Spór o represje i ofiary komunizmu

Były oficer KGB odsłonił 30-metrową „Ścianę żalu" upamiętniającą ludzi pomordowanych przez komunistów.

Aktualizacja: 02.11.2017 06:06 Publikacja: 30.10.2017 19:15

Spór o represje i ofiary komunizmu

Foto: AFP

– Liczę, że w 100-lecie rewolucji zamkniemy ten dramatyczny rozdział naszej historii. Wydarzenia te podzieliły nasz kraj i naród. A teraz będzie to symbol wzajemnego wybaczenia – powiedział prezydent Władimir Putin (formalnie mający stopień pułkownika rezerwy KGB i FSB) o ogromnym pomniku.

Pierwszy raz pomysł zbudowania takiego pomnika zgłosił w 1961 roku ówczesny przywódca ZSRR Nikita Chruszczow. Jednak po jego obaleniu trzy lata później władze szybko o tym zapomniały. Dopiero wraz z pierestrojką władze Moskwy w 1990 przypomniały o tej idei i podjęły specjalną uchwałę o postawieniu go na placu Łubiańskim, naprzeciwko siedziby ówczesnego KGB. Miejsce było jednak zajęte przez pomnik twórcy radzieckich „organów" Feliksa Dzierżyńskiego. Gdy statuę zwalono w sierpniu 1991 roku, po nieudanym puczu Janajewa, przed Łubianką ustawiono na postumencie ogromny głaz przywieziony z łagrów na Wyspach Sołowieckich. Do dzisiaj weterani KGB próbują usunąć go z placu i postawić tam znów pomnik Żelaznego Feliksa. Ten nie został bowiem rozbity w 1991 roku, ale stoi w parku na zapleczu moskiewskiego Centralnego Domu Artysty.

Mimo że poniedziałkowa ceremonia zakończyła prawie pół wieku starań o powstanie takiego pomnika, żyjący do dziś byli sowieccy dysydenci i więźniowie Gułagu w ostatniej chwili wezwali do bojkotu uroczystości.

„Nie można brać udziału w takich przedsięwzięciach władzy, która wyraża żal z powodu ofiar sowieckiego reżimu, a jednocześnie kontynuuje polityczne represje i miażdży swobody obywatelskie w kraju" – napisali w specjalnym oświadczeniu. Dokument podpisali m.in. mieszkający w Londynie Władimir Bukowski, mieszkający w Kijowie przywódca Krymskich Tatarów Mustafa Dżemilew oraz mieszkający w Moskwie Aleksander Podrabinek.

– Urońcie łezkę wraz z Putinem nad pomordowanymi dziesięciolecia temu i pomilczcie o jego ofiarach. Wesprzyjcie propagandowy mit o tym, że więźniowie polityczni żyją tylko w naszej pamięci, a nie w dzisiejszych więzieniach i łagrach (Rosji) – osobno zwrócił się Podrabinek do tych, którzy chcieli iść na uroczystość.

Oliwy do ognia dolało przypomnienie, czyim tak naprawdę świętem jest dzień 30 października. Oficjalnie, od 1991 roku to Dzień Ofiar Politycznych Represji ustanowiony na część wielkiego strajku więźniów łagrów Permu i Mordowii w 1974 roku. Ale strajkujący wtedy – o czym przypomniał Podrabinek – żądali ustanowienia Dnia Więźnia Politycznego. – Zamiast dnia solidarności zrobiono dzień pamięci – stwierdził były więzień polityczny.

W tle obchodów trwa w Moskwie spór o jak najbardziej realne prześladowania polityczne. W więzieniu siedzi m.in. przewodniczący organizacji „Memoriał" z Karelii Jurij Dmitriew. Badacz, który odkrył miejsca masowych mordów w Karelii, został oskarżony o pedofilię i o nielegalne posiadanie broni.

W ciągu ostatniego miesiąca zaś z Rosji uciekły dwie dziennikarki niezależnego radia „Echo Moskwy" – Julia Łatynina i Ksenia Łarina, bojąc się gróźb rządowych propagandystów i ataków „nieznanych sprawców". Dom Łatyninej opryskano trucizną. 23 października w samej redakcji „Echa" nożownik zaatakował prezenterkę radiową Tatianę Felgengauer. Według śledczych napastnik jest chory psychicznie, opowiada coś o „telepatycznej więzi" z ranioną dziennikarką i „uwodzeniu seksualnym" przez radio (którego miał paść ofiarą). Ale w jego domu znaleziono dokładny plan redakcyjnych pomieszczeń z zaznaczonymi miejscami, gdzie siedzą poszczególni dziennikarze. Prawdopodobnie dał mu go ktoś doskonale znający redakcję, ale na to śledczy nie zwrócili uwagi.

W tej sytuacji redaktor naczelny innego niezależnego wydania „Nowoj Gaziety" ostrzegł, że będzie musiał uzbroić swoich dziennikarzy, by mogli bronić swego życia.

– Liczę, że w 100-lecie rewolucji zamkniemy ten dramatyczny rozdział naszej historii. Wydarzenia te podzieliły nasz kraj i naród. A teraz będzie to symbol wzajemnego wybaczenia – powiedział prezydent Władimir Putin (formalnie mający stopień pułkownika rezerwy KGB i FSB) o ogromnym pomniku.

Pierwszy raz pomysł zbudowania takiego pomnika zgłosił w 1961 roku ówczesny przywódca ZSRR Nikita Chruszczow. Jednak po jego obaleniu trzy lata później władze szybko o tym zapomniały. Dopiero wraz z pierestrojką władze Moskwy w 1990 przypomniały o tej idei i podjęły specjalną uchwałę o postawieniu go na placu Łubiańskim, naprzeciwko siedziby ówczesnego KGB. Miejsce było jednak zajęte przez pomnik twórcy radzieckich „organów" Feliksa Dzierżyńskiego. Gdy statuę zwalono w sierpniu 1991 roku, po nieudanym puczu Janajewa, przed Łubianką ustawiono na postumencie ogromny głaz przywieziony z łagrów na Wyspach Sołowieckich. Do dzisiaj weterani KGB próbują usunąć go z placu i postawić tam znów pomnik Żelaznego Feliksa. Ten nie został bowiem rozbity w 1991 roku, ale stoi w parku na zapleczu moskiewskiego Centralnego Domu Artysty.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie