28 maja 1974 r. w Brescii podczas demonstracji zorganizowanej przez trzy największe centrale związkowe przeciw podnoszącym głowę i dopuszczającym się coraz częściej przemocy organizacjom neofaszystowskim eksplodowała umieszczona w koszu na śmieci bomba. Zginęło osiem osób, a 102 odniosły rany.

Ten okres w historii Włoch historycy nazwali „latami ołowiu". Powszechnie kojarzy się z „czerwonym" terrorem i zamachami lewackich Czerwonych Brygad, którym najwięcej niechlubnego rozgłosu przyniosło porwanie i zamordowanie w 1978 r. Aldo Moro, przywódcy chadecji i pięciokrotnego premiera Włoch.

W rzeczywistości jednak w efekcie studenckiego buntu pokolenia '68 po przemoc pierwsi sięgnęli neofaszyści. Zamach w Brescii był jednym z kilkunastu. Najkrwawszy w 1980 r. na stacji w Bolonii pociągnął za sobą 85 ofiar śmiertelnych. We Włoszech toczyła się wówczas wojna domowa, w której zginęło blisko tysiąc osób.

Okoliczności większości zamachów lewackich terrorystów zostały na ogół wyjaśnione, sprawcy wskazani i w sporej części ukarani. Zupełnie inaczej ma się sprawa z „czarnym" terroryzmem. Na ogół dochodzenia i procesy się ślimaczyły. Oskarżeni decydowali się na współpracę z policją, by potem zeznania odwołać lub celowo kierować dochodzenie na manowce. W efekcie oskarżeni byli w jednej instancji skazywani, a w następnej uniewinniani. Śledczy popełniali grzechy zaniechania, a bywało, że i sabotażu. Stąd wielu „czarnych" terrorystów, mimo że mieli krew na rękach, nie poniosło żadnej kary.

Koronnym przykładem takich działań było 13 ciągnących się przez 41 lat procesów w sprawie zamachu w Brescii. Dwóch pierwszych oskarżonych skazano na dożywocie i dziesięć lat w 1979 r., ale osiem lat później wraz z innymi oskarżonymi zostali uniewinnieni. Dopiero teraz, tym razem już nieodwołalnie, skazany został na dożywocie 80-letni Carlo Maria Maggi, z zawodu lekarz, jeden z założycieli neofaszystowskiego ugrupowania Ordine Nuovo (Nowy Porządek), które przeprowadziło zamachy terrorystyczne, w tym ten w Brescii.

Jednak Maggi jest dziś kompletnym inwalidą i schorowanym człowiekiem, więc z pewnością do więzienia nie pójdzie. Za kratki dożywotnio trafi natomiast 62-letni Maurizio Tramonte. Był informatorem włoskich służb specjalnych, ale choć uczestniczył w planowaniu zamachu w Brescii, nikogo o nim nie poinformował.

Ten i inne procesy toczyły się tak długo lub usychały również dlatego, że część włoskich służb specjalnych z różnych powodów (bliskość ideowa, wspieranie terroru, by uzasadnić swoją przydatność) kryła „czarnych" terrorystów i utrudniała śledztwa. Włoskie podręczniki historii mówią dziś o „zdegenerowanych służbach", a całkiem wiarygodne teorie spiskowe przypisują włoskim agentom kilka zamachów i oskarżają część wymiaru sprawiedliwości o neofaszystowskie sympatie.