Prokurator Artur Orłowski z poznańskiego pionu śledczego IPN podjął na nowo umorzone kilka lat temu śledztwo w sprawie tzw. wydarzeń zielonogórskich. Dotyczy ono zbrodni komunistycznych popełnionych w tym mieście przez funkcjonariuszy milicji, którzy tłumili demonstrację „poprzez przekraczające zasady użycia środków przymusu bezpośredniego naruszenia nietykalności cielesnej osób biorących udział w demonstracjach w obronie Domu Katolickiego".
– Zostały odnalezione materiały operacyjno-śledcze milicji, w których są dane osób zatrzymanych – wyjaśnia „Rzeczpospolite" decyzję IPN prokurator Orłowski. Dzięki temu łatwiejsze jest dotarcie do ofiar i ustalenie sprawców zbrodni.
30 maja 1960 roku w Zielonej Górze mieszkańcy starli się z milicją i oddziałami ZOMO w obronie Domu Katolickiego. Chodziło o próbę zlikwidowania tej placówki przez władze miasta. W jego pomieszczeniach znajdowała się wówczas m.in. lokalna redakcja „Słowa Powszechnego", oddział Caritasu, PCK, a także odbywały się lekcje religii. Zdaniem historyków IPN prawdopodobnie to ostatnie spowodowało, że komunistyczne władze postanowiły oddać budynek do dyspozycji orkiestrze.
Powiadomieni przez proboszcza mieszkańcy próbowali obronić Dom Katolicki. Rano weszło do niego kilkadziesiąt kobiet z dziećmi, a przed gmachem pojawiło się ok. 200 osób. Pracownik kuratorium oświaty poprosił księdza, który wtedy prowadził lekcje religii, o wyprowadzenie dzieci z gmachu. Tak się stało. Gdy przed budynkiem pojawili się urzędnicy Miejskiej Rady Narodowej, aby przeprowadzić eksmisję, zgromadzeni tam ludzie nie wpuścili ich do środka. Milicja pałkami zaatakowała zgromadzonych, a pod gmach zaczęły ściągać tłumy mieszkańców miasta.
Gdy milicja zdecydowała się na zatrzymanie niektórych zgromadzonych, tłum stanął w ich obronie. A użycie gazu rozpoczęło trwające kilka godzin walki, w trakcie których ludzie wyrywali kostki brukowe i obrzucali nimi funkcjonariuszy. Milicja wezwała posiłki.