał tajemniczy list, w którym anonimowy autor złorzeczył Napoleonowi III jako twórcy imperium meksykańskiego, zaś Maksymiliana nazwał uzurpatorem i groził, że gdy ten postawi stopę na ziemi meksykańskiej, zostanie zastrzelony. Wszystko to uświadamiało Maksymilianowi przykrą prawdę, że tron meksykański został oparty na bardzo kruchych fundamentach. Nastrój arcyksięcia i jego żony poprawił się dopiero po przybyciu do stolicy. Tutejsi konserwatyści postarali się dużo bardziej niż ich koledzy na prowincji i zgotowali parze cesarskiej huczne powitanie. Maksymilianowi bardzo przypadł do gustu zamek Chapultepec, który miał być jego siedzibą, a który nieco przypominał ukochany Miramare. Z położonej na wzgórzu twierdzy roztaczał się wspaniały widok na Ciudad Mexico. Maksymilian i Charlotta najchętniej spędzali czas na wielkim tarasie, snując plany modernizacji kraju, który los oddał w ich ręce. Pomysły mieli ambitne, ale niemożliwe do zrealizowania, bo choć Maksymilian szybko zakochał się w swojej nowej ojczyźnie, to większość jej mieszkańców nigdy nie zaakceptowała narzuconego siłą monarchy.
Ale Meksyk!
W latach 60. XIX w. w Meksyku wrzało. Początek dekady był jednak obiecujący. W styczniu 1861 r. do stolicy wkroczyły owacyjnie witane wojska liberałów, kończąc tym samym wyniszczającą trzyletnią wojnę domową, zwaną wojną o reformę. Był to jeden z najbardziej krwawych konfliktów wewnętrznych w historii niepodległego Meksyku. Przeciwko sobie stanęli konserwatyści wspierani przez Kościół katolicki i zwolennicy liberałów, którym przewodził Benito Juárez. Maksymilian miał pecha, że w dramacie, którego sceną był Meksyk połowy lat 60. XIX w., a w którym on sam grał jedną z głównych ról, jego adwersarzem był właśnie Juárez. To jeden z największych bohaterów narodowych Meksyku – symbol ruchu liberalnego i walki z obcym najeźdźcą, a dla ludności indiańskiej dodatkowo symbol emancypacji i wyzwolenia społecznego.
Była to z pewnością postać nietuzinkowa. Pochodził z indiańskiego plemienia Zapoteków, którzy zamieszkiwali góry okalające miasto Oaxaca (dziś pasmo to nosi nazwę Sierra Juárez). W wieku trzech lat stracił rodziców i dorastał pod opieką wuja. Pracował jako pasterz i pomagał przy zbiorach kukurydzy. Był analfabetą i nie znał nawet hiszpańskiego. Zaczynał więc z pułapu najniższego z możliwych. Benito był jednak uparty i zdeterminowany. W wieku 12 lat porzucił swoje dotychczasowe życie i udał się do miasta Oaxaca, aby tam poszukać szansy na lepsze życie. Miał szczęście, bo szybko trafił na franciszkanina Antonio Salanueve, który dostrzegł potencjał drzemiący w chłopcu i wysłał go na naukę do seminarium. Po ukończeniu szkoły w 1827 r. Benito rozpoczął studia prawnicze, po których pracował jako adwokat i sędzia, by w końcu włączyć się w politykę i w 1847 r. zostać gubernatorem stanu Oaxaca. Ponieważ krytykował skorumpowaną dyktaturę nieudolnego generała Santa Anny, został skazany na banicję i musiał się udać na emigrację do Nowego Orleanu, gdzie pracował w fabryce cygar. Tam poznał Melchora Ocampo, jednego z najwybitniejszych przywódców meksykańskich liberałów. Pod jego wpływem Juárez zaczął się utożsamiać z tą ideologią, a kiedy liberałowie na chwilę przejęli władzę, wszedł do rządu prezydenta Comonforta i przygotował jedną z najważniejszych ustaw okresu reformy, tzw. lex Juárez, silnie ograniczającą władzę trybunałów kościelnych i wojskowych. Kiedy konserwatyści przeprowadzili zamach stanu, trafił do więzienia. Udało mu się jednak uciec i w Veracruz stanął na czele rządu liberałów, którzy ostatecznie po trzech latach wojny domowej odnieśli zwycięstwo.
W lutym 1961 r. Juárez w wolnych wyborach został wybrany na prezydenta Meksyku. Przystąpił do zakrojonych na wielką skalę reform. Przede wszystkim odebrał ogromny majątek Kościołowi katolickiemu, który w Meksyku był właścicielem niemal połowy ziemi. Zlikwidował zakony i opodatkował kler. Powołał świeckie urzędy wydające świadectwa urodzenia, ślubu oraz pogrzebu i ogłosił całkowitą wolność wyznania.